Obudziłem się wcześnie rano czując gwałtowne pociągnięcie.
- Domen wstawaj szybko, zaraz wyjeżdżamy, nie będę na ciebie czekał. – otworzyłem jedno oko słysząc dobrze znany mi głos. Wziąłem głęboki oddech aby nie zacząć się drzeć. W końcu muszę mieć teraz z tym kretynem dobre kontakty.
Zwlokłem się z łóżka, umyłem i ubrałem, po czym zamknąłem walizkę, starając się puszczać mimo uszu ciągłe pokrzykiwania Petera. Jezus, on nigdy w życiu się tak nie śpieszył. No ale przecież kadra Polska ma mieć z nami hotel a potem domki, więc wszystko jasne. Siedząc już w autobusie rozejrzałem się w około. Okej, Cene siedzi z Anze, no kto by się spodziewał, będę mieć co obserwować kiedy będę umierał z nudów, Kranjec siedzi z Tepesem, czyli nici ze snu jak ci dwaj zaczną śmieszkować, drugi Anze już śpi obok Tilena, Ziga i Timi też próbują utrzymać otwarte oczy, a obok mnie siedzi nie kto inny jak mój kochany braciszek. Mentalnie przewróciłem oczami, jednak potem naszła mnie refleksja: genialna sytuacja dla mojego planu. Niemal poczułem jasność wybuchającą w moim umyśle.
Wyciągnąłem poduszkę i aktualnie opieram się o siedzenie obok ramienia Petera, udając że śpię. Nie mija parę chwil, po czym mój brat wyciąga telefon i zakłada słuchawki. Przez jakiś czas po prostu bawi się urządzeniem, aż w końcu przychodzi powiadomienie z Messengera. Bingo! Zdjęcie profilowe Kamila rozpoznam nawet z odległości kilometra. Staram się nie uśmiechać ani nie zdradzić niczego po sobie. Peter, widząc kto to niego napisał automatycznie się uśmiecha. Tak, tak, on umie to robić! Po prostu musisz mieć na nazwisko Kamil Stoch.
Próbuję niezauważalnie przysunąć się bliżej, aby móc odczytać treść wiadomości. Uff, udaje się, Peter nie zwraca teraz uwagi na nic innego, nie zauważyłby nawet jakby wjechała w nas ciężarówka.
Czy oni mają różowy kolor czatu? Ja pierdole. Jeszcze tylko mi tu miliarda serduszek brakuje. Peter zaczyna coś odpisywać, a ja wykorzystuję sytuację, otwieram oczy i przysuwam się nieco bliżej do przodu. Muszę być bardzo ostrożny.
Kamil: Hej, wyjechaliście już?
Ja: (to ja to Peter tym razem): Tak, jesteśmy już w drodze od dobrej godziny, powinniśmy być przed 10 na miejscu.
Kamil: My pewnie też, o ile nic nam w drodze nie wypadnie.
Ja: To świetnie, podobno mamy mieć pokoje w hotelu na tym samym piętrze i te same domki na zawodach.
Kamil: No w końcu! Będę wbijał do ciebie jak najczęściej, bo czuję że powoli głupieję w towarzystwie Piotrka i Maćka.
Ja:
- Domen, dzieje ci się coś? Od ponad dziesięciu minut zwisasz nade mną, trzepiąc się jak paralityk.
Ups.
Podnoszę teatralnie zmrużone oczy na mojego brata.
- Próbuję spać, ale tu za bardzo trzepie. – mówię zaspanym głosem. Brawo, Złoty Glob wędruje do Domena Prevca.
- Trzepie ci się chyba w mózgu. – prycha Peter, znów stukając w telefon.
Ja: A ja zaraz przywalę mojemu bratu.
Przybijam sobie mentalnie facepalma. Kurwa, Peter, jak ty sztywny jesteś. Chłopak ci pisze, że do ciebie przyjdzie, a ty nie wyczuwasz aluzji? Są ciekawsze rzeczy ( nie wierzę, że to piszę) niż ja, więc zamiast jęczeć na mój temat, napisz mu coś w stylu że czekasz na niego z niecierpliwością, że kupisz wino, albo co ma ochotę robić.
Bracie, jestem tobą oficjalnie zażenowany.
Wyciągam swój telefon i udaję, że coś na nim robię, podczas gdy jednym okiem cały czas zerkam na telefon Petera. Atmosfera jednak upadła, gdyż ten kretyn zaczyna nawijać o mojej beznadziejności itd.
Nie będzie tak prosto jak myślałem.
__________________________________________
I o to, nieco szybciej niż zapowiadałam przychodzę z kolejnym rozdziałem.
Jeśli przeczytałeś zostaw gwiazdkę/komentarz, będę bardzo wdzięczna!
Ola
CZYTASZ
With a little help from my friends
HumorCzyli o tym jak Domen wpada na genialny pomysł i postanawia pobawić się w swatkę