13

258 18 0
                                    

Maraton 1/?

 Gdy Hazz wszedł do pokoju, poczułem się, jakby ponownie złamano mi serce. I nie było to spowodowane tylko jego widokiem. On miał na sobie moją koszulkę. 

Znaczy się, jego.

Znaczy się moją, ale jego.

Znaczy się... Eh. Po prostu zawsze, gdy do niego przychodziłem na noc i spaliśmy razem, ubierałem te koszulkę. Była na mnie troszeczkę za szeroka i pachniała Harrym, ale kochałem ją całym sercem właśnie dlatego, że taka była.

A teraz, jak gdyby nigdy nic, on siedział w niej obok mnie i znowu miałem ochotę ryczeć jak pięcioletnie dziecko. Chociaż, pięciolatki aż tak często nie płaczą... Miałem ochotę bardzo, bardzo płakać. 

Zaczęła się rozmowa o nowej piosence, coś o fałszywej  miłości i dramatycznych kochankach. Nie słuchałem za bardzo, myśląc nad wszystkim co mnie czekało.  Pozwoliłem, by sami zadecydowali, czy ma być fis-dur, b-dur czy może a-mol. W sumie, co mi do tego?

-Co o tym myślisz, Loulou?- spojrzałem w oczy Liama głośno przełykając gulę w gardle.

-Myślę, że muszę Wam coś powiedzieć...- wyszeptałem bardzo cicho, mając nadzieję, że nie usłyszą a jedynie uznają to za jakiś szmer. Nie byłem gotowy, jednak wiedziałem, że i tak muszę to zrobić.

-Czyli d-dur?-dopytywał Nialler.

-Nie o to chodzi... Nie chodzi o zespół, znaczy się chodzi, ale bardziej o mnie i...- zacząłem się plątać.

-O co chodzi?- zapytał z troską Niall.- masz swoją piosenkę?

-Jesu, Niall, daj mu dokończyć- prychnął Liam spoglądając na mnie, a ja podziękowałem mu w milczeniu za stłumienie słowotoku blondyna.

-Otóż...-zacząłem, powoli dobierając słowa. - Śpiewanie przestało sprawiać mi taką przyjemność jak kiedyś, mój głos stracił wiele na brzmieniu.- każde kolejne kłamstwo bolało mnie coraz bardziej, jednak musiałem brnąć dzielnie.- Nie mam ochoty na przyjeżdżanie na spotkania, koncerty zrobiły się nużące, a fani wkurzający. Dlatego, muszę odejść.- zakończyłem podnosząc na nich wzrok.

-Ciebie popierdoliło?- stwierdził Niall z przerażeniem w głosie.- Czym będzie One Direction bez Ciebie?

-Zespołem, bez beztalencia plątającego się między mikrofonami- powiedziałem całkiem szczerze. 

-Jakiego beztalencia?!- załamał się Liam podchodząc do mnie.- Louis, jesteś wspaniałym i utalentowanym przyjacielem, bez ciebie to wszystko nie ma sensu...

-Ale ja już podjąłem decyzję.- wyznałem ledwie powstrzymując łzy cisnące mi się do oczu. -Podpisałem już anulacje umowy z Treworem i wytwórnią, a to spotkanie ma tylko i wyłącznie informacyjny cel.

Z oczu Liama odpłynęła całkowita nadzieja, a uśmiech starł się z jego twarzy. Niall miał zamknięte oczy, chyba płakał. Nie widziałem reakcji Harrego, który nie odezwał się do mnie choćby jednym słowem. 

Ale musiałem to znieść. To przecież dopiero początek trudności, które na mnie czekają.

-To ja będę się już zbierał...- wymamrotałem wstając powoli, a Niall wodził za mną załzawionym wzrokiem.

-Nie pożegnasz się jak człowiek?- zapytał rozkładając ramiona. Na to i ja pękłem, wpadając mu w braterskie objęcia.

Pewnie było to dla nich trochę dziwne. Płakałem, mimo że nikt nie kazał mi odejść z zespołu. Ale ja nie chciałem tego robić. Ja musiałem.

Strong | l.s.  //zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz