Ledwo włączyłem telefon następnego poranka przywitał mnie dźwięk wiadomości z Messengera.
Richard: Lellinger już trochę ochłonął, nacieszył się sobą i teraz zaczyna śledztwo w sprawie listów.
Ja: Niech sobie śledzą, gówno im to da. Po pierwsze jak sam wspomniałeś nie znam niemieckiego, po drugie nie jestem z nimi jakoś specjalnie blisko, a po trzecie – zważywszy na moją reputację, nie przejdzie im przez myśl że mogłem zrobić coś tak szlachetnego. Szkoda z jednej strony.
Richard: Nie rób z siebie jakiegoś bad boya z fanfiction Domen. Masz o sobie za duże mniemanie.
Ja: To po co do mnie piszesz? Ktoś ci kazał?
Ja: Ale daj znać jak dowiesz się o nich coś nowego.
Odłożyłem telefon i podreptałem na śniadanie. Dochodziła już 10, co przy moim trybie życie było dosyć późną godziną. W kuchni zastałem tylko Petera robiącego sobie grzanki. Cene najwyraźniej jeszcze spał. Co za marnowanie dnia.
Usiadłem na blacie i zabrałem Peterowi jedną świeżo wyciągniętą grzankę.
- Nie możesz sobie samemu zrobić?
- Twoje są lepsze. – podobno pochlebstwa otworzą przed tobą wszystkie drzwi.
Peter popatrzył na mnie z zniesmaczonym wyrazem twarzy.
- Nie podlizuj się. I tak wiemy że masz dwie lewe ręce, leniu.
Przez chwilę przeżuwałem w spokoju.
- Peter... - zacząłem.
- Co? – mój brat nawet na mnie nie spojrzał zbyt zajęty smarowaniem chleba masłem.
- Chcę z tobą porozmawiać.
W końcu Pero odwrócił się do mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Przespałeś się z kimś? Będę wujkiem? Czy masz problem ze zdaniem sesji? Ktoś znowu ci dokucza?
Patrzcie jaki się troskliwy zrobił.
- Właściwie to chodzi o ciebie. – przybrałem niewinny wyraz twarzy.
- Znowu zadają ci pytania o mnie w wywiadach? Przerabialiśmy to. Ktoś cię wkurwia z mojego powodu? Mam się do kogoś przejść?
No kto by pomyślał że z niego taki bad boy, biorąc pod uwagę jego przerażony wyraz twarzy na zdjęciach.
- Przykro mi, ale raczej nikogo nie przestraszysz. – skrzywiłem się. – No chyba, że jeszcze ciut schudniesz, nie wyśpisz się i trochę cię przypudruję, to może, może, będziesz wyglądał jak rasowy narkoman i ktoś ci zejdzie na ulicy z drogi. Albo zadzwoni na policję.
Zanim Peter zareagował oburzeniem, dodałem:
- Nic z tych rzeczy. Chodzi o ciebie i o Kamila.
- Oho, zaczyna się. Coś ci powiedziałem Domen o wtrącaniu się w moje życie osobiste.
- Ale Peter, ty nie rozumiesz. – jęknąłem. – Wszyscy wiemy, że kochasz się w Kamilu. I dobrze wiem, że Kamil też coś do ciebie czuje, bo sam mi o tym wspominał.
Peter prawie przyciął sobie rękę szafką.
- Co ty gadasz?
- Jak spałeś w autokarze, rozmawiałem z nim. – odparłem nalewając sobie soku. – Wypytywał mnie o ciebie. Czemu ostatnio się tak dziwnie zachowujesz, czy przestałeś go lubić czy coś... - zawieszam głos.
- Ale Kamil...
- Bo stchórzył cioto, tak jak i ty. – odstawiam karton soku na blat, starając się aby wyszło to groźnie. – Bo jakimś cudem go onieśmielasz. Nie wiem czym, ale to fakt.
Peter po raz kolejny otworzył usta.
- To prawda, popieram Domena. – Cene dotarł do kuchni.
Chyba pierwszy raz w życiu mnie poparł.
- Każdy się mnie pyta kiedy będziecie razem i co ja mam powiedzieć? Że umiecie skakać na mamutach a boicie się pogadać? To na mamucie łatwiej zrobić sobie krzywdę. – Cene nie odpuszczał. Aż przez sekundę poczułem się dumny że jest moim bratem.
Oboje założyliśmy ręce na piersi i patrzyliśmy na Petera. W końcu Pero uległ pod naszymi czujnymi spojrzeniami.
- Okej, może macie rację... spróbuję coś z tym zrobić.
Mentalnie zatańczyłem makarenę.
- Jak coś to służę pomocą. – uśmiechnąłem się ciepło, po raz kolejny nalewając sobie soku.
- Lejesz po kuchni. – Peter na powrót przybrał swój pouczający wyraz twarzy.
Cholera, nie zauważyłem że szklanka już była pełna.
Zmywając podłogę mój wzrok padł na kalendarz. Już w tym tygodniu zawody w Ruce.... A ja mam nowy plan.
__________________
To tak na dzień dobry XDDD
Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!
Ola
CZYTASZ
With a little help from my friends
HumorCzyli o tym jak Domen wpada na genialny pomysł i postanawia pobawić się w swatkę