15.

1.1K 132 45
                                    

Ledwo włączyłem telefon następnego poranka przywitał mnie dźwięk wiadomości z Messengera.

Richard: Lellinger już trochę ochłonął, nacieszył się sobą i teraz zaczyna śledztwo w sprawie listów.

Ja: Niech sobie śledzą, gówno im to da. Po pierwsze jak sam wspomniałeś nie znam niemieckiego, po drugie nie jestem z nimi jakoś specjalnie blisko, a po trzecie – zważywszy na moją reputację, nie przejdzie im przez myśl że mogłem zrobić coś tak szlachetnego. Szkoda z jednej strony.

Richard: Nie rób z siebie jakiegoś bad boya z fanfiction Domen. Masz o sobie za duże mniemanie.

Ja: To po co do mnie piszesz? Ktoś ci kazał?

Ja: Ale daj znać jak dowiesz się o nich coś nowego.

Odłożyłem telefon i podreptałem na śniadanie. Dochodziła już 10, co przy moim trybie życie było dosyć późną godziną. W kuchni zastałem tylko Petera robiącego sobie grzanki. Cene najwyraźniej jeszcze spał. Co za marnowanie dnia.

Usiadłem na blacie i zabrałem Peterowi jedną świeżo wyciągniętą grzankę.

- Nie możesz sobie samemu zrobić?

- Twoje są lepsze. – podobno pochlebstwa otworzą przed tobą wszystkie drzwi.

Peter popatrzył na mnie z zniesmaczonym wyrazem twarzy.

- Nie podlizuj się. I tak wiemy że masz dwie lewe ręce, leniu.

Przez chwilę przeżuwałem w spokoju.

- Peter... - zacząłem.

- Co? – mój brat nawet na mnie nie spojrzał zbyt zajęty smarowaniem chleba masłem.

- Chcę z tobą porozmawiać.

W końcu Pero odwrócił się do mnie z pytającym wyrazem twarzy.

- Przespałeś się z kimś? Będę wujkiem? Czy masz problem ze zdaniem sesji? Ktoś znowu ci dokucza?

Patrzcie jaki się troskliwy zrobił.

- Właściwie to chodzi o ciebie. – przybrałem niewinny wyraz twarzy.

- Znowu zadają ci pytania o mnie w wywiadach? Przerabialiśmy to. Ktoś cię wkurwia z mojego powodu? Mam się do kogoś przejść?

No kto by pomyślał że z niego taki bad boy, biorąc pod uwagę jego przerażony wyraz twarzy na zdjęciach.

- Przykro mi, ale raczej nikogo nie przestraszysz. – skrzywiłem się. – No chyba, że jeszcze ciut schudniesz, nie wyśpisz się i trochę cię przypudruję, to może, może, będziesz wyglądał jak rasowy narkoman i ktoś ci zejdzie na ulicy z drogi. Albo zadzwoni na policję.

Zanim Peter zareagował oburzeniem, dodałem:

- Nic z tych rzeczy. Chodzi o ciebie i o Kamila.

- Oho, zaczyna się. Coś ci powiedziałem Domen o wtrącaniu się w moje życie osobiste.

- Ale Peter, ty nie rozumiesz. – jęknąłem. – Wszyscy wiemy, że kochasz się w Kamilu. I dobrze wiem, że Kamil też coś do ciebie czuje, bo sam mi o tym wspominał.

Peter prawie przyciął sobie rękę szafką.

- Co ty gadasz?

- Jak spałeś w autokarze, rozmawiałem z nim. – odparłem nalewając sobie soku. – Wypytywał mnie o ciebie. Czemu ostatnio się tak dziwnie zachowujesz, czy przestałeś go lubić czy coś... - zawieszam głos.

- Ale Kamil...

- Bo stchórzył cioto, tak jak i ty. – odstawiam karton soku na blat, starając się aby wyszło to groźnie. – Bo jakimś cudem go onieśmielasz. Nie wiem czym, ale to fakt.

Peter po raz kolejny otworzył usta.

- To prawda, popieram Domena. – Cene dotarł do kuchni.

Chyba pierwszy raz w życiu mnie poparł.

- Każdy się mnie pyta kiedy będziecie razem i co ja mam powiedzieć? Że umiecie skakać na mamutach a boicie się pogadać? To na mamucie łatwiej zrobić sobie krzywdę. – Cene nie odpuszczał. Aż przez sekundę poczułem się dumny że jest moim bratem.

Oboje założyliśmy ręce na piersi i patrzyliśmy na Petera. W końcu Pero uległ pod naszymi czujnymi spojrzeniami.

- Okej, może macie rację... spróbuję coś z tym zrobić.

Mentalnie zatańczyłem makarenę.

- Jak coś to służę pomocą. – uśmiechnąłem się ciepło, po raz kolejny nalewając sobie soku.

- Lejesz po kuchni. – Peter na powrót przybrał swój pouczający wyraz twarzy.

Cholera, nie zauważyłem że szklanka już była pełna.

Zmywając podłogę mój wzrok padł na kalendarz. Już w tym tygodniu zawody w Ruce.... A ja mam nowy plan.

__________________

To tak na dzień dobry XDDD

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

With a little help from my friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz