8.

255 17 1
                                    

Nowy rok, nowe 3 rozdziały

Zawsze miałem wrażenie, że kiedyś byłem szczuplejszy, a aktualnie spasłem się jak świnia. Ale teraz, gdy zakładam stare spodnie, (które przeleżały wieki na strychu) dochodzę do wniosku, że nie tylko schudłem, ale i zmalałem. Moje niegdyś ulubione rurki, teraz leżały na mnie jak dresy, a ich przydługie nogawki sprawiały, że potykałem się co parę kroków, co doprowadzało bliźniaczki do śmiechu. A mamę do zmartwień.

Według niej biorę sobie za dużo na głowę, przesadzam z siłownią i obowiązkami, a znając mnie to pewnie i się stresuje za dużo.

Chyba powinna pogadać z Harrym i jego Louis-powinieneś-wrócić-na-siłownie-bo-o-siebie-nie-dbasz.

Dogadaliby się. Jak nic.

Dla niekumatych, to był sarkazm.

A skoro już o Harrym mowa, to nie zgadniecie kto obudził mnie o szóstej, gdy smacznie sobie spałem? No oczywiście, że Trewor. Krzyczał, ba. On się na mnie darł, a pomijając kilka ostrzejszych przekleństw, brzmiało to mniej więcej tak:"Ty zjebany ciulu mógłbyś czasem pomyśleć o kimś innym niż o twojej zasranej dupie. Kurwa miałeś być na tych jebanych nagraniach, a nie dupę szlajasz. Jeżeli w ciągu dwóch godzin nie przyjedziesz, to uroczyście przysięgam że skopie Ci te mordę na kwaśne kurwa jabłko!"

Rozłączyłem się grzecznie blokując jego kontakt, żeby nie truł mi więcej "zasranej dupy" jak sam się wyraził. Dopiero co pogodziłem się ze swoją egzystencją na tym pustym i szarym świecie bez ukochanego, a mój bardzo-się-martwiący-manager chce mnie narażać na kolejne załamanie, które nastąpi na pewno przy kontakcie z Harrym.

Dlatego tu przyjechałem. Zebrać siły, powrócić do dawnych chwil i odseparować się od problemów, a w tym przypadku imię Harry było ich synonimem. Ale skąd Trewor mógłby o tym wiedzieć? Nigdy mu o niczym prywatnym nie mówimy, to typ człowieka któremu trudno zaufać,bo wiadomo, że w złości może powiedzieć za dużo. Pewnie nie wie że Larry WAS real... Wolałbym oczywiście IS, ale no cóż... Marzenia egh.

Chciałem wyjść do kuchni i zrobić sobie śniadanie, gdy mój telefon ponownie się rozdzwonił, a na wyświetlaczu ujrzałem imię mojego drugiego managera. Trochę dziwne by było, gdyby Treworiusz nie zainteresował się moim wyjazdem. Dlatego odebrałem.

-Cześć, Louis- zwrócił się do mnie, a ja aż odetchnąłem słysząc ton jego głosu. Czyli chyba mnie nie zabije.

-Witaj, ta cała sprawa z wyjazdem...- zacząłem się tłumaczyć, jednak przerwał mi głos ze słuchawki.

-Luzik.- Chyba nawet się uśmiechnął.- Szczerze mówiąc, gdyby nie Trewor nic nie wiedziałbym o twoim wyjeździe.- Teraz na 100% się zaśmiał, więc też postanowiłem troszkę się "rozluźnić". Chociaż Treworiusz serio nigdy się mną nie interesował, więc ten żart troszkę zabolał.

-Zrobił mi pogadankę...- potwierdziłem-...a sam doskonale wiesz, jak potrafi dogadać gdy się wkurzy.

-Czyli nie muszę ci tłumaczyć, że masz jak najszybciej wracać do domu?- upewnił się

-No

-Ok, to do kiedyś tam.- Rzucił, i się rozłączył. A ja poczułem się sam jak palec, jednak w tym gorszym sensie.

Co innego siedzieć samemu na pustyni, a co innego siedzieć ściśniętym w tłumie ludzi, lecz czuć się samotnym. Wiem, że rozumiecie o co mi chodzi.

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że na dole, w kuchni kręci się mama, a bliźniaczki śpią w najlepsze w pokoju obok. I ich obecność była dla mnie naprawdę ważna, były dla mnie całym światem. Tylko, że ten świat był bardzo skomplikowany, i walił się, na łeb na szyję, bez pewnego bruneta, i nie, nie mam tu na myśli Treworiusza.

Strong | l.s.  //zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz