Szkoda że nie widzieliście miny mojego brata kiedy zobaczył Andreasa w naszym pokoju. To nie tak, że on go nie lubił. On go lubił, tylko nie wtedy kiedy był blisko Kamila. Wszystko dlatego, że Andreas i Kamil byli bliskimi przyjaciółmi, oczywiście nie tak bliskimi jak z Peterem. No ale co zrobisz z bezzasadną zazdrością mojego brata?
Peter kiedy tylko zobaczył Andreasa zacisnął szczęki tak mocno, że aż zdziwiłem się, że żadna kość mu się nie pokruszyła. Widać chirurdzy z Lublany zrobili naprawdę dobrą robotę. Mruknął jakieś słowa powitania, po czym ostentacyjnie oparł się plecami o ścianę, udając że robi coś w komórce i rzekomo nie obchodzi go zaistniała sytuacja. Siedział tak z miną obrażonego kota przez następne pięć minut, podczas gdy Kamil i Andreas dyskutowali o jakimś filmie co chwila wybuchając śmiechem. Czyli dokładnie tak jak przewidziałem.
Ja sam walczyłem z mieszanymi uczuciami: z jednej strony chciało mi się śmiać jak tak na niego patrzyłem, z drugiej zaś trochę mi się zrobiło go żal. No ale może to go w końcu sprowokuje, żeby w końcu ruszył dupę i coś z tym zrobił. Naprawdę chciałbym aby w końcu załatwił to sam jak mężczyzna.
Po chwili Andreas przypomniał sobie o porzuconym w kuchni Stephanie i naprędce pożegnał się i ruszył do wyjścia. Biedny Leyhe na pewno czego tam na niego. Ja otworzyłem swojego laptopa kontynuując w pocie czoła pisanie niemieckiej wersji „Ciepień młodego Wertera" czyli romantycznych listów (o ile list po niemiecku może być romantyczny) obserwując moje otp. Peter po wyjściu Andreasa nieco się zrelaksował, jednak pierwotna atmosfera już dawno wyparowała. Prawie nie uczestniczył w rozmowie, mrucząc tylko pod nosem jakieś zwięzłe odpowiedzi. Zrobiło mi się nawet żal Kamila, który usilnie próbował jakoś rozbawić mojego brata co szło mu z marnym skutkiem. Co jakiś czas widziałem że rzuca mi błagalne spojrzenia jakbym to ja znał sposób na ponowne zrobienie z Petera kuleczki szczęścia. Przykro mi, ale to za dużo nawet jak na moje barki.
Po jakimś czasie kontynuowania tej niezręcznej atmosfery Kamil zebrał się do siebie pod pretekstem przygotowania się do treningu, zaś Peter postanowił udać się do Kranjca. Ciekawe po co.
Dlaczego nie może wyżalić się mi? Czekam tu wiernie cały czas, staram się być miły....to prawda że największe umysły są zawsze najmniej doceniane.
Ledwo za Peterem zamknęły się drzwi ja usłyszałem kolejne kroki. Nie zwróciłem na to uwagi, bo pewnie mój najstarszy brat czegoś zapomniał. Z zamyślenia wyrwało mnie dopiero pukanie do drzwi. Peter nigdy nie puka.
- Proszę! – żeby to tylko nie był trener, bo jak on przychodzi to zawsze dostaję opierdol, nawet jak czegoś nie zrobiłem.
Tym razem jednak w drzwiach stał nie kto inny jak Richard Freitag.
- Mówiłem ci już Richard, że nie mam nic, ale to nic wspólnego z twoją siostrą, ja z nią nawet słowa nie zamieniłem, a poza tym jest młodsza ode mnie i naprawdę....
Freitag bezczelnie wpakował mi się do pokoju.
- Dlaczego nie powiedziałeś?
- Czego? – spytałem marszcząc brwi. Co tu się dzieje?
- Że się podkochujesz w Andreasie.
O ja pierdole.
________________________________
I co wy na kolejny rozdział? Może macie jakieś pomysły jak Domen może zeswatać swoich braci?
Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę, będę wdzięczna!
Ola
CZYTASZ
With a little help from my friends
HumorCzyli o tym jak Domen wpada na genialny pomysł i postanawia pobawić się w swatkę