5.

326 23 4
                                        


Prezencik🌹🌹

-Na długo przyjechałeś?- zapytała Jay patrząc na mnie i bliźniaczki w spokoju przeżuwające jajecznicę.

-Aż będę im potrzebny- prychnąłem biorąc łyk nowej kawy.

-Okej, rozumiem...- skinęła głową mama przestając wpatrywać się we mnie i spuściła wzrok. Przez chwilę jedliśmy w milczeniu przerywanym głośnym mlaskaniem którejś z sióstr.

-Masz jakieś bagaże?- zapytała rezolutnie znowu na mnie spoglądając.

-Niestety nie... Masz moje stare ubrania?- upewniłem się.

-Mam, spokojnie- uśmiechnęła się do mnie, a ja wyciągnąłem wibrujący telefon, na ekranie którego wyświetlała się wiadomość od Boba.

Od: Bob

Na ile mam rezerwować hotel?

Zamyśliłem się co mu odpisać, przy okazji biorąc łyk kawy. Jay spojrzała na mnie z niepokojem.

-Coś się stało?- zmartwiła się widząc mój wyraz twarzy.- Musisz już wracać?

-Nieee, na szczęście niee!- uspokoiłem ją, a jej twarz napełniła się spokojem.

-To co się stało?- chciała wiedzieć Lili przekrzywiając głowę i patrząc na mnie z uśmiechem.

-Mój kierowca rezerwuje hotel, głuptasku- zaśmiałem się gilgocząc ją w nosek, przez co zmrużyła oczka z przyjemności.

-Glo tesz chce!- udała zazdrość druga z bliźniaczek podchodząc do mnie. Rozśmieszyło mnie to, i nie chcąc jej "wydumanego" focha zacząłem łaskotać obie na raz.

Zaczęliśmy się śmiać, nawet Jay powstrzymywała chichot. Jednak przemogła to i udając miną "groźną matkę" kazała dziewczynkom wracać do jedzenia. Te posłuchały jej, jednak nie przestawały się śmiać spoglądając na mnie z iskierkami szczęścia w jasnych oczkach.

Były takie bezbronne... W ich twarzach malowała się radość z życia, która kiedyś zostanie im zabrana. Kochałem te dwie istotki tak jak Harrego i jedyne czego dla nich chciałem, to najlepszego dzieciństwa. Bałem się, że ktoś lub coś mogłoby zabrać im szczęście, dlatego starałem się je jak najbardziej uszczęśliwić swoją obecnością. Z rozczuleniem przysłuchiwałem się ich siostrzanej sprzeczce i  przyglądałem się ich roześmianym twarzom, bo w brew pozoru nie były całkowicie do siebie podobne. Glo była bardzo podobna do mamy. Miała jej uśmiech, który w młodości niejednokrotnie wywoływał i ten mój. Natomiast Lili miała sylwetkę jak Lottie, a ząbki które ukazywała podczas szczerego uśmiechu (co prawda szczerbate mleczaki) przypominały mi te od taty.

Mówiąc tata nie mam na myśli mojego rodziciela. Troy zostawił mnie i mamę, gdy ta była w ciąży z Lottie. Powiedział, że już nas nie kocha, a poza tym ma dziecko z inną. Dlatego zostaliśmy sami, bez pieniędzy (Troy zarabiał na nasze utrzymanie) i bez widoków na przyszłość. Dlatego mama nie mogła długo ubolewać nad zdradzieckim mężem i pośpiesznie udała się do opieki społecznej chcąc dostać mieszkanie socjalne i pomoc w znalezieniu pracy. Jednak koniec końców nie znalazła mieszkania, tylko pana Tommilsona, który jak się pewnie domyślacie, nie był moim przyszłym ojczymem, tylko jego bratem!  Zamieszkaliśmy u niego, jednak nie na długo.

Mama i Andrew zostali parą, z tego co wiem Andrew nawet się oświadczył, jednak Jay nie była gotowa na kolejne małżeństwo. Jesienią urodziła się Lottie, powodując wybuch rodzicielskiej miłości u mężczyzny, który od razu zaprosił całą swoją  rodzinę. Dlatego na chrzciny mojej siostry  zjechało się mnóstwo ciotek, babć i innych krewnych złączonych krwią z przyszywanym ojcem dziecka. Zjawił się też Sam- starszy brat i jak się okazało chrzestny Lottie. Tutaj też wszyscy mnie poznali stwierdzając, że jestem "rozkosznym chłopcem". Czemu się dziwić- pięcioletni chłopcy są niezwykle czarujący.

Strong | l.s.  //zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz