18.

1.1K 131 66
                                    

To na szczęście wziął na siebie Richard, który obiecał porozmawiać z samym Noriakim Kasaim. I jak się okazało, sam wielki skoczek zaoferował się załatwić nam jakieś kartki i przywieźć je na następne zawody.

Ale to nie był koniec problemów.

Musieliśmy jeszcze załatwić kartkę z samej Austrii – tutaj Gregor Schlierenzauer posłużył pomocą, gdyż jak sam stwierdził, jego plany zeswatania tej dwójki spaliły się na panewce – oraz z Rosji, co wydawało się jeszcze trudniejsze. Ale również tutaj przybył z odsieczą Richard, twierdząc że Niemiec dogada się z Ruskiem zawsze.

No chyba tylko jeśli chodzi o Polskę.

I to też niekoniecznie.

Oczywiście nie powiedziałem tego na głos przy Polakach, którzy jak zawsze kręcili się wszędzie. Dosłownie.

I została nam kolejna kartka, której potrzebowaliśmy. Z Włoch. Co prawda, mogliśmy kupić je sami, ale... byliście kiedyś we Włoszech? Zakup dla turysty czego innego niż „souvenirs" graniczy z cudem, bo u nich nazwy oznaczają zupełnie coś innego niż człowiek się spodziewa. Dlatego postanowiliśmy udać się o pomoc do Alexa Insama.

Co akurat wyszło ciekawie, bo nie ustaliliśmy między sobą, który z nas ma to zrobić i w efekcie oboje, w różnym czasie oczywiście, pojawiliśmy się u jego drzwi. Z tą samą prośbą. W sumie bez wyjawienia celu.

Więc nie chcę nawet myśleć co on sobie pomyślał.

Dobrze że nie pojawia się on na każdym PŚ bo chyba bym umarł ze wstydu.

A przy najbliższej okazji trzeba mu to wytłumaczyć.

Koniec końców jednak uzbieraliśmy wszystkie kartki. Teraz trzeba było tylko je wysyłać oraz czekać na piękny dzień – 14 lutego.

Ooo, to urodziny Jurija Tepesa. Muszę mu kupić prezent.

__________________________________

- Reszta to już chyba w ich rękach, co nie Domen? – zapytał Freitag kiedy przybył do mojego hotelowego pokoju zaraz po świętach.

- No my już nic nie zrobimy oprócz czekania. A skoro na Lellingera podziałało.. to na nich też powinno. Bardziej martwi mnie fakt, że nic nie posuwa się w sprawie moich braci. Peter miał rozmawiać z Kamilem, ale rzekomo co się do tego zabierze to mu coś przeszkadza. Raz w decydującym momencie wbił im do pokoju spanikowany Żyła, że niby zatkał kibel i zaraz będzie powódź w łazience, kiedy indziej Kranjec zatrzasnął się w pokoju i trzeba było go ratować, a ostatnim razem... ja chcąc podsłuchiwać stłukłem doniczkę i oczywiście dostałem opieprz. A z Cene i Laniszkiem jeszcze gorzej.

- Nie ma szans żeby się któryś sam wygadał?

- Taaa, chyba tylko po dużej ilości alkoholu. – westchnąłem.

Richard przez chwilę wpatrywał się we mnie bez słowa.

- No co?

- Sam sobie odpowiedziałeś. To jest myśl Domen.

- Mam upić własnego brata?

- No nie dosłownie. Ale zrobimy po konkursie jakąś małą imprezkę, kupimy trochę alkoholu, zagramy może w prawdę i wyzwanie. Tak to się robiło w mojej młodości.

- Taaak, i może jeszcze siedem minut w niebie jak w amerykańskim filmie? Mamy do wyboru kilka opcji: ktoś się zatnie w tej szafie, ktoś się udusi, ktoś ją wywali oraz tak jak ostatnim razem na imprezie u Laniszka po konkursie w Titisee, będą wszyscy chować się w tej szafie aż przyjdzie do nas trener z samym Hoferem.

- I co wtedy się stało? – Freitag podparł się na łokciu.

Prychnąłem.

- Goran jeszcze, bo to było za jego kadencji, spytał nas co Kranjec robi w szafie, a na to najebany w trzy dupy Ziga powiedział mu, że Robert wisi w szafie i udaje kożuch. Nie wyobrażasz sobie nawet miny Hofera i jego opierdolu nas. A następnego dnia w ramach kary Goran nie pozwolił nam się zatrzymać na siku w drodze powrotnej.

Richard wybuchnął takim śmiechem, że przez chwilę myślałem że się udusi.

Po chwili się uspokoił.

- To co? Robimy tę imprezę po zakończeniu Turnieju Czterech Skoczni?

Zastanawiałem się chwilę.

- Okej. Zobaczymy co z tego będzie.

__________

Będzie, będzie zabawa, będzie się działo.... i Domen znowu w akcji.

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Do następnego,

Ola

With a little help from my friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz