Rozdział 12

4.8K 296 26
                                    

Siedziałam na kanapie i czekałam na Harrego. Mamy dla siebie więcej niż 2 godziny i nie zamierzam od wejścia próbować go rozbierać, chcę to inaczej rozegrać. Chcę porozmawiać, poznać prawdę, spojrzeć na to wszystko z jego strony. 

Harry wchodzi jak do siebie, nigdy nie miał oporów, wszędzie czuł się jak w domu, żadnego pukania, żadnego dzwonienia, zapowiadania siebie. Po prostu wchodził, był i wychodził. Żadnych sztucznych uprzejmości, konkretny i konsekwentny. Czasem myślę, że właśnie jego pozorna niedostępność, tajemniczość oraz kreowana wyższość tak bardzo mnie w nim podnieca. 

Mam na myśli, w mężczyznach zawsze przyciąga stanowczość. Nie ważne czy jesteś pewna siebie, czy jesteś szarą myszką. Każda z nas chce faceta, który zerwie z niej majtki i pozwoli zachowywać się jak w najbardziej zbereźnych fantazjach. Natomiast następnego dnia powita śniadaniem, które uwieńczy szybkim numerkiem. 

Każda może się wypierać, ale ja wiem, że tak jest. 

Sama tego chcę, przecież jestem kobietą. 

Styles łapie tył mojej głowy, a po chwili jego zimne usta lądują na moich. Czuję jak wszystko w moim brzuchu wiruje. Jestem taka podatna. Muszę jednak odłożyć to na inny tor. 

Kiedy już się od siebie odrywany patrzę w jego oczy, są takie szczęśliwe.

- Cześć, kochanie. - Mówi i siada obok mnie na kanapie. To jak mnie nazwał.. 

- Cześć, Harry. Cieszę się, że Cię widzę. Naprawdę za Tobą tęskniłam. 

- Ja też, Amy uwierz mi. - Rozkłada się na kanapie i patrzy na mnie. - Jak było?

- Serio chcesz gadać o moim romantycznym weekendzie z mężem? - Patrzy na mnie dziwnie i wzrusza ramionami. - Ponieważ ja chcę porozmawiać o czymś innym. 

- Cokolwiek powiesz. - Uśmiecha się. - Co takiego Cię dręczy?

- Przeszłość. - Jego ciało się spina. 

- Co? Do czego chcesz wracać? - Jak szybko można zmienić się z wyluzowanego faceta na spiętego biznesmena? 

- Uspokój się. Chyba sam wiesz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia, tak? Do cholery, Harry! Żyłam przez 4 lata w nieświadomości i naprawdę mnie to dręczy. - Mężczyzna podnosi się i chodzi po pokoju. W pewnej chwili zatrzymuje się w patrzy na mnie. 

Wzdycha. 

- Czy jeśli powiem Ci prawdę to nie wyrzucisz mnie z tego mieszkania? 

Co? Zaczynam się obawiać. 

- Po prostu mi powiedz. - Mówię, a on kiwa głową. 

- Tak naprawdę nigdy nie byłaś mi obojętna, Amy. Chciałem, żebyś uwierzyła, że byłaś dla mnie nikim. 

- Co?! - Patrzy na mnie złowrogo.

- Miałaś mi nie przerywać. - Warczy. 

- Czy Ty wiesz co to znaczy rozkręcać swój biznes? Zatracasz się w tym całkowicie. Nie miałem cholernego czasu, żeby wyjść na zakupy, a co dopiero, żeby być z kimś w związku. Kiedy dostałem ten klub po ojcu był w dość złej formie, mam na myśli miał długi. 

Wytrzeszczam oczy. 

- Jak to?!

- Cholerna kobieto! Daj mi dokończyć! - Piorunuje go wzrokiem i się zamykam. - Dziękuję. 

- No więc kiedy dostałem klub w swoje posiadanie był na skraju bankructwa, musiałem uruchomić wiele kontaktów, wyświadczyć mnóstwo przysług, żeby móc go uratować. To pochłaniało mnie całkowicie. Nie mogłem pozwolić sobie na chociażby najmniejsze rozproszenie, a nie ukrywam, że Ty takim byłaś. - Przełyka ślinę i patrzy w dal. - Wiem, że myśli że jestem dupkiem i że ja nie cierpiałem. Wierz mi lub nie.. Dzień, w którym zobaczyłaś mnie z nią w moim gabinecie.. Był dla mnie trudny tak bardzo jak dla Ciebie. To miał być dzień, w którym chciałem powiedzieć Ci, że nie jesteś mi obojętna, ale jednocześnie nie możemy być razem, jeśli na mnie nie poczekasz.. Chciałem prosić o miesiąc, może dwa. Zrobiłbym wszystko, żeby uratować biznes, a potem mógłbym być tylko dla Ciebie.. 

Jego słowa sprawiają, że cofam się myślami do tamtego okresu, tego jak bardzo wtedy czekałam na te słowa. Gdybym usłyszała je tamtego dnia, wszystko potoczyłoby się inaczej.. Nie zostawiłabym go.. 

Niestety..

Nie zawsze mamy to, czego chcemy. 

- To, że mnie zobaczyłaś.. Tak było lepiej, a przynajmniej wtedy tak myślałem. Dlaczego miałabyś cierpieć za kimś kogo nie interesujesz? Wiem, że to mylne wyobrażenie. Popatrz do czego nas to zaprowadziło. - Rozkłada ręce. - Tak wiele razy chciałem zadzwonić, przeprosić.. Z czasem nie miałem już odwagi, myślałem sobie, że nie mogę wchodzić w Twoje życie i burzyć tego co zbudowałaś. 

Długi czas po wszystkim chciałem Cię odnaleźć.. Dowiedziałem się o Twoim ślubie, Amy. Ty nawet nie wiesz, nie masz pojęcia.. Byłem tam, wiesz? - Przerywa i wygląda jakby zbierał słowa.

Jestem zaszokowana.. Był na moim ślubie?

- Wyglądałaś na taką szczęśliwą.. Stałem na samym końcu, nie chciałem psuć Ci święta moją obecnością, ale nawet stamtąd widziałem jak Twoje oczy lśnią. Amy, zasłużyłaś na to wszystko co masz. Nigdy nie byłem dla Ciebie dobry, nie tak odpowiedni jak Michael. 

- Czy to, że jest Twoim adwokatem jest również zaplanowane? 

- Nie. Michael zapracował sobie na to, żeby być najlepszy, a ja potrzebuję najlepszych w moim biznesie, żeby nie powtórzyć błędów mojego ojca. 

- Dlaczego o mnie nie walczyłeś? - Mówię z wyrzutem. - Czekałam na to tak długo, a teraz nie mogę już nic zmieć. - Podchodzę do niego zrezygnowana. 

- Przepraszam, Amy.. Za wszystko..- Mówi, kiedy wtulam się w jego klatkę odnajdując spokój, ukojenie i..

Szczęście, którego tak bardzo mi brakowało. 

***

umieram. 

+ awwwh, był na jej ślubie. XD

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz