Rozdział 2

7.9K 384 21
                                    

- Wszystko okej? - Pyta mnie Michael. - Od kilku dni chodzisz jak struta, nieobecna. - Ciągnie.

- Jasne, po prostu jestem zmęczona. - Kiwa głową. 

Jestem zmęczona, to fakt, ale uciekaniem przed przeszłością. Przez prawie 4 lata nie miałam zawahania, zawsze odsuwałam to na boczny tor, zakopywałam w sobie i tyle. Nie miałam nawet ochoty do tego wracać. Zobaczenie go, sprawiło, że wszystko stanęło pod znakiem zapytania. 

- Może.. Myślę, że mógłbym wziąć parę dni wolnego i pojechalibyśmy gdzieś? - Proponuje. 

- Jeśli chcesz.. - Mówię. - To znaczy, oczywiście, że chciałabym spędzić z Tobą więcej czasu. -Dodaję, po przemyśleniu. Chcę chociaż stwarzać pozory, że jest normalnie. Będę udawała tak długo, aż nie pęknę. 

- Postaram się skończyć moją pracę wcześniej i wtedy pomyślimy, o tym? - Uśmiecha się i wstaje. 

- Jasne. - Daje mu buziaka na pożegnanie, kiedy nachyla się nade mną. 

Michael zostawia mnie samą w domu, a ja robię wszystko, żeby uciec przed moimi myślami. Zmywam naczynia, biorę prysznic, odkurzam. Jednak nic nie pozwala mi dostatecznie mocno oderwać się od bruneta z zielonymi oczami, był uśpiony przez lata i nagle się pojawia, niespodzianie. Nie byłam na to przygotowana. Karcę samą siebie, że nigdy nie pomyślałam o tym, że chociażby mogłabym wpaść na niego na ulicy, pewnie przeszedłby obok nie pamiętając mnie, a może życie nigdy nie byłoby już takie samo. 

Pamiętam to. 

Tak było zawsze. To zawsze ja cierpiałam i dawałam mu dużo, dużo więcej. On tylko to brał. I cóż, wtedy było to okej.. Teraz już nie jest.

Postanawiam, że wyjdę zaczerpność świeżego powietrza. Park nie jest odległy, a o tej porze roku wygląda naprawdę idealnie. Kolorowe liście, pokrywające korony, to wszystko daje takie cudowne ciepło rozlewające się wewnątrz mnie. 

Idę przed siebie i pierwszy raz rozwiązuje wstążkę, na pudełku z napisem "przeszłość". Czy czas zacząć żyć z tą historią od nowa?

Jako 18 latka szukałam pracy i kiedyś moja mama podsunęła mi gazetę z artykułem, że w miłej knajpce szukają pracownika. Postanowiłam wybrać się tam na drugi dzień, ale niestety znając moje szczęście ten artykuł był już nieważny, znaleźli kogoś. Lekko smutna chodziłam ulicami Seattle, nagle wpadając na klub. Dość wielki, znany w Seattle mam na myśli. Nie kojarzę go jednak za dobrze, ponieważ nie byłam zbyt wielką fanką chodzenia po klubach, polałam zdecydowanie domówki ze znajomymi. 

Pomyślałam, że mam szczęście, bo zauważyłam białą kartkę z informacją, że potrzebują kelnerki. Jeśli nie spróbuję to się nie dowiem - przekonywałam samą siebie i w końcu zaryzykowałam. Weszłam do środka i podchodząc do baru natknęłam się na jeszcze wtedy strasznie naburmuszoną kobietę - Monic. Pokierowała mnie do gabinetu kierownika i życzyła powodzenia, nie zrozumiałam o co może jej chodzić, słysząc ten sarkazm w jej głosie. 

Kiedy dobijałam się do pomieszczenia kierownika, kiedy drzwi zostały otworzone.. Mój cały świat zaczął zmieniać się już wtedy. Przywitał mnie człowiek, tak piękny - nie tylko przystojny - on był piękny. To było piękno, każdy szkopuł jego twarzy był dopracowany. Nie wiedziałam wtedy, że ktoś obdarzony tak wielkim pięknem zewnętrznym może być tak trujący w środku.

Przeprowadził ze mną małą rozmowę, dał mi skąpy strój do noszenia na wieczór i tyle. Zostałam przyjęta. Bałam się powiedzieć mamie gdzie dostałam pracę, więc udawałam, że ta knajpka przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Wymykałam się z domu, żeby móc pracować w klubie Stylesa. Przebierałam się w środku, a między mną a właścicielem zaczęło coś kiełkować. Znaczy.. Ja tak myślałam. Tylko ja.

Z biegiem czasu tak właśnie nasza historia się rozgrywała, ja mała i biedna zakochana w moim szefie, dla którego byłam... Maszynką do pieprzenia. Oddałam mu wszystko, moje dziewictwo, moje serce, moje myśli. A on nie chciał ode mnie nic, poza seksem. 

Zaprzyjaźniłam się z Monic, która jako jedyna wiedziała co się dzieje i co przeżywam. 

Któregoś dnia weszłam do gabinetu Harrego poszukując pieczątki, a to co tam zastałam złamało mi serce, zmieniło mnie na zawsze.

Obściskiwał się z jakąś dziewczyną na jego biurku, pamiętam jak bardzo czułam się wtedy zraniona, jak bardzo bolało mnie serce. Dziś, już nie boli, albo nauczyłam się z tym żyć. W każdym razie wybiegłam z klubu, a on.. On mnie nawet nie szukał. Myślałam, że coś między nami jest, a kiedy ja przyłapałam go na zdradzie, nie zainteresował się. Nie dzwonił, nie pisał, aż w końcu przestałam czekać. Bolało, tak bardzo, że nie wiedziałam czy dam radę to unieść, ale uniosłam z pomocą Michaela nauczyłam się żyć od nowa, ale jego sylwetka wciąż gdzieś ze mną jest.

Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że dotarłam do tej części Seattle, w której nie chciałam się znaleźć. Stałam na przeciwko klubu "Passion" .

Klubu w którym kiedyś pracowałam. Miejsca w którym nauczyłam się kochać, gdzie poznałam moją pierwszą - prawdziwą miłość, gdzie nauczyłam się tylu emocji, że nie jestem w stanie pojąć tego jak nie oszalałam od tego rynsztoku.

Tutaj wszystko takie było - pełne sprzeczności, zawsze. 

Kłóciłam się i godziłam.

Nienawidziłam i kochałam. 

Odchodziłam i wracałam. 

Przecież mogę się oszukiwać, że to już nic nie znaczy, że ON nic nie znaczy, ale po co? Po co mam udawać nawet przed samą sobą, skoro doskonale wiem, że nadal wspomienia o nim wywołują ciepło w moim ciele, jak bardzo chciałabym teraz go spotkać. Jak bardzo chciałabym wracać do niego po ciężkim dniu w normalnej pracy. 

Przecież nie będę udawać, że nie chciałabym że to Harry był na miejscu Michaela. Tak jest, po prostu i ja nie jestem w stanie nic z tym uczynić. 

Wzdycham.

Michael zrobił dla mnie tak wiele, sam nawet o tym nie wie, sprowadził mnie z samej krewędzi piekła do normalności. Dał mi dom, rodzinę, bezpieczeństwo. Dał mi miłość, opiekę, wszystko co w sobie miał. Tak bardzo jak chciałabym mu oddać to równie płomiennie - nie mogę. Mogę wzruszyć jedynie ramionami na moją głupotę. Na to, że nigdy nie wyleczyłam się z Harrego Stylesa. On zawsze będzie gdzieś głęboko w środku mnie, zawsze wspomnienia o nim będą żywe, zawsze gdzieś w sercu będzie kuła mnie mała iskierka miłości. 

Tak długo jak żyję i ja to wiem, pogodziłam się z tym. 

Jesteśmy jak dwie połówki i ja to akceptuje, nawet jeśli on tak nie myśli. 

Ja i Harry. 

Michael i Ja. 

Tworzymy wspólnie pełnię - czegoś. 

Jesteśmy dwoma połówkami. 

Kto jest tą lepszą połową? 

***

hej hej hej! jak tam, co tam? moje oczy pieką, moje nogi bolą.. nawet szczerze to nie chce mi się gadać z nikim i nie chce mi się palcami po klawiaturze jeździć. zielona herbata i łóżko <3 a wy? jak żyjecie? 

gwoli ścisłości! to opowiadanie jest doroślejsze i mniej "rozwyrkowe" niż ds :) pragnę tutaj naznaczyć kilka cech ludzkiego umysłu: przywiązanie, tęsknotę, pożądanie :) a przynajmniej podejmę się tego wyzwania! kocham i całuję! :*

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz