Nie wiem ile już piłam, ale nie miałam zamiaru przestać. Sebastian spał na kanapie, a ja to wykorzystywałam zatapiając swoje smutki. Jima nie było. Nadal. Nie zamierzałam go szukać, byłam na to zbyt dumna. Podeszłam na Morana go budząc.
– Sebastian – mówię, by go obudzić.
– Wybacz... – dopiero po chwili zauważył mój stan – Piłaś – stwierdził.
– Zabierz mnie z tego mieszkania – mówię na co od razu wstaje i bierze kluczyki.
– Gdzie? – zapytał, kiedy pomógł mi założyć płaszcz.
– Gdzieś za miasto – wchodzimy do samochodu i jedziemy w ciszy. Po dłuższym czasie widzę jak wyjeżdżamy z Londynu. Jeszcze parę minut, a się zatrzymujemy. Wychodzimy, a ja uśmiecham się lekko.
– Woda, cisza to idealne miejsce – podchodzę bliżej brzegu i patrzę daleko przed siebie. Jest cisza między nami – Gdyby nie moja twarz to może byłby tego wieczoru ze mną.
– Przestań. Zależy mu na tobie – poczułam jego rękę na swoim ramieniu.
– Widać – prychnełam.
– Umiesz rzucać kaczki? – zadał mi pytanie, na, które się zdiwiłam.
– Nigdy, nie miałam czasu na takie rzeczy – przyznałam.
– Teraz czas to nadrobić – powiedział schylając się po kamyki.
– Dziękuję.
❤️☹️❤️❤️❤️❤️