Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, rzuciłam Jimowi, spojrzenie, które mówiło jak bardzo nie chce mi się gościć tutaj tego człowieka. Poszłam na szpilkach otworzyć naszemu gościowi. Zaprosiłam Carlosa do środka.
– Witam. Cieszę się, że mnie zaprosiliście – zamknęłam za nim bacznie mu się przyglądając. Byłam ciekawa też tego człowieka. Nie bał się mnie ani Jamesa. Nie krępował się patrząc na moje nogi i lekki dekolt. Nie martwił się, że w każdej chwili może stracić życie.
– Uważaj. Kopiesz sobie grób – powiedziałam na co ten jeszcze szerzej się uśmiechnął.
– Jak każdy kogo znamy – po chwili ruszyłam w stronę Jima. Żałowałam, że nie założyłam dłuższej sukienki. Jedno było pewne, nasz gość nie był taki jak Mycroft.
Oparta o Jima, przyglądałam się jak podają sobie dłonie. Czy aby stał przed nami godny przeciwnik.
– W końcu mogę zobaczyć kto przeszkadza mi w interesach – powiedział na co się zdziwiłam. Chyba muszę z nim porozmawiać o mojej roli w jego życiu.
– Chciałem się spotkać. Przeszkadzanie wam, było najlepszym sposobem na zwrócenie twojej uwagi i miłą pogawędkę – Valdes, spojrzał na mnie przelotnie i usiadł wygodnie na fotelu. Wiedziałam, że to jak się zachowuje wprowadza Jima we wściekłość. Po chwili wszyscy siedzieliśmy w milczeniu. Jim patrzył na Carlosa, a ja na Sebastiana.
– Czemu byłeś u mojego ojca? – zadałam pytanie.
– Obserwowałem cię, kiedy się bawiłaś z bratem. To ja przywiozłem was do Magnussena – nie powiem, zdziwiłam się. Kiedy usłyszałam prychnięcie ze strony Jima, to nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
– Jakiś ty uczynny – na jego słowa wstawałam i usiadłam na jego kolana.
– Jimmy – dotknęłam jego policzka – Chyba nie jesteś zazdrosny... – spojrzała pusto na naszego gościa –...o niego – pocałowałam Jamesa w policzek, płynnie wyciągnęłam nożyk i przystawiłam mu do gardła.
– Tylko nie zgub go, może ci się jeszcze przydać – zaśmiał się.
– Czy możemy wrócić do interesów? – usłyszałam zdenerwowany głos Valdesa. Przynajmniej odrobinę pokazałam kto ma tu władzę.
❤️❤️❤️