Rozdział 3

6.8K 381 18
                                    

Czy jestem zbyt słaba, żeby pójść dalej? Nie przeczę. 

Znów jestem pod tym samym klubem, pod którym znajdowałam się wczoraj. Nie powiedziałam nikomu o tym gdzie się wybieram bo i tak nikt kto zna Amandę nie wie o podwójnym życiu, które prowadzę. A przynajmniej o mojej przeszłości, oni nie znają Amy. Znają Amandę, ułożoną dziewczynę z dobrego domu. Nie, laskę, która rozkłada nogi przed swoim szefem szaleńczo w nim zakochana. Kobietą, która uprawia sprośny seks w dziwnych miejscach. 

Amy się rżnęła - szybko, ostro i mocno. 

Amanda zaś uprawia miłość - delikatnie, powoli, subtelnie. 

Mam swoje alter ego. Każdy jakieś ma, prawda? Ile wyuzdanych dziewcząt kryje się pod maską grzecznych córek? Niestety, szybkie życie na ogół jest toksyczne tak bardzo że zostawia rany. Głębokie rany wypełnione trucizną po brzegi, które nie goją się nie ważne jak wiele czasu upłynęło. 

Live fast die young? *

Wzruszam ramionami. Nic się nie stanie jeśli jeszcze raz chodź na chwilkę, wrócę do tych czasów, prawda? Nikt na tym nie ucierpi, ja odzyskam swój spokój zaspokajając żądze zobaczenia jak żyją ludzi, który zostawi w tym wszystkim podczas gdy ja zwiałam, postawiłam na życie kury domowej, pozwoliłam się zniewolić i zamknąć w złotej klatce. Jestem od tego, żeby leżeć i pachnieć. Nie otaczam się już ludźmi, który żyją od działki do działki, nie znam już tych dziewczyn, które puszczają się w klubowych łazienkach. 

A w zamian nikt nie dowie się nigdy, że byłam niegdyś jedną z nich. 

Nie zrozumcie mnie źle - nie byłam dziwką. W swoim życiu miałam tylko dwóch facetów, tak skrajnie różnych, że aż nie możliwe jest porównanie. 

Z Harrym chodziło o doznania. 

Z Michaelem zaś chodzi o więź. 

Jeśli ktoś wam kiedyś powie, że do seksu bez doznań, pasji, pożądania można przywyknąć to poślijcie mu środkowy palec i wyślijcie do diabła. Za każdym razem marzę o tym, żeby jeszcze raz dać się pieprzyć jak za dawnych lat. Tak, żebym następnego dnia rano nie mogła chodzić. Nie chcę leżeć jak kłoda w ciepłym łóżku z własnym mężem. Marzę, żeby pozwolić posuwać się Harremu, który robił to gwałtownie i za każdym razem chciałam więcej i więcej. 

Czy człowiek także może stać się narkotykiem?

Oh tak. Człowiek jest najniebezpieczniejszym narkotykiem. 

Idę w stronę drzwi wejściowych, nie muszę się przepychać o tej godzinie nie ma kolejki przed klubem. Kiedy popycham ciężki drzwi od razu bucha we mnie znajomy zapach. Zabawne, przez tyle lat to się nie zmieniło. Ten zapach sprawia, że stajesz się dzika, stajesz się podniecona, jesteś gotowa na wszystko. Takie kluby moją zwykle jedną zasadę.

Born to be wild. *

Nie ma nikogo na parkiecie o tej godzinie, kilka osób siedzi przy barze oraz w specjalnie zaprojektowanych lożach i pije. Obrzucam wzrokiem wystrój klubu. Przez dwa lata niewiele się tutaj zmieniło, podłoga oraz bar jest inny niż wtedy, kiedy pracowałam tutaj, kiedy 22 letni Harry Styles odziedziczył ten budynek. Czerwona poświata na ścianach, piękne oświetlenie, niebotyczna ilość alkoholu, nawet ustawienie szklanek i kufli nie zmieniło się za bardzo. 

Wszystko w moim brzuchu boleśnie zaciska się na przypływ wspomnień, kiedy było tutaj pełno ludzi ocierających się o siebie, ich seksualność buchała zaraz od wejścia, głośna muzyka, zapach potu i alkoholu mieszający się w powietrzu. Feromony, zapachy ludzkich ciał, perfum. Czy to źle, że po 4 latach czułam się tutaj dobrze?

Niepewnie idę przed siebie i docieram do baru usadawiając się na stołku. Kładę ręce przed siebie i w nagłym przypływie pewności siebie robię gest, który nie jestem pewna czy nadal powtarzają. Przykładam palce do swoich ust i wydobywając z siebie powietrze wygwizduje rytm znany tylko barmanką. 

Po chwili zwraca na mnie uwagę kobieta, której twarzy nie da się zapomnieć. Moja ukochana przyjaciółka z tamtych lat. 

- Znamy się? - Patrzy na mnie dziwnie. Nie poznała mnie? 

- Um.. Potrzebuje ginu z tonikiem. 

- Jasne. - Patrzę jak Monic sprawnie przygotowuje dla mnie mojego drinka za chwilę stawiając go przede mną.

- A tak na marginesie - jestem Amanda. Ale możesz mówić mi Amy. - Puszczam do niej oczko, uśmiechając się zdawkowo. 

- O. Mój. Boże! - Jej oczy się rozszerzają. Gdyby była postacią z bajki jej szczęka właśnie odbijała by się od podłogi. - Co Ty tutaj robisz? Jak śmiałaś mnie zostawić? Boże, Amy! Minęły 4 długie, cholerne lata! 

- Po prostu.. Myślę, że nie mogłam już tak dłużej. 

- Harry. - Mówi, a ja przytakuje. Patrzy na mnie wszechwiedzącym wzrokiem. Jest jedyną osobą która wie, wie jak bardzo go kochałam. 

- Co jest teraz z Tobą? - Mówię. 

- Jak widzisz dalej stare śmieci. Może poza tym, że po Twoim odejściu Harry się zmienił. - Moje serce zaczyna bić szybciej. Łaknę każdej informacji o nim.

- Co masz na myśli? 

- Dorósł, zmienił się. Skończył z tymi panienkami i imprezami i stał się poważnym biznesmenem. A co u Ciebie Amy? 

- Cóż.. Nie ma już Amy. Jest Amanda, która ma męża i spokojne życie. 

- Masz męża?! - Prawie piszczy. - Kto jak kto, ale nie spodziewałam się Ciebie w białej sukni składającą przysięgę małżeńską. O boże, gratuluje! - Przytakuje z delikatnym uśmiechem.

- A on.. Ma kogoś? - Moje serce tonie, kiedy widzę spojrzenie Monic, jakiś mnie obdarza.

- Oświadczył się nie dalej niż miesiąc temu. - Zaciskam szczękę na tę rewelację. Nie, Amy.. Amando! Masz męża. - Wszyscy jej szczerze nienawidzą. - Kontynuuje, a ja obrzucam wzrokiem klub jeszcze raz. 

Moje oczy zatrzymują się na tych drzwiach. Drzwiach prowadzących do jego gabinetu. I oczywiście przez mój życiowy pech, za chwilę się otwierają, a Harry Pierdolony Arogancki Seksowny Pociągający Dupek Styles wychodzi spokojnie z pomieszczenia kierując się na zaplecze. 

Moje serce wariuje. 

Moje myśli wariują. 

Mam wrażenie jakbym cofnęła się 4 lata i była Amy, dziewczyną która miała ciarki na całym ciele od samego patrzenia na niego. 

- Widząc jak pożerasz go wzrokiem, śmiem twierdzić, że gówno Ci z nim przeszło, Amy. - Mówi Monic. 

Prycham na jej komentarz i słysze jak mój telefon dzwoni

Na ekranie pojawiło się imię mojego męża.

- Tak, kochanie? 

- Gdzie jesteś? - Pyta Michael. 

- Byłam na spacerze, właśnie wracam do domu. Czemu pytasz?

- Dziś wieczorem musimy wybrać się na bankiet, który wydaje jeden z moich klientów. Czy będziesz mi towarzyszyć, kochanie?

- Oczywiście. O której będziesz w domu? - Pytam.

- Około 20, proszę, żebyś była już gotowa na tą godzinę, odbiorę Cię. Muszę lecieć, trzymaj się skarbie, kocham Cię.

- Ja Ciebie też. - Żegnam się.

Odwracam się żegnając się z Monic i wychodzę z bram piekieł.

*** 

nie sprawdzony, ale dodaje przed szkołą bo potem bd prawdopodobnie zbyt wkurzona, albo zbyt zmęczona! buźka! :*

+te zwroty po angielsku, brzmią lepiej po angielsku, myślę, że każdy wie co one oznaczają! :)

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz