W mediach Last day of summer, bo dni pełne słońca, beztroski i radości już się skończyły. Nadchodzi mrok.
♠♠♠
Wpatrywałam się w nierozpakowane walizki z rosnącym niepokojem. Zwykle ktoś rozwieszał moje rzeczy. Z przyjemnością zajęłabym się tym sama, ale nie wiedziałam, czy powinnam. Świat dyplomacji opierał się na dyskretnych sygnałach. Stojące w progu bagaże były wyraźnym znakiem, że stałam się persona non grata. Czekałam tylko na informację, że mój pobyt dobiegł końca.
Rozpamiętywałam każde słowo, które padło podczas obiadu z mister Mileshem. Winiłam się za niespełnienie oczekiwań, jakiekolwiek by one nie były. Sięgnęłam po telefon, chciałam zadzwonić do Sekretarza i wybadać, czy już rezerwował lot, ale odrzuciłam tę myśl. Gdyby tak było, sam by się odezwał. Nie odmówiłby sobie przyjemności wywołania awantury. Zastanawiałam się, czy ochrona pozwoliłaby mi pospacerować po plaży. Postanowiłam spróbować. Pociągnęłam za klamkę i niemal zderzyłam się z szerokimi placami.
– Mogę w czymś pomóc? – Ochroniarz odwrócił się do mnie.
– Chciałam wyjść na plażę.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
– Obawiam się, że to nie będzie możliwe. Proszę wrócić do siebie. – Wyciągnął ramię, blokując drogę.
– Gdzie ta lalunia? – usłyszałam Ricka. – Miała do mnie wpaść.
Kogo Rick obdarzył tym niewdzięcznym epitetem? Wylałabym na niego drinka, gdyby tak powiedział o mnie, a jednocześnie wydrapała oczy, gdyby czekał na inną. Otworzyłam się przed nim, jak przed nikim innym i poczułabym się źle, gdybym była przelotną zachcianką. Chciałam wierzyć, że pocałunek w samolocie, że ten taniec był dla niego czymś więcej, bo dla mnie był całym światem. Zdawałam sobie sprawę, że chłopcy pokroju Ricka mogli bez trudu i bez konsekwencji łamać serca. Nie chciałam stać się jego kolejną ofiarą, ale desperacko pragnęłam kogoś bliskiego. Ochrona Sekretarza skutecznie odseparowała mnie od rówieśników. Wyrwałam się na kilka dni. Mogłam zaszaleć w granicach rozsądku.
– Szef zabronił jej wychodzić, sir.
To ja wylądowałam zamknięta. Mówił o mnie! Zwlekałam z powrotem do pokoju. Ochroniarz się niecierpliwił.
– Szef się o niczym nie dowie!
– Przykro mi, sir. Jest poza zasięgiem.
– Pies ogrodnika. Raz sobie sprowadza młodą dupcię i... – Wyłonił się zza zakrętu. – O, Laura, właśnie cię szukałem.
Ochroniarz wpychający mnie do pokoju, stanął przed Rickiem na baczność i zasalutował.
– Wybierałam się na plażę. Podobno nie mogę wyjść.
– Bzdura!
– Sir, ale względy bezpieczeństwa...
– Spocznij, żołnierzu. – Klepnął go w ramię, a mnie objął w talii. – Mam nadzieję, że masz pod spodem bikini. – Widząc moje zmieszanie, bardzo się ucieszył. – Czyli kąpiemy się nago!
– Chciałam tylko pospacerować.
Rick wzruszył ramionami i odpłynął do swoich myśli. Zadziwiające, jak ten chłopak się zachowywał. W jednej chwili był uroczy, w następnej nieobecny. Cisza zaczynała mi doskwierać, a w dodatku zaburczało mi w brzuchu. Zawstydziłam się. Posiłki spożywane w towarzystwie Mileshów kołkiem w gardle stawały. Ostatni porządny jadłam wczoraj w szkole.
CZYTASZ
[Rodzina Milesh 1] Nowe rozdanie
Novela JuvenilMarcosa i Mata baskijski półświatek nazywał braćmi Milesh. Dwadzieścia lat temu, byli nierozłączni. Mieli tylko siebie. Mówiono, że skoczyliby za sobą w ogień. Dzisiaj już nie są obszarpanymi chłopakami z portu, dzierżą stery w mafijnym biznesie i s...