Wychodzę z samochodu. Coraz bardziej mam wątpliwości czy aby napewno przyjazd tu był najlepszym pomysłem. Wiem, że gdzieś jest Seb, ale boje się, że jesteśmy za bardzo pewni. Dlaczego się boje? Nie mogę się bać! Jestem szalona, gram dla zabawy, a to jest rozrywka idealna. Widzę jak wychodzi na zewnątrz. Uśmiecha się pewnie i wiem, że nie mogę go lekceważyć.
– Wybacz za spóźnienie, były korki – uśmiecham się lekko, a on szybko do mnie podchodzi. Całuje mnie i obejmuje w tali. Wiem, że Jim kontroluje wszystko co się dzieje. Nie wiem co robić i odwzajemniam jego pocałunek. Odsuwam się po chwili – Carlos... – zaczynam na co ten mi przerywa.
– Wybacz, nie mogłem się powstrzymać – uśmiecha się przepraszająco i wyciąga do mnie ramię. Ujmuje je i pozwalam się zaprowadzić do środka, mimo swoich wątpliwości. Widzę naprawdę świetnie przygotowaną kolację.
– Sam tego nie zrobiłeś – mówię od razu. Nie mogę uwierzyć kiedy widzę jego uśmiech.
– Sam gotowałem – trzeba przyznać, że byłam pod wrażeniem.
– Naprawdę to wygląda świetnie – pomaga mi zdjąć płaszcz. Po chwili siadam przy stole, a on niedaleko mnie.
– Cieszę się, że ci się podoba – szczerze wieczór mija miło, tak miło, że zapomniałam przez chwilę po co tu przyszłam. Kiedy mężczyzna na chwilę znika wyjmuje proszek i szybko wsypuję zawartość do jego kieliszka. Kiedy udaje mi się bez przeszkód to zrobić, poprawiam sukienkę i włosy. Pojawia się dopiero po chwili.
– Nie zrobiliśmy jednego – mówi wesoło i bierze swój kieliszek – Toast – śmieje się i wstaje biorąc swój. Podchodzi do mnie, a po chwili kładzie kieliszek i zabiera mój. Całuje mnie szybko. Coś mi tu nie pasuje... Odrywa się odmenie i podaję mi kieliszek – Za spotkanie – śmieję się.
– Za spotkanie – powtarzam i pije tylko trochę, tak jak on.
– O jeju... – widzę jego udawany smutek – Chyba pomyliłem kieliszki – patrzę na niego z niedowierzaniem i opuszczam kieliszek. Zanim zdążę jeszcze jakoś zareagować, czuje ból z tyłu i czyjeś ramiona, które chronią mnie od upadku.
💓💓💓