Rozdział 11

4.9K 277 18
                                    

Weekend z Michaelem z dala od miejskiego zgiełku, wyrzutów sumienia, Harrego, wątpliwości, pracy, przytłaczającego stresu niestety dobiegł końca. Ale tak już bywa, dobre rzeczy znikają dużo szybciej, niż te raniące. 

I nie nawiązuje tutaj do Harrego.. 

No dobra, może trochę.. 

Cóż, moja pewność tego, że to wszystko zakończę zginęła razem z zdenerwowanym głosem Harrego, który niemal błagał, żebym go nie opuszczała. Wciąż nie rozumiem dlaczego.. Przecież jesteśmy dla siebie nikim, prawda? To co było nie ma już prawa wrócić, nie mamy możliwości cofnięcia się w czasie i pójścia inną drogą. Dlaczego więc, każde z nas nie może pójść w swoją stronę? 

Mój umysł zalewa fala wątpliwości i niechlubnych myśli o tym, że może jemu naprawdę na mnie zależy? Przecież mogło by tak być, mógłby troszczyć się o mnie tak bardzo jak ja o niego, mogłabym być jedyną osobą w jego myślach, tak samo jak on jedynym w moich. Tak myślę.. A potem, potem przypominam sobie kim jest i co mi zrobił. I dociera do mnie, że on nigdy nie będzie tym, za kogo go brałam. To źle mieć wyidealizowany profil jakiejś osoby w naszych głowach. Prawda może potem uderzyć w nas zbyt brutalnie. Przekonałam się o tym na własnej skórze, a mimo to ciągle wracam. Nieprzerwanie pakuje się w wir wspomnień, myśli oraz uczuć, o których przecież nie powinnam już pamiętać. Nie powinna tego robić kobieta, która jest w związku małżeńskim.

Wiem, że jestem tylko człowiekiem i trudno pogodzić mi się z losem, przyjąć to co mi dał i będąc za to wdzięczną. Wciąż mam wrażenie, że to tylko ochłap, że gdybym wybrała inaczej, byłabym teraz szczęśliwa. A może to tylko moje wyobrażenie? 

Nigdy nie potrafiłam myśleć realnie w związku z Harrym. Tak jakby jego osoba starała się omamić mój umysł i zmysły choćby najmniejszym dotykiem czy słowem. Pragnę przeklinać siebie, że jestem na to tak bardzo podatna. 

Jednakże moje myśli o Harrym schodzą na boczny tor, kiedy widzę jak bardzo Michael jest zdenerwowany w drodze powrotnej do Seattle. Jest poważnym prawnikiem i rozumiem, że może być zestresowany, ale nigdy nie widziałam, żeby jego ręce, aż tak bardzo zaciskały się na kierownicy. Albo, żeby jego oczy były tak bardzo rozbiegane. Zastanawiałam się, czy może on się wie o moim romansie. 

Aczkolwiek on nie wygląda jakby odkrył, że ja coś ukrywam, przeciwnie. To wszystko mówi mi, że to on coś przede mną chowa. Będąc z człowiekiem tak długo znasz jego nawyki, nawet jeśli próbuje ukryć to wszystko pod maską, po takim czasie spęczonym razem widzisz każdą malutką ryskę na tej powłoce, każde zawahanie w próbowaniu utrzymania czegoś w sekrecie. 

Zastanawiałam się nawet czy może on nie ma kochanki? Co zrobiłabym wtedy? 

-Wysadzę Cię przy domu i odniosę bagaże. 

- Gdzie jedziesz? - Pytasz zaszokowana.

- Mówię wrócić do firmy, dostałem telefon że stało się coś i powinienem tego dopilnować. Dasz sobie radę, sama, prawda? 

-Tak, pewnie. - Odpowiadam zaskoczona. 

Wita mnie znajomy zapach mojego mieszkania i ukochane ściany. Michael wnosi nasze walizki na piętro, żeby móc pojechać do pracy. Zastanawiam się, czy naprawdę musi jechać do pracy? Może ma kochankę? Nie miałabym mu tego za złe, musiałabym być okropną hipokrytką, a poza tym, wiem że nigdy nie dałam mu sto procent siebie. Nigdy nie poznał całej mnie, nie tak jak.. To takie trudne przestać o tym myśleć, kiedy tak łatwo przechodzę z mojego męża do Harrego.

Michael żegna mnie krótkim pocałunkiem i mówi, że postara się wrócić jak najszybciej. Wzdycham i idę pod prysznic zmęczona podróżą i wszystkimi myślami. 

Popołudnie mija mi na rozpakowywaniu nas, robieniu prania i strategicznym nie myśleniu o żadnym z dwóch mężczyzn w moim życiu. 

Kiedy jestem sama w domu zawszę czuje się trochę lżej, jakbym nie musiała udawać, jestem wtedy trochę mniej Amandą. 

Łapię się na tym, że pasuje mi to, że jestem coraz bardziej wyluzowaną Amy. 

Chce nią być.

To cała ja. 

Po kilku godzinach w progu sypialni zjawia się Michael. Rzuca kilka niezrozumiałych słów i przechodzi po pokoju niemal w kółko.

- Wszystko w porządku? - Pytam.

- Nie, nie jest. Muszę wyjechać, Amando. 

- Co? - Nie tego nie spodziewałam.

- Na dwa, góra trzy dni ponieważ muszę załatwić kilka spraw. Czysto zadowolonych. - Mówi najwidoczniej odczytując moje myśli. 

- Dlaczego tak prędko? 

- Dowiedziałem się dosłownie przed chwilą. Mój klient wpadł w poważne kłopoty i muszę go ratować. - Oh nie! Znam tylko jednego klienta Michaela. Moje serce przyspiesza.

- Czy to ten Harry, którego poznałam? - Pytam i robię wszystko, żeby głos nie zaczął mi drzeć. 

- Nie, nie. Z nim chyba wszystko okej, planował ślub, kiedy ostatnio z nim rozmawiałem. - Och.. Ta wiadomość uderza we mnie niczym rozpędzony pociąg. Czuję się słabo. - Wszystko okej? Bladłaś. 

- Tak.. W porządku. Idź się pakuj, zrobię Ci kawę. - Michael kiwa głową, a ja wstaję i schodzę do kuchni. 

Po kilkunastu minutach mój mąż schodzi z walizką i w pośpiechu bierze kawę w kubku termicznym całując mnie przelotnie w policzek zostawiając mnie samą w domu. Pytam siebie, kiedy tak bardzo się od siebie odsuneliśmy.. 

Kieruję się do salonu i biorę telefon. Kilka sygnałów i wita mnie głos, dzięki któremu moje ciało się rozluźnia bezwiednie. 

- Cześć, Amy tęskniłem. Co u Ciebie? - Wita mnie zachrypnięty tębr po drugiej stronie telefonu. 

- Michael wyjechał na kilka dni. Czy miałbyś ochotę odwiedzić mnie, Harry? - Na moich ustach pojawia się uśmiech. Cieszę się, że znów go zobaczę. 

- Jasne. 

Pomimo tego chaosu, jaki wywołuje swoją osobą, Harry jest moją opoką.

*** 

rozdział jest wcześniej, ponieważ byłam w szkole tylko na 3 godzinki. ja takie biedactwo chore :( jak jestem chora to jestem ogólnie zakręcona jak sprężynka i osłodziłam dziś herbatkę 3 łyżeczkami cukru.. w sumie wszystko okej, tylko ja nie słodzę.. chociaż w sumie to i tak lepiej, niż miałabym ją osolić. dobra, buźka! mam nadzieję, że Wam się spodoba! :* następny.. nie wiem kiedy, ale postaram się żeby był troszkę szybciej. 

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz