39.

928 127 25
                                    

Przez następny tydzień nic się nie zmieniło. Kamil i Peter nadal się do siebie nie odzywali i wzajemnie ignorowali. Peter nie był już na mnie taki cięty, jednakże nasze relacje się znacząco ochłodziły. Zacząłem już popadać w depresję, bo naprawdę łamało mi się serce za każdym razem jak ich widziałem. Mimo pocieszeń Freitaga i Żyły, że wszystko niedługo wróci do normy, nie chciało mi się w to wierzyć.

Nigdy nie byłem tak zrezygnowany. W końcu ku uciesze sztabu przestałem tyle jeść, więc zrzuciłem parę kilo. Mimo tego jednak wcale nie czułem się lepiej. Moje treningowe skoki były poprawne, ale daleko im było do czołówki. Wcześniej nie uwierzyłbym, że sprawy sercowe mojego brata aż tak będą na mnie oddziaływać.

Chyba jednak mam serce.

Mimo wspierającego mnie w tym wszystkim Richarda, wiedziałem że nawet on się martwi zaistniałą sytuacją. Przez wiele dni głowiliśmy się nad tym jak możemy naprawić to co spieprzyliśmy, ale nie wpadliśmy na coś mądrego. Nawet Ziga, Anze i Cene do których udałem się po radę nie byli w stanie mi pomóc.

Planowałem nawet przejść się do Kamila, ale odwiódł mnie od tego Żyła, który dostał od Polaka mniej więcej ten sam komunikat co ja od mojego brata: nie wtrącać się i nie rozmawiać o zaistniałej sytuacji.

Co tam się wydarzyło?

Miałem w głowie same czarne scenariusze, przeanalizowałem chyba każdą możliwą sytuację. I jak się pewnie domyślacie nic to nie wniosło. Jedyne co mogłem zrobić, to chyba tylko stać i przyglądać się wszystkiemu z boku. Gdzie popełniłem błąd? Może za szybko się za to wszystko wziąłem? Kogo jeszcze mam spytać o poradę?

- Rodziców? – zasugerował Freitag.

- Taaa jasne. Już widzę ich miny jak powiem „Hej mamo, zamknąłem Kamila i Petera w schowku na miotły i się pokłócili, co mam teraz zrobić?" Dostanę kolejny opieprz. Poza tym powiedzą, że Peter jest dorosły, a ja mam się zająć studiami i nauką bezpiecznego skakania.

- Tym ostatnim faktycznie powinieneś się zająć. Wyglądasz jak latająca wiewiórka.

- Czyli uroczo.

- Prędzej powiedziałbym że desperacko i rozpaczliwie, a szczególnie wtedy kiedy próbujesz doskoczyć na przeciwskok.

Prychnąłem w odpowiedzi.

- Przynajmniej się mnie fajnie ogląda jak lecę.

- Yhym, z meliską i różańcem. Ale wiesz, z jednej strony to dobrze, bo nikt wtedy z fanów nie ma w stosunku do ciebie za wysokich oczekiwań. Są przeszczęśliwi, że w ogóle wylądowałeś.

- Nie prawda! – walnąłem go poduszką. – Mój styl lotu jest jedyny w swoim rodzaju, świadczy o mojej odwadze i talencie.

- Prędzej o głupocie i braku skromności.

- Jestem skromny. – wypiąłem pierś. – Przyznałem się, że spartaczyłem sprawę z moim bratem. Co prawda zeswatałem skutecznie cztery inne pary, ale mam w sobie tyle pokory i samokrytyki aby spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć że to mi nie wyszło.

- To zamiast roztkliwiać się nad sobą, pomyślmy co lub kto jeszcze może i nam i im pomóc.

- Nie mam bladego pojęcia.

Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę. Nie wiem ile. Może parę minut, a może godzinę. Oboje wpatrywaliśmy się przed siebie, pochłonięci własnymi myślami. Nawet nie wysilałem się za bardzo nad myśleniem o Peterze i Kamilu. Po prostu wpadłem w swego rodzaju trans. Aż po raz kolejny mój umysł rozświetliła błyskawica.

- Chyba mam plan. – wstałem i natychmiast ruszyłem do swojego pokoju po telefon. Na szczęście Petera nie było w środku. Wszedłem w listę kontaktów i wybrałem numer. To była moja ostatnia deska ratunku.

- Hej Mina. Mam sprawę i musisz mi pomóc.

___________

Domen się nigdy nie poddaje, pamiętajcie.

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

With a little help from my friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz