Rozdział 1

13.3K 477 25
                                    

- Amando. - Słyszałam mruczenie Michaela, który prawie zasypiał przytulając się do mnie po ciężkim dniu w pracy. 

Po zjedzeniu sytego obiadu postanowiliśmy przenieść się do sypialni, w naszym mieszkaniu, które znajdowało się niedaleko centrum Seattle, zbyt blisko tego z czym walczę od lat. Tuż obok miejsca moich pokus, wspaniałych chwil, mojej dawnej, niespełnionej miłości. 

Potrząsam głową, nie chcę myśleć o tym wszystkim po raz kolejny, za dużo rzeczy wraca do mnie, kiedy chcę zagłębiać się w tak odległe rajony mojej przeszłości. 

Przeszłości, z którą walczę od 4 lat. Przeszłości, o której nikt nie może się dowiedzieć, to by mnie zrujnowało, zrujnowało moje spokojne małżeństwo. To byłaby zbyt wielka próba dla mojego związku, żebym mogła wyjść z niej zwycięsko. A tak naprawdę wciąż się boję.

Boję się, że kiedy powrócę pamięcią do tego wszystkiego, kiedy znajdę się za blisko, miejsca gdzie zostało wieki temu zniszczone moje serce to wszystko wróci, a ja zatęsknię. Zatęsknię, za innymi ramionami, które tuliły mnie do snu co noc.

Odwracam głowę w stronę mojego męża - znanego prawnika, mimo upływu lat jest wciąż przystojny. Lekki zarost zdobi jego policzki, a usta, które znam tak dobrze wciąż mogą zatracać. Pod obecnie zamkniętymi powiekami, kryją się oczy koloru niemal lazurowego. Jest ideałem, dla którego mogłyby stracić głowę liczne kobiety. Głowy, której ja sama nigdy dla niego nie straciłam. 

I muszę być ze sobą szczera, że jest mi z tym źle. Chciałabym pokochać to tak mocno, jak mogę, ale wiem że to nigdy się nie uda. To nie wyjdzie mi tylko z jednego prostego powodu. Mimo, że kocham Michaela całą sobą, to nigdy nie będzie ON. 

ON - człowiek, który przed laty skradł moje serce, znając moją niechlubną przeszłość, będąc w niej całkowicie obecny, ciągnąc mnie wciąż w dół. Pokochałam go całą sobą i nigdy już nic więcej dla mnie nie zostało. Na tym polegał problem tego "związku" brał za dużo, żeby dla mnie mogło cokolwiek zostać. 

Wyszłam z tego całkowicie zdruzgotana i ze zbyt wielką ilością ran, żeby chociażby myśleć, że kiedykolwiek uda mi się znaleźć męża, być w stanie oddać mu się chodź w najmniejszym stopniu. Ale myliłam się i cieszę się z tego. 

Czas mijał, a ja zamknęłam go w dalekich otchłaniach mojego umysłu, oraz serca. Tak daleko, żeby nikt tego nie znalazł, żeby nie wyrwał mi tego, ale także żeby chronić siebie samą i ludzi wokół mnie. Nie chcę wiedzieć, jak zachowałby się Michael znając moje tajemnice. Czy patrzyłby na mnie ze zniesmaczeniem wiedząc, jak wcześniej obchodziłam się sama ze sobą? Czy byłby na tyle dobry, żeby zapomnieć o tym i żyć, jak wcześniej, skoro nawet ja sama tego nie umiałam po tylu latach?

Zbyt zmęczona na kolejną porcję przemyśleń, znudzona ciągłą walką z samą sobą, zapadłam w sen, bezpieczny, stonowany sen, w ramionach mojego męża w akompaniamencie cichego pobrzękiwania telewizora w tle. 

Nie wiem ile trwałam w lekkiej mgiełce snu, w świadomości pomiędzy jawą, a całkowitym odpoczynkiem umysłu, może kilka chwil, a może godzin? 

Lecz, kiedy odwracam głowę w przeciwną stronę - zamieram. 

W ekranie telewizora widnieje postać, której miałam już nigdy nie zobaczyć, człowiek przez którego tak długo walczę z własnym życiem, ze wspomnieniami. 

Zielone tęczówki wywiercają we mnie dziurę, nawet teraz, po tylu latach, przez ekran telewizora, to jest jedyne, na czym mogę się skupić. Te oczy, niegdyś widziałam je z tak bliska. Lodowate, pełne czułości, zasnutę mgłą przyjemności nieuchronnie zbliżającego się orgazmu. Teraz były nijakie, były puste, patrzyłam w nie, ale to nie było to samo, nie odbijałam się w nich. 

Dorósł, zmężniał. Nic dziwnego, czas nie stoi w miejscu, minęły przecież 4 lata, nie miałam prawa wymagać, żeby pamiętał o mnie, ponieważ ja sama tak bardzo chciałam o nim zapomnieć. Jego niegdyś roztrzepane loki, które żyły własnym życiem są obecnie idealnie ułożone, nieco dłuższe, zaczesane do tyłu, sprawiając, że wygląda dojrzalej, bardziej męsko. 

Usta poruszają się płynnie, ale w uszach za bardzo szumi mi krew, żebym wiedziała o czym mówi, te usta były stworzone to rzeczy tak cudownych, że na samą myśl czuję ucisk w podbrzuszu. Nie chcę tego, mam męża. Ale nie poradzę nic na to jak bardzo mój zdradziecki umysł i ciało wciąż reagują na jego widok. 

Widziałam w ekranie telewizora twarz przed którą staram się uciec od 4 lat, która nie nawiedzała mnie już, dała mi spokój, zniknęła razem z moją przeszłością. 

Harry Styles - jedna osoba, tyle sprzeczności, tyle skrajności. Wywołuje tyle emocji w moim wnętrzu, kiedy tylko o nim pomyślę. 

Czuję żal, tęsknotę, smutek, nieopanowaną złość, przywiązanie, pożądanie, pasję. Emocje tak głębokie i mocne, że to nie może skończyć się dobrze, nigdy nie mogło. 

Moje ciało musiało napiąć się do granic możliwości, bo leżący obok mnie mąż kręci się, obejmując mnie swoim ramieniem i w końcu podnosi powieki, obudzony ze swojego spokojnego snu, a ukochana twarz niknie z ekranu telewizora. Czuję tęsknotę, chciałabym móc patrzeć na niego cały czas.

- Wszystko w porządku, kochanie? - Głos mojego męża wyrywa mnie z otępienia, przybieram na twarz maskę i odwracam się do niego. 

- Jasne. Wyspałeś się? - Całuję go w kącik ust, a on kiwa głową i przytula mnie mocniej.

- Pójdę wziąć prysznic, gdybyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie znaleźć. 

- Jasne maluszku, wracaj szybko, już tęsknię. - Mówi, kiedy tylko schodzę z łóżka. Wysilam się, żeby wysłać mu najpiękniejszy uśmiech na jaki mnie stać. 

Kocham go, on zasługuje na to, żeby mieć wszystko co najlepsze.

Zasługuje na to, żeby mieć mnie, moją miłość. W przeciwieństwie do faceta, który nie zasłużył na nic co ma, nie zasługuje na moją uwagę. 

***

jak zwykle słowna, opowieść na przełomie września - października pojawia się w sierpniu, standardzik! :) mam nadzieję, że spodoba wam się nowa historia, jest nieco dojrzalsza niż poprzednia! buziaki :)

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz