Rozdział 25

4K 277 59
                                    

Harry patrzy na mnie oniemiały. Wygląda, jakby jego oczy miały wypaść z orbit i naprawdę wygląda to komicznie, Prawdopodobnie śmiałabym się już z jego miny, gdyby nie to, że sama byłam przerażona. 

- Jak to w ciąży? 

- Przez śmierć Michaela zapomniałam o wzięciu pigułek. - Zaciskam oczy bojąc się że będzie zły.

- Amy.. - Podchodzi do mnie, a jego ramiona zaplatają się na mojej tali. - Nie masz pojęcia jak się cieszę. - Jestem zaskoczona.

- Co? - Spodziewałam się, że będzie na mnie krzyczał.

- To najlepsze co mogłaś mi dać. - Mówi i delikatnie całuje mnie w czoło.

- Naprawdę? Nie jesteś zły?

- Jak mógłbym być? Dziecko to dar, to piękne, że będziemy posiadali małą istotkę kochającą nas bezwarunkowo. Połączenie Ciebie i mnie, czy może być piękniej?

- Kocham Cię. - Wtulam się w jego ciało.

- Ja kocham Was. - Szepcze do mojego ucha, przesuwając dłoń na mój brzuch.

Odkąd Harry dowiedział się, że będzie ojcem jest wprost nie do zniesienia. Czasem marze o tym, żeby po prostu wyszedł i przestał nade mną skakać, to jest męczące, na skraju paranoi. Jego wyjścia do klubu, które ją i tak sporadyczne są dla mnie jak powiew świeżego powietrza. 

- Muszę być przy każdym momencie życia naszego dziecka, chcę widzieć jak dorasta.

- Harry na boga! Ono jest obecnie wielkości fasolki! Nawet się jeszcze nie urodziło.

- To nie ważne, chce je czuć. - I takim oto sposobem siedzę na kanapie z wielką łapą Stylesa pod moim swetrem. - Jak myślisz co to będzie?

- Nie wiem, Harry. Mamy jeszcze jakieś 8 miesięcy, pamiętasz? 

- Lubię mieć wszystko przygotowane. Co potrzebujesz, żeby Ci spakować do szpitala?

- Uhg! Koniec tego! - Wstaje i idę do sypialni.

- Co się stało? Źle się czujesz? - Pyta spanikowany,

- Wyjdź z tego cholernego domu, bo mam Cie dość! Wróć jak zmądrzejesz! - Dre się.

- Gemma mówiła, że kobiety w ciąży mają humorki, ale nie wiedziałem, że aż takie. - Słyszę, jak mruczy do siebie. Wywracam oczami i wyrzucam ręce w powietrze.

Po godzinie, może dwóch słyszę jak Harry krząta się po kuchni. Tłucze garnkami tak mocno, że spanie w tych okolicznościach jest wręcz niemożliwe. Podnoszę się z łóżka ocięzale bojąc się, że Harry znów wpadnie w szał. Na nic tłumaczenie, że ciąża to nie choroba. Oszalał. Cieszę się, że jest szczęśliwy, dam mu jego pierwsze dziecko i naprawdę jest pocieszny, ale chciałabym żeby odpuścił, chociaż odrobinkę.

Schodząc na dół widzę rozłożony stół, talerze na nim, kieliszki oraz świece. 

- Już wstałaś? Nie chciałem Cię obudzić. - Przytula mnie do swojej klatki i opiera głowę o moją. - Przepraszam. - Szepcze w moje włosy. Kocham go takiego romantycznego.

- To dla mnie?

- Dla nas, siadaj kochanie. - Pokiwałam głową i usadowiłam się na krześle czekając na dania, które zaserwuje. 

Harry był świetnym kucharzem, od kiedy pamiętam, ale to co dziś zrobić przechodzi nawet jego samego. Moje kubki smakowe miały dziś swoje święto. 

- Amy. 

- Hm? - Oderwałam się od jedzenia spoglądając w jego oczy pełne rozbawienia. - Co Cię tak śmieszy?

- Możesz zjeść spokojnie, nikt Ci tego nie zabierze. - Śmieje się, a ja przewracam oczami. 

Nagle wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do mnie. Moje oczy rozszerzają się, gdy klęka przede mną, wciąż siedzącą na krześle. Kiedy widzi że chce się podnieść gestem ręki nakazuje nie ruszać się z miejsca.

- Ta kolacja, nie jest tylko po to, aby spędzić z Tobą mój czas. To ma również drugie dno. Więc.. Amando.. Od kiedy odeszłaś ode mnie na 4 lata nie było dnia, żebym o Tobie nie myślał. Jak się masz, co robisz, co z Tobą. Zawróciłaś mi w głowie nie pozostawiając po sobie nic prócz wspomnień na długo. Spotkanie Ciebie po raz drugi było w moim mniemaniu jak druga szansa. Wszystkie moje naiwne modlitwy spełniły się, a ja wreszcie mogłem trzymać Cię w moich ramionach, chodź prze chwilę. Zakochałem się w Tobie dawno temu i nic nie było w stanie zmienić siły mojego uczucia. Żałuję, że tak wiele złych rzeczy wyrządziłem w Twoim życiu. Dlatego.. Teraz potrzebuję całej wieczności - tylko dla nas, żeby móc je wszystkie naprawić. Czy zechcesz podarować mi resztą swojego życia? Będę się o Ciebie troszczył najlepiej jak umiem. O Ciebie i nasze dzieci. Wiem, że denerwuje Cię moja nadopiekuńczość, ale to wszystko przez to, że cholernie mi na was zależy. Nie mam niczego oprócz Ciebie i tego małego brzdąca w Twoim łonie. Kocham Cię najmocniej jak potrafię. Zgódź się zostać moją żoną. - Harry wyciąga małe, czarne pudełeczko i unosi wierzch. Moim oczom ukazuje się piękny pierścionek. Nie jestem w stanie nic powiedzieć. Łzy płyną z moich policzków. Łzy szczęścia i wzruszenia. Jest wszystkim czego zawsze chciałam. Moją lepsza połową. I zrobię wszystko, żebym ja mogłabyć jego niebem, także.

- Tak. - Uśmiecham się, a Harry przytula mnie i delikatnie ściągając z krzesła bierze w swoje ramiona. Podnosi dłoń, najpierw całując, a potem delikatnie wsuwa na mój palec pierścionek. Patrząc mi głęboko w oczy delikatnie ją głaszcze.

To wszystko, czego chcę. 

Jego na zawsze.

***

KONIEC. 

+ epilog, który dodam jak napiszę - pewnie w poniedziałek!

miłego dnia, ide przepisywać zeszyty! :*

Better half || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz