12.

1.1K 125 41
                                    


Oczywiście nie muszę mówić, kto był na językach wszystkich podczas całego śniadania i pakowania się w drogę (właściwie drogi) powrotne. I naprawdę z trudem powstrzymywałem się zwycięskiego uśmiechu, kiedy każdy gadał jak to świetnie że Lellinger wreszcie się zszedł. Byłem z siebie naprawdę dumny.

Ja: Ej, a w ogóle oni coś mówili? W sensie no, oprócz tego z tymi listami, tylko no, jak się zeszli?

Richard: Domen, jakie ty piękne zdania formułujesz, co masz z angielskiego?

Ja: ODPOWIEDZ

Richard: Tylko tyle że zaczęli jeden przez drugiego gadać i nagle się oboje zorientowali że listy nie są od nich, więc gapili się na siebie przez jakiś czas, ale że Andreas pewnie wyglądał jak zbity pies, to Stephan zaczął go uspokajać, itd., a potem padli sobie w ramiona i się zaczęło standardowe pierdolamento o miłości. A o resztę nie dopytywałem, dowiem się czegoś jak już się ujawnimy.

Ja: To zabrzmiało bardzo źle.

O ile nasza droga w tę stronę przebiegła bez żadnego problemu, tak droga powrotna już nie miała wyglądać tak przyjemnie. Co prawda Niemcy odjechali sobie wcześniej od nas, więc obyło się od hałasu i świergotania tym ich szwabskim językiem, natomiast nasz autobus... zaginął. I to dosłownie, bo trener odebrał telefon że z powodu jakiejś tam awarii musi załatwić innego busa. I oto szczęście w nieszczęściu z odsieczą nadciągnęli Polacy.

Oni się wszędzie wepchną.

Na szczęście ich kadrowy autobus dał radę pomieścić nas wszystkich. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, Peter tym razem nie pogardził moim towarzystwem i ulokował się u mojego boku (oczywiście po stoczeniu wojny że to on chce siedzieć od okna). Byłem świecie przekonany, że będzie kombinował na wszystkie strony żeby tylko usiąść koło Kamila. Oj, niedobrze się dzieje. Stoch natomiast siedział ze Stefanem Hulą, jednak nie wyglądał na specjalnie szczęśliwego z takiego obrotu sprawy.

Po niecałej godzinie jazdy, mój brat zapadł w kamienny sen. Akurat znowu kiedy chciałem poruszyć temat jego przyszłego, niedoszłego związku. Ten to ma wyczucie. W ogóle nie bardzo wiem co musiało się odwalać w nocy, biorąc pod uwagę fakt, iż prawie połowa autokaru spała. Stefan Hula, siedzący obok Kamila też najwyraźniej urządzał sobie krótką drzemkę, sam Kamil natomiast przeglądał coś na telefonie. Jedynymi dźwiękami w pojeździe były okrzyki plemienne (jakim cudem ktoś w ogóle był w stanie spać w ich towarzystwie) Kranjca i Jelara. Bo któż by inny.

Oparłem głowę o zagłówek i zająłem się rozplątywaniem słuchawek. Nie zdążyłem ich jednak założyć, kiedy usłyszałem dosyć głośny, przenikliwy szept.

- Psst, Domen!

Odwróciłem się z gotowym zamiarem opierdolenia kogoś za przerywanie i próby relaksu. Momentalnie jednak spokorniałem, kiedy zobaczyłem Kamila machającego na mnie ręką.

- No?

- Chodź tu, nie będę się darł przez pół autokaru.

Sam mógłby wstać jak mu tak zależy.

- No co? – przyklęknąłem koło jego fotela.

- Jest sprawa. – dodał znowu szeptem.

Uniosłem brwi czekając aż Polak rozwinie swoją wypowiedź.

- Chodzi o twojego brata. – jakoś nie jestem zdziwiony. – Nie wiesz czasem dlaczego on się ostatnio tak dziwnie zachowuje?

- On się zawsze dziwnie zachowuje. – prychnąłem.

- Ale w stosunku do mnie.

Ta cała sytuacja zaczyna mnie trochę bawić.

- A jak myślisz? – postanawiam podroczyć się trochę z Polakiem. W końcu Peter jest jednak moim bratem i powinienem o niego dbać. Nawet jeśli często twierdzę, że chciałbym się go pozbyć, to jednak muszę się upewnić czy trafi w dobre ręce. Mimo iż bardzo lubię Kamila – przezorność nie zaszkodzi.

- Skąd mam wiedzieć? To twój brat.

- A twój najlepszy przyjaciel i to w twoim towarzystwie spędza najwięcej czasu i to TOBIE mówi więcej niż mi. – odbiłem piłeczkę.

- Domen proszę. – popatrzył na mnie błagalnie. – Na pewno coś wiesz.

- Mogę się tylko domyślać. – westchnąłem teatralnie. – Sądzę, że ma to bezpośredni związek z tobą.

Starałem się dawkować napięcie.

- Wczas Domen, w końcu to przy mnie się dziwnie zachowuje. – Kamil przewrócił oczami. – Nie wiem... przestał mnie lubić? Zrobiłem coś?

- Z tobą i np. Andreasem... - uczyniłem delikatną sugestię.

- Co ma Andreas do tego? – Polak zmarszczył brwi.

- I w sumie nie tylko z Andreasem, a z większością twoich przyjaciół. – przypomniałem sobie co powiedział mi Richard.

- Domen, czy możesz jaśniej? – oho, ktoś się zaczął stresować.

Postanawiam grać w otwarte karty. Raz kozie śmierć.

- Bo wiesz Kamil, mój brat jest po prostu o nich zazdrosny. W sensie – no wiesz – jest zazdrosny o ciebie.

_____________________

Jak myślicie co na to Kamil? Bo Domen na pewno nie siada na laurach.... i nie usiądzie jeszcze przez jakiś czas :D

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

With a little help from my friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz