Rozdział 7

5.9K 336 28
                                    

Nie potrafię powstrzymać uśmiechu, który ciśnie mi się na usta. Jestem szczęśliwa, cholera. Mogę w pełni przyznać to dopiero po 4 latach i jest to wspaniałe uczucie. Wiem, że krzywdzę tym Michaela i jestem nieszczera, ale nie potrafię nic na to poradzić, brakowało mi Harrego od tak dawna, nie ma nikogo jak on. 

Kieruję się pod prysznic i kiedy tylko zamykam za sobą drzwi łazienki mój wzrok pada na odbicie lustrzane mojej twarzy. Duże oczy w których lśnią ogniki, zaczerwienione policzki, napuchnięte wargi i o kurwa, malinka. Harry Pieprzony Edward Styles zrobił mi malinkę, jak jakiś dzieciak. Całe szczęście jest ona w na tyle niewidocznym miejscu, że Michael nie powinien jej zauważy o ile tylko będzie trzymał się na pewien dystans. Szczerze mówiąc jestem tak bardzo zaspokojona, że nie sądzę, żebym miała pakować mu się do łóżka. 

Zmywam z siebie pot, cały zapach Harrego, mgiełkę dzisiejszego wieczoru i daję to w zapomnienie. Pozostawiam zrelaksowane ciało i spokojny umysł. 

Sama dziwię się sobie jak jedna osoba może wpłynąć na drugą. Samą swoją obecnością wywołuje szczęście, które po pewnym czasie może się rozsadzić. 

Tylko, że my nie jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy parą znajomych, nieznajomych kochanków, która będzie się pieprzyć przy każdej możliwej okazji, ale nigdy nie będzie ze sobą, to taki rodzaj dramatu, który nie ma puenty oraz prawa skończyć się dobrze. 

Wychodzę z łazienki zmierzam w kierunku sypialni pragnąc położyć się do łóżka, pooglądać telewizję, żeby umilić sobie czas oczekiwania na mojego męża. Wiem, że takie bankiety zwykle trwają bardzo długo, ale Michael nie lubi przebywać na takich imprezach dłużej nie to absolutnie wymagane. 

Harry powinien dotrzeć już na miejsce i sprawiać wrażenie, że nic się nie stało. 

Moje ciche rozmyślania przerywa dźwięk telefonu. 

Od: Nieznany.

Czy to źle, że o Tobie myślę? 

Harry. 

Oh.. Tak, to źle drogi Harry, ale nie możemy nic na to poradzić ponieważ ja sama nie potrafię oderwać moich myśli od Twojej osoby. 

Do: Harry. 

Jeśli tak, to ja również jestem winna myśleniem o Tobie. 

Rozmyślam o tym że muszę usunąć te smsy i wszystkie ślady, które mogłyby naprowadzić Michaela na jakikolwiek ślad tego, że mam romans. Nigdy nie chciałam być jedną z tych, ale nie potrafię nic poradzić na to że chcę mieć ich obu. Ktoś może zacząć się zastanawiać czy to nie będzie dla mnie męczące te całe ukrywanie się, schadzki. Przetrwałam 4 lata na oszukiwaniu swojego umysłu, nic gorszego mi się nie przytrafi. 

Harry już nie odpisał, ale niedługo po wszystkim zjawia się mój mąż i szczerze wygląda na naprawdę zmęczonego. Jest mi go strasznie szkoda, kocham go. Tak, kocham. Harry jest elektryzującą postacią, ale jest tylko tym - epizodem, to minie. Natomiast Michael jest kimś z kim postanowiłam spędzić swoje życie. I to się nie zmieni. 

- Jestem naprawdę padnięty. - Rzuca się na łóżko z westchnięciem. 

-Takie bankiety nigdy nie są przyjemne, w zasadzie cieszę się, że nie musiałam być tak tak długo. 

- O tak. - Uśmiecha się. - Nie mogę doczekać się naszych małych wakacji? Co myślisz żebyśmy jeszcze w ten weekend wybrali się gdzieś? - Proponuje. 

- Jasne. - Wzruszam ramionami. - Byłoby miło. 

- Załatwię to. - Całuje mnie w czoło i znika w łazience. 

Wzdycham i opadam na łóżko, jestem okropną osobą. Zaciskam powieki i przykładam ręce do skroni. 

Po chwili słyszę jak Michael wychodzi z łazienki i kładzie się obok mnie, obejmując ramieniem i patrząc na mnie. 

- Cieszę się, że Cię mam. - Wyznaje, a moje serce tonie. Chcę zrobić wszystko, żeby nie dać po sobie poznać jak bardzo te słowa wprawiły mnie w poczucie winy.

- Dziękuję Ci za wszystko, Michael. - Uśmiecham się do niego krzywo. 

- Hej, kotku co się dzieje? - Przytula mnie, a ja wzdycham płaczliwie. Powinnam smażyć się w piekle. 

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też, kochanie. Ostatnio zastanawiałem się nad czymś. - Mówi. 

- O czym mówisz? 

- Chciałbym mieć z Tobą dziecko. - Mówi, a całe moje ciało się spina. - Nie teraz, może za kilka miesięcy.. Śpij już, kochanie, jesteś zmęczona. - Mówi szybko, widząc reakcje na te słowa. 

Jest dla mnie za dobry. 

Po pewnym czasie nadal kręcę się łóżku nie mogąc zasnąć. Słowa Michaela krążą w mojej głowie nieprzerwanie, nie jestem w stanie wyczyścić myśli. Czy chcę dziecka? Dobra, chcę dziecka, chcę takiej małej istotki, która będzie mnie kochać bezgranicznie, tak jak ja ją. Tylko nie wiem czy chcę tego dziecka z Michaelem. Kurwa.

Zawsze tak było, znów znajduje się w rynsztoku, Harry po prostu przychodził i mącił mi w głowie zmieniając mój światopogląd. Dopuszczam go do siebie za łatwo i wiem o tym, ale nie jestem w stanie zrobić z tym absolutnie niczego. 

Podnoszę głowę, kiedy słyszę wibrację mojego telefonu, a na ekranie pojawia się imię Harrego. 

Wyplątuje się z ramion Michaela i idę odebrać telefon odwracając się jeszcze podczas wychodzenie z pomieszczenia, żeby sprawdzić czy niepożądany hałas nie obudził mojego męża. Po stwierdzeniu, że śpi jak zabity idę na dół i odbieram.

- Wiesz która jest godzina do cholery? 

- Przepraszam, Amy po prostu chciałem usłyszeć Twój głos. - Mówi, a mój gniew maleje. Zawsze tak było, jeden komplement niweluje moje zdenerwowanie do minimum. 

- Po co dzwonisz, Harry? - Wzdycham.

- Chcę Cię zobaczyć. Możesz jutro? - Pyta. - W tym hotelu niedaleko "Passion"? Pamiętasz gdzie to? 

- Tak, wiem gdzie to jest, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Nie możemy widywać się codziennie.

- Proszę Amy.. Po prostu.. Po prostu.. 

- Co Harry? - Mówię zirytowana. 

- Potrzebuję Cię, Amy..

***

nie mam czasu pisać rozdziałów. 

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz