24.

1K 133 154
                                    

Współpraca z Richardem zdecydowanie miała swoje plusy. Ale miała też spore minusy.

Pewnego niedzielnego wieczoru, niedługo po konkursie (ostatniego przed Walentynkami dodajmy) siedziałem sobie w spokoju czytając książkę, gdy do pokoju wbił mi nie kto inny jak niemiecka wersja Adama Małysza. Petera akurat znowu nie było, jakimś cudem dobrze mu poszło na zawodach i siedział u Kamila w pokoju analizując ich skoki. Mogliby analizować coś innego, no ale cóż. Nadzieja matką głupich.

Wracając do Freitaga, wbił mi do pokoju niemal tak jak do siebie. Ma doskonałe wyczucie czasu kretyn, no chyba że czekał aż Peter wyjdzie. Co jest mało możliwe, bo z moim starszym bratem nigdy nic nie wiadomo.

- Domen, tak właściwie... jak będziesz chciał, to na koniec, jak już się wszystko ułoży, no wiesz, to ciebie też możemy zeswatać.

Prawie wyplułem wodę mineralną na łóżko.

- O czym ty gadasz?

- No o tobie. Dbasz o szczęście innych, to o twoje też zadbamy.

Och, jak miło.

- Nie wiem co brałeś, nie wiem od kogo wróciłeś, czy od Żyły, czy od Laniska, ale powiedz mi chociaż skąd wziął ci się tak absurdalny pomysł?

- Chcę twojego szczęścia. I uważam że bylibyście z Alexem ładną parą.

CO. KURWA.

- Z jakim Alexem?

- No Insamem. – Richard przewrócił oczami. – Przystojnym młodzieńcem. O urodzie filmowego amanta.

- Co on ma wspólnego ze mną?

- No wiesz... ostatnio byłeś u niego w pokoju, a potem widziałem jak kilkakrotnie rozmawialiście na każdych zawodach na których się pojawiał, no i ostatnio na kolacji, mrugał do ciebie...

- Boże stop. – jęknąłem. – Jaki ty jesteś głupi czasem. Po pierwsze, załatwiałem tą głupią kartkę dla Krafta, bo to ty nie powiedziałeś mi że już u niego byłeś, wobec czego mamy teraz nadmiar kartek walentynkowych po włosku, po drugie on się pojawia na zawodach raz na kilka miesięcy, więc to chyba logiczne że jak tylko w końcu przyjechał, to musiałem poodbierać ten szajs i jeszcze tłumaczyć mu się, że tak naprawdę to nie mi są potrzebne.

- No cóż. W każdym razie bylibyście ładną parką i masz moje błogosławieństwo.

- Raczej mi nie potrzebne. – prychnąłem. – Poza tym dlaczego założyłeś że jestem gejem? To że żyjemy w skocznej homolandii, to jeszcze nie znaczy że ja też muszę być homo. Może mam nawet jakąś dziewczynę na oku?

Richard przez chwilę przyglądał mi się uważnie.

- Oooo, to może zeswatam cię z nią! Ale będzie super!

Popatrzyłem na niego spod przymrużonych powiek.

- Dawaj numer do twojej siostry.

____________________

Zanim jednak Freitag zdążył otworzyć usta dokończyłem:

- Muszę powiedzieć jej jakiego ma debila w domu. Niech coś z tobą zrobi do czasu kolejnych zawodów, bo ja się wykończę nerwowo. Ja jestem jeszcze młody i mam czas na wszystko, więc zamiast łaskawie zajmować się moim życiem prywatnym, do którego chyba cię nawet nie wpuściłem, zajmij się szczegółami planu.

- Jakiego planu? – w drzwiach nagle pojawił się Peter.

- Planu uprowadzenia Kobayashiego. – wypalił Freitag.

Jakieś przebłyski inteligencji to on ma.

Pero zatrzymał się w połowie ruchu, z jedną ręką wyciągniętą w stronę ładowarki od telefonu.

- Czyj to pomysł? – zapytał.

- Jego. – pokazaliśmy nawzajem na siebie z Richardem.

Mój brat przez dobrą chwilę stał, przesuwając wzrokiem od jednego do drugiego, po czym popatrzył na mnie groźnie i ruszył w stronę drzwi.

- Tylko nie wymyślcie nic głupiego.

Mówiąc to zniknął za drzwiami, nie minęła jednak chwila nim znów się przez nie wychylił.

- Ale jeśli ten plan będzie sensowny to dajcie znać.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć czy też chociażby przewrócić oczami, Freitag klasnął w dłonie:

- Mam! Porwiemy Kamila!

_______________

Nie biorę odpowiedzialności za pomysły tej dwójki. Ale uprzedzam, że jeszcze sporo przed Wami.

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

With a little help from my friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz