Patrzyłam w duże lustro patrząc na siebie w nowej, drogiej sukience. Dzień jaki spędziłam wczoraj z Valdes był dla mnie ważny. Jej osoba zadawała mi ból, ale też ujmowała. Wzięłam głęboki wdech i marzyłam tylko żeby się obudzić z tego snu. Chciałam, żeby to był sen. Niestety nie każdy ma to co by chciał, a moja kolorowa bajka nie mogła trwać wiecznie.
– Widzę, że się smucisz – na głos mojego gościa odwracam się gwałtownie.
– Co ty tu robisz? – pytam. Bądź co bądź ten podrywacz wtargnął do mojego pokoju. Ten nie odpowiadał tylko mi się przyglądał. Po chwili zaczął się zbliżać nadal patrząc mi odważnie w oczy. Kiedy stal blisko mnie tak blisko, że czułam jego perfumy, podniósł rękę i dotknął mojego policzka. Nie widziałam czy powinnam go odepchnąć czy mu pozwolić na ten w gruncie przyjemny gest.
– Nie do twarzy ci ze smutkiem – mruczy przybliżając się jeszcze bliżej mnie. Patrzę jak zahipnotyzowana w jego oczu. Nie mam powodu by go dalej odrzucać. Uśmiecham się delikatnie i zbliżam swoją twarz do jego. Kiedy już nasze usta dzielą milimetry słyszę czujesz chrząknięcie. Szybko się od niego odsuwam i widzę jak mój ojciec stoi w progu. I widzę niezadowolenie na twarzy Valdesa – Do zobaczenia, Emily – Mówi lekko się uśmiechając i szybkim krokiem wychodząc z pomieszczenia. Zimna twarz ojca mnie niepokoi. Czuję się jakbym przynajmniej kogoś zabiła i wsadziła w kawałkach do lodówki. Po chwili się odwraca i również znika z moich oczu. Mam nadzieję, że się nie pobiją przynajmniej tam na dole. Wiem, że dopiero co byłam z Jimem, ale nie mam zamiaru po nim płakać. On nie płacze. Wyciągam telefon i odczytuje jeszcze raz wiadomość, która rozwaliła cały mój świat. Uśmiecham się gorzko i wiem, że muszę skończyć z przeszłością. Usuwam wiadomość jak i jego numer. Nie ma go. Nie ma powrotu, płaczu. Teraz muszę być silna... wiele razy to powtarzałam, ale teraz w moich myślach brzmi to bardziej prawdziwie i możliwie.
❤️❤️❤️