AKTYWNOŚĆ LUDZIEEEE
♥♥komentowanie nic was nie kosztuje, a mi daje duuużo szczęścia ♥♥
Bożeee, Harreh to książę Czaruś. Łamie serca wszyskim.
Nawet mnie, Louisowi Tomlinsonwi.
Miałem się kurwa cieszyć, że moja siostra, moje bubu wraca do zdrowia psychicznego i może będziemy mogli wreszcie normalnie porozmawiać.
Ale nie, kurwa niee...
Całe media muszą kurwa huczeć od jebanego Harrego Stylesa i jego nowej narzeczonej!
Tak, dobrze słyszycie.
Harry Styles się oświadczył.
Wiecie kiedy?
Dwudziestego ósmego kwietnia.
Kurwa.
28 to nasza jebana cyfra. Przynajmniej taka była.
Naprawdę, byłem gotów już się zajebać i zniknąć z tego chujowego świata, ale podtrzymywała mnie jedna myśl. Dzisiaj wreszcie spotkam się z Zaynem. W sumie, dla tego spotkania żyję od kilku ostatnich tygodni.
Bo osobiście, nie zależy mi na odzyskaniu tej przyjaźni. Mam wystarczającą ilość "kumpli" z showbiznesu. Ale mama prosiła. Nie byłbym w stanie jej odmówić.
Może i nie mówię jej o wszystkim, ale jeżeli o coś poprosiła, to musiała mieć w tym jakiś cel.
A uwierzcie, nie mam naprawdę siły na nic. Od tych czterech miesięcy, które spędzam samotnie w łóżku płacząc i kaszląc, zmieniłem się. Wyglądam jak śmierć. Chudy, blady, z worami pod oczyma. Nie pamiętam nawet, jak się uśmiechać. Ręce trzęsą mi się, a mimo tego, że mamy już kwiecień, ja nadal jest środek zimy. Na Syberii. Nawet spisałem jebany testament, powierzając cały majątek fundacji walczącej z pylicą.
Dlatego nie mogłem długo płakać za zaręczonym już Harrym. Nadzieja na odzyskanie go spadła poniżej zera, więc na chuj marnować łzy?
Miałem dużo do zrobienia. Nawet zamówiłem sobie makijażystkę, która na mój widok omal nie zemdlała. Pisałem jej, że jest ze mną źle, ale chyba nie sądziła, że aż tak.
Ale dała sobie radę. Po trzech godzinach przestałem wyglądać jak gówno, a po kolejnych trzech wyglądałem prawie jak zawsze. Tak, spędziłem sześć godzin, by wyjść na spotkanie z przyjacielem. Ale wiecie, papparazzi i fani mogą pojawić się wszędzie, zawsze trzeba być gotowym.
I patrząc w lustro, sam prawie uwierzyłem, że wszystko jest w porządku. Że wszystko jest w kurewskim porządku. I pierwszy raz od wieków wziąłem tabletki od gorączki i osłabiające dreszcze. Nie chciałem, by złe samopoczucie zepsuło nam spotkanie.
Bob był jak zwykle punktualny. Nie mam pojęcia, jak ten człowiek to robił w zakorkowanym Londynie, ale nigdy się nie spóźniał. I chyba zrobiło mu się nieco weselej, gdy zobaczył mnie takiego jak kiedyś. Uśmiechniętego, z kolorami na twarzy. Może i w workowatej bluzie która maskowała wystające żebra i nie do końca szczęśliwego, ale z pozoru robiłem dobre wrażenie.
Siadłem na siedzeniu obok kierowcy. Od niepamiętnych czasów jeździłem z tyłu, co go trochę zdziwiło. Może i nic mu nie mówiłem, ale Bob nie jest głupi i ma media społecznościowe z których może to i owo wyczytać na mój temat. A nad tym, czy jest to plotka czy prawdziwa informacja, musi się niestety zastanawiać sam.
Ruszyliśmy nienaturalnie pustą ulicą. Byliśmy z Zee umówieni w małej kawiarni, gdzie nie będziemy się za bardzo rzucać w oczy. Miałem dobry humor, z czego sam byłem zdziwiony, bo halo! Ktoś, za kim wypłakiwałem oczy przez ostatnie kilka miesięcy właśnie się oświadczył komuś innemu niż mnie!
![](https://img.wattpad.com/cover/168638893-288-k183392.jpg)
CZYTASZ
Strong | l.s. //zakończone
FanfictionHarry i Louis byli parą praktycznie od zawsze. Ciężko było wyobrazić sobie ich osobno. Lecz ta z pozoru idealna para nie miała się tak łatwo, jak może się wydawać. Jakoż iż obaj byli mężczyznami, musieli ukrywać swoją młodzieńczą miłość, która jedn...