Aria biegnąc wpadła na Julka. On zdziwiony zapytał:
-Aria? Czemu tak biegniesz pali się coś?-Nie pali, ale Coronę atakuje jakaś banda włóczęgów! Powiadom o tym...
W tym momencie szybę wybiła strzała wystrzelona z kuszy. Julek szybko się odsunął.
-Dobra masz rację. Chodź ze mną szybko!
Aria biegła razem z Julkiem korytarzem, i mówiąc wszystkim o zdarzeniu. Czuła, że ta wojna to będzie piekło. Wpadła na pewien pomysł.
-Julek! -krzyknęła- mam pomysł. Będe na polanie za chwilę!-Co? Nie stój!
Julek nawet nie dokończył. Zobaczył tylko puszysty, biały ogon znikający z rogiem.Nie zostawiłaby nas w takiej chwili. Nie ona- Pomyślał.
***
Aria wbiegła do lasu. Myślała po drodze, czy aby na pewno jej pomysł okaże się słuszny. Biegła nie zwracając uwagi na krzaki jeżyn, które raniły jej łapy i szarpały futro.Zanim podjęła decyzję była już w obozie. Koty popatrzyły się n nią dziwnie. Ona tylko wskoczyła na wysoki głaz i powiedziała:-Moi bliscy są w niebezpieczeństwie. Wiem, że to dwunożni, ale proszę was, czyli mój klan o pomoc! Być może ta zła banda napadnie także na nasz obóz. Więc kto jest ze mną?
Koty wydały okrzyki aprobaty. Aria tylko zeszła i podeszła do Bursztynowej Skóry, od niedawna starszej:
Czy nadajesz się jeszcze na siłach do walki?-Wątpie, ale razem z Drzewnym Futrem będziemy chronili obozu.
-Dobrze, dziękuje.
Aria podbiegła do reszty wojowników aby ich przeliczyć i wyprowadzić z obozu.
-Czy wszyscy gotowi?
-Tak-odpowiedzieli chórem.
Cały klan wyszedł z obozu, idąc w kierunku terenu dwónożnych. Po chwili byli już na skraju lasu. Aria zobaczyła już całe oddziały wojowników dwunożnych. Prowadząca oddział tej bandy włóczęgów zaśmiała się i powiedziała:-Tak? Wasza nędzna obrona nie da rady moim wojownikom.
-Tak? Zapytała Aria, uświadamiając sobie, iż ich konwersacja trwa już od dłuższego czasu. Lady Caine- jak dowiedziała się jej imię- popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
-I jeszcze jakieś koty. Trudno. I tak nie dacie nam rady. Raz..
Aria powtórzyła-Raz.
Lady Caine znów zdziwiona powiedziała- Dwa.Aria dodała- Dwa.
I wyprzedzając rywalkę krzyknęła: Trzy!
Jej wojownicy oraz reszta Corony rzuciła się do wojny. Aria od razu wbiegła na rakiegoś przypakowanego kolesia. Skoczyła mu na plecy i ugryzła w kark. Włóczęga jęknął i osunął się na ziemię. Aria dalej pobiegła do walki. Tym razem poczuła uderzenie w głowę. Odleciała na bok. Gdy się otrząsnęła zobaczyła dziewczynę z deską w ręku. Z boku jej głowy ciekła krew. Nie zdracając uwagi na ból skoczyła na nią i podrapała jej ostro brzuch. Ta odskoczyła i uciekła na tyły. Aria ukradkiem zobaczyła Variana walczącego z jakąś dziewczyną. Potem znów rzuciła się do walki.***
Aria upadła na ziemię przygnieciona przez innego dwunożnego. Odepchnęła go raniąc mu twarz. Większość wojowników już się wycofała. Z obóch stron zostało ich tylko kilka. Po chwili już każdy przestał walczyć. Wydawało się, że to już koniec, lecz Aria poczuła nagle uciśnięcie na brzuchu. Po chwili zorientowała się, że jest trzymana przez Lady Caine. Obok jej stała Roszpunka trzynana przez innego dwunoga. Król Fryderyk zbledniał.
-Jeżeli oddasz mi władzę, nic im nie zrobię. Aria usiłowała się wydostać, jednak na nic. Zobaczyła kilka długości ogona przed sobą Variana, trzymanego przez dwunożnego. W tym momencie zbledniała.
- A ty-dodała- oddaj mi po prostu siebie jako wojownika.Aria zastanowiła się. Nie wiedziała co ma robić
-Nie!- krzyczał Varian- nie rób tego!
Aria popatrzała na przerażone miny kotów ze swojego klanu. Podjeła decyzję.
-Nigdy do ciebie nie dołącze.- syknęła.- No dobrze-powiedziała obojętnie Lady Caine.- skoro nie, to nie.
Pstryknęła palcami. Dwunożny który trzymał Variana wyjął nóż z kieszeni. Aria znów zbledła, a do oczu napłyneły jej już łzy. Nie miała czasu na myśli. Usłyszała urwany krzyk Variana który przywrócił ją do rzeczywistości. Varian upadł bezwładnie na podłogę z poderżniętym gardłem.-NIE!!!-krzyknęła Aria. Musiała się wydostać. Ugryzła z ręke Caine i pobiegła do Variana. Uniemożliwił to jej jego oprawca, jednak Caine dała mu znak by odszedł.
Caine tylko popatrzała na Fryderyka:
- Nie mam czasu zabijać twojej ukochanej córeczki. Jedna osoba już ucierpiała. Żegnaj- odpowiedział oschło. Roszpunka podbiegła do ojca, z przerażeniem patrząc na Variana.
Aria tylko szlochając wtulała się w jego ciało. Podszedł do niej kulejący Złoty Ogon, o ona schowała pysk w jego sierści. Po chwili znów popatrzała na Variana. Jego oczy były tylko małymi, zamglonymi szparkami.
Oczy kotki też zaszły się mgłą. Po chwili w jej oku pojawiła się iskierka nadzieji.-Znam jedną formułkę, której nauczyła mnie Księżycowa Gwiazda. Nie wiem, czy pomoże, ale musimy spróbować. To właśnie tak ona wskrzesiła kiedyś Dzrzewne Futro, kiedyś Dzrzewną Łapę.
Niestety, wtedy to również ja stracę życie.- Co?!- powiedziała Cassandra- nie możesz!
-Spokojnie. Stracę jedno ze swoich żyć. Ale zrobię to. Chcę to zrobić. Cassandrę za ramię przytrzymała Roszpunka.
Aria Podeszła bliżej ciała Variana i wypowiedziała słowa wstając:- Wzywam moich wojowniczych przodków, aby spojżeli na tego ucznia.
Pracował ciężko, lecz stracił swoje życie w mężnej walce. Dlatego proszę Klan Gwiazdy, aby przywrócili go do życia.
Dotknęła nosem jego rany. Odziwo przy jego ranie zaświeciło się małe, białe światło, a kotce pociemniało w oczach i upadła na ziemię. Wszyscy czekali w milczeniu. [...] Aria z trudem podniosła się i usiadła. Złoty Ogon polizał ją na uchu. Popatrzyła na Variana. Zaczęła płakać. Ze szczęścia. Zobaczyła, iż Varian się poruszył i zakaszlał. Otworzył oczy i popatrzył na Arię.- Dziękuje- wyszeptał
Aria po prostu się na niego rzuciła. Przytuliła i polizała po policzku.-Cieszę się, że jesteś.
Złoty Ogon odszedł do reszty klanu prowadzony przez Panterzą Skórę do obozu. Aria tylko rzuciła mu szybkie pozdrowienie głową i poszła razem z wszystkimi dwunożnymi do Zamku. Była trochę ranna, lecz dotrzymywała kroku Varianowi. Razem weszli przez drzwi i udali się do zamkowego lekarza.
Omg 938 słów😮
Dziękuje że czytacie rozdziały😍Bayoo~Aria