W sobotni poranek Jimin po raz pierwszy od koszmarnego wydarzenia w teatrze wyszedł z domu. Chciał przejść się na krótki spacer, mimo zimy, która zaatakowała Japonię ledwie dwa dni temu. Przy okazji chciał kupić nowe krzyżówki. W poprzednich zostało tylko kilka haseł, których nie rozumiał, a czuł, że teraz będzie nudzić się jeszcze bardziej niż dotychczas. Została mu już tylko posada kelnera. Bał się teraz iść do pracy. Być może któryś z klientów widział go wtedy na scenie? Może wiadomość o jego domniemanym "dawaniu dupy" rozniosła się już po mieście?
Tylko tego się tak okropnie bał.
Właściwie, to bał się wielu rzeczy. Jednak kiedy chodził sam po parku nie towarzyszył mu strach, a wstyd i skrucha. Nie potrafił spojrzeć w oczy nawet przypadkowemu przechodniowi.
Nos i policzki miał czerwone, palce - mimo rękawiczek - już mu odmarzły. Postanowił wrócić do domu. I wybrał zły moment.
Wbił kod i wszedł do klatki. Schody zastawiał wysoki, barczysty mężczyzna.
- Przepraszam - powiedział cichutko i kulturalnie. Mężczyzna odwrócił się, spojrzał na niego z góry, a Jimin już wiedział, że powinien uciekać. Wycofał się w stronę drzwi, ale został brutalnie złapany za nadgartek i pchnięty na ścianę. Poczuł tępy ból w tyle głowy. Zanim zdążył spojrzeć na oprawcę, został uderzony z pięści w twarz. Zamroczyło go, w uszach mu zaświszczało, prawie zwaliło z nóg, ale trzymał się dzielnie, chyba tylko przez adrenalinę.
Z jego ust wydobyło się tylko cichutkie "dlaczego?", kiedy poczuł krew na języku.
Mężczyzna wykręcił mu rękę, uderzył gdzieś jeszcze, ale Jimin już nie wiedział gdzie. Był zbyt przestraszony i zdezorientowany, by czuć.
Tak szybko, jak wszystko się zaczęło, tak się nagle się skończyło. Oprawca wyszedł, a Park osunął się na zimny beton i podkulił nogi. Oddychał płytko i nie był w stanie nawet płakać. Z nosa obficie leciała mu krew. Wycierał ją delikatnie ręką, zostawiając na niej kolejne czerwone smugi. Nie wiedział co robić. Nie mógł nawet doczołgać się do swojego mieszkania. Był zbyt roztrzęsiony.
Pytał się w myślach, dlaczego go to spotyka. Co złego zrobił, czym sobie zasłużył? Nie wiedział. Jedyne czego chciał, to mieć kogoś, kto go zawsze przytuli, kto będzie go szanować. To nie musiało być stado ludzi, wystarczyłaby mu ta jedna, szczególna osoba. Czy chciał tak wiele?
Spróbował wyciągnąć z kieszeni telefon, ale skończyło się to na zbolałym jęku. Ręka jeszcze nigdy nie bolała go tak bardzo.
Po długiej, bolesnej walce zdołał go jednak wyjąć. Zadzwonił do jednej z nielicznych osób, która mogła mu teraz pomóc.
- Jungkook... jesteś zajęty?
- Nie, a coś się stało? Jakiś dziwny masz głos - od razu zauważył, że z jego przyjacielem coś było nie tak.
- No bo... przyjedź do mnie... boli, boję się - tylko tyle zdołał powiedzieć.
*
Jeon pojawił się na miejscu niemal natychmiastowo. Musiał być w pobliżu, bo dla normalnego człowieka przebycie trasy z ich domów w tak krótkim czasie było niemożliwe. Prawie nie zauważyłby, że Jimin siedzi skulony na klatce schodowej, gdyby nie zaskomlał.
- Chryste, Jimin! Co się stało?! - kucnął przy nim, łapiąc lekko za ramiona. Chłopak miał pół twarzy w zaschniętej krwi, był roztrzęsiony i trzymał prawą rękę sztywno.
- Bo... pobił mnie...
- Kto?!
- Nie wiem, nie znam go, ale strasznie boli mnie ręka. Chyba jest złamana... Zabierz mnie do domu, proszę...
- Nie ma opcji, jedziemy do szpitala - przełożył przez siebie jego zdrową rękę i pomógł podnieść się z ziemi. Był wściekły i zdruzgotany, chciał udusić gołymi rękami zwyrola, który zrobił jego Mochiemu taką krzywdę. Odłożył to jednak na czas, kiedy ten dostanie już profesjonalną pomoc i będzie miał pewność, co do jego bezpieczeństwa.
Najlepiej wpakowałby go w samolot i wysłał z powrotem do Korei, bo tutaj spotkało go już zdecydowanie zbyt wiele złego.
☆
Ja, proszę wybaczyć, że w takim momencie, ale to angst i to angst.
Wiem, że ukrywają się tu sziperzy Jikooka, ja to wiem.
Dlatego prezencik dla was:
Czytajcie, bo mi smutno :(
CZYTASZ
old star 》 yoonmin ✔
Fanfiction"Byłeś moją gwiazdką, Jimin. To dlatego." ⭐。:*•.───── 🌺°🌺 ─────.•*:。⭐ Nawet pozornie najlepsi przyjaciele moga przestać się do siebie odzywać na kolejne kilka lat. Powód nie zawsze musi być istotny. To, że się nawzajem nie rozumieją też nie. Ważny...