Rozdział 24

3.6K 290 24
                                    

Przez ostatnie kilka dni czułam się naprawdę źle. Poranne mdłości i ogólnie zmęczenie nie opuszczały mnie ani na krok.. Na początku myślałam, że to choroba ale wiem, że nie powinnam się oszukiwać.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego co powinnam podejrzewać. Wierzyłam, że nie zajdę w ciążę po jednym cholernym razie. Z Michaelem także nie zawsze pamiętałam o wzięciu pigułek kiedy było jakieś zamieszanie, a jednak zawsze kończyło się tu tylko na wzdychaniu z ulgą. 

Wprawdzie z Michaelem było zupełnie inaczej z dwóch powodów. 

Po pierwszy Michael był moim mężem, chciał dziecka i wiedziałam, że się ucieszy. Z Harrym nie jestem pewna. Życzyłabym sobie, żeby cieszył się i chciał tego, ale jak będzie.. Nie wiem. Nie jestem głupia, obawiam się jego reakcji, kimże byłabym nie myśląc o nim także w tej sytuacji? 

Z drugiej strony do dziecka z Michaelem nie byłam pewną przez wzgląd na właśnie Harrego. Zbyt świeże wspomnienia o nim budowały w moim organizmie wewnętrzną blokadę, której nie mogłam się pozbyć. Jestem teraz tutaj - szczęśliwa z Stylesem, więc to najwyższy czas prawda? Nie robię się coraz młodsza. Mimo wszystko przed podjęciem jakichkolwiek kroków ku potomstwu, chciałabym tak ważną sprawę z nim przedyskutować. 

Teraz nie ma już za bardzo o czym rozmawiać, jedyne czego potrzebuje to potwierdzenia.

Nie mogłam znaleźć sobie miejsca dobrze wiedząc, że muszę iść do apteki po testy. Wiedziałam, że powinnam zrobić to zanim Harry wróci z klubu, nie chcę go martwić, jeśli będzie to tylko fałszywy alarm. Może to tylko zatrucie.. 

Jestem jednak niemal stu procentowo pewna, że jestem w ciąży. Kobiety to wyczuwają, podświadomie. W zmianie patrzenia na świat czy ogólnemu nastrojowi, poczuciu zmiany wewnątrz, może nie jakiejś ogromnej. Ciężko to werbalnie przekazać, to po prostu trzeba przeżyć. 

Kiedy w końcu nabrałam odwagi po przeanalizowaniu wszystkich "za" oraz "przeciw" wyszłam na ulice Seattle zmierzając ku najbliższej aptece. 

Na szczęście będąc dorosłą kobietą ominęły mnie dziwne spojrzenia pań aptekarek, słyszałam o nich nie raz od moich ciężarnych przyjaciółek. To tak jakby każdy wiek na ciążę był zły. Ludzie są zbyt wścibscy, prawdopodobnie gdyby mogli wypytaliby także czy mam męża oraz ile zarabia. 

Zakupiłam 4 testy, zwarta oraz gotowa wracałam do mojego mieszkania. Bojowe nastawnie opuściło mnie jednak zaraz po przekroczeniu progu łazienki. Wzdychając głośno rozpakowałam je wszystkie i zgodnie z instrukcją postąpiłam tak jak należy.

I jestem tutaj - czekająca, na to co się stanie, jaki będzie wyrok. 

Podczas oczekiwań zaskoczył mnie jednak dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Nie spodziewałam się Harrego tak wcześnie. Myślałam, że zdążę jeszcze oswoić się z wiadomością. 

- Amy? Jesteś? - Słyszę jego krzyk.

- W łazience. - Odkrzykuje i niemal zaraz słyszę jego kroki. 

- Wszystko w porządku? Znów źle się czujesz? - Jego delikatny głos płynie przez drzwi łazienki. Zaciskam dłonie w pięści próbując powstrzymać rozszalałe emocje.

- Tak, zaraz wyjdę.

- Okej, będę w kuchni. - Odchodzi, a ja drżącymi dłońmi biorę za kawałki plastiku. Niby nieszkodliwe, a dzięki nim całe moje życie może się zmień nie do poznania. 

Boje się na nie spojrzeć. Kumuluje całą odwagę i biorę naprawdę głęboki wdech. Raz się żyje, prawda?

Pozytywne.

Wszystkie cztery są pozytywne.

Jezu, będę matką... Ta informacja nie dociera jeszcze do mnie...

- Amy? Idziesz? 

Przełykam ślinę i wyrzucam testy do kosza oraz myje ręce. Na nogach jak z waty podążam w stronę kuchni. Jest mi słabo, czuję się jakbym miała zemdleć, to chyba z natłoku wrażeń. Harry stoi przy kuchence i miesza coś w garnku, szczerze mówiąc byłam naprawdę głodna, ale w tym stanie nie jestem pewna czy przełknę cokolwiek.

- Jezu, wszystko w porządku? - Pyta Harry.

- Tak, dlaczego? - Odpowiadam słabo.

- Jesteś blada jak ściana i trzęsiesz się. Jesteś pewna, że nie jesteś chora? - Podchodzi do mnie kładąc mi dłoń na czoło.

- Tak, to nie choroba.

- Na pewno? Wymiotowałaś i.. Zadzwonię do lekarza. - Kiedy chce już wyjść słowa, które wypływają z moich ust zatrzymują go w pół kroku.

- Nie jestem chora do cholery! Jestem w ciąży. - Zamiera i odwraca się w moją stronę z szeroko otwartymi oczami.

- W czym jesteś? - Pyta drżąco.

- W ciąży, Harry. - Wywracam oczami. 

***

dziękuję wszystkim ciociom dobrej rady, bez których pomocy nie powstałby ten rozdział :D kieruję się tutaj głównie do wszystkich moich cięzarnych koleżanek, oraz poradników internetowych :D moja empatia nie sięga tak daleko aby wejść w ciało ciężarnej, dlatego musiałam pomóc sobie różnymi materiałami :D 

wraz przekazaniam pięknej nowiny, że Amy i Harry będą mieli dzidziusia pojawia się kolejna może mniej przyjemna. a mianowicie kończymy better half za dokładnie jeden rozdział i epilog :D jak się z tym czujecie? ja szczerze mówiąc jestem zwarta i gotowa aby wziąć się za kolejną lub kolejne (^^) nowe książki!

miłego dnia, misie królisie :))

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz