Freitag zmierzył mnie wzrokiem.
- Co ma porwanie Japońca z zeswataniem Kamila i Petera?
- Nic. Bo to nie Kobayashiego porwiemy. – wypiąłem dumnie pierś.
- Chcesz jednak porwać Kamila? – ciągle patrzył na mnie jak na debila.
- Nie do końca. – zatarłem ręce z uśmiechem. – Ich obu. Naraz.
- Niby jak?
- To banalnie proste. Zamkniemy ich razem w jednym pomieszczeniu, jakimś schowku w hotelu czy coś, i będziemy ich tam trzymać dopóki nie wyznają sobie miłości. Oczywiście uprzednio zabierzemy im telefony i tak dalej.
Richard przez chwilę patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- To się może udać. – dodał po chwili. – Kiedy chcesz to zrobić? Jutro?
- Nie, za wcześnie. Zresztą jutro wieczorem już trzeba się pakować. Za tydzień, na następnych zawodach. To będzie Innsbruck, więc będziemy spać pewnie w tym samym hotelu co na TCS. Poprosimy o pomoc Piotrka Żyłę i damy sobie radę.
- To jest dosyć dobre, Domen. – Niemiec pokiwał głową. – I powinno nam wyjść.
___________________________
Plan był idealnie prosty. W teorii. W praktyce było już trochę gorzej. Z małą pomocą Lellingera – właściwie Richarda, który wypytywał tych dwoje, bo ja przysiągłem sobie, że się już w życiu do Wellingera nie odezwę – dowiedzieliśmy się o ich tajnym miejscu na schadzki w hotelu, gdzie możemy zamknąć Procha. Następnym punktem programu było obmyślenie jak i kiedy ich tam wepchniemy. Do tego musieliśmy poznać już wcześniej nasz plan dnia oraz wymyśleć idealny pretekst na który oboje pójdą. Na sam koniec zostało nam poinformowanie Żyły.
Dlatego zaraz po naszym przyjeździe do Innsbrucka postarałem się o numer pokoju Polaka, dzielonego tym razem z Dawidem Kubackim. Na moje szczęście akurat kiedy wybierałem się do nich, zobaczyłem Dawida gadającego przez telefon na korytarzu na samym dole. Dyskretnie przebiegłem obok niego i zaczaiłem się w rogu korytarza. Po upewnieniu się że nikt nie idzie, wyłoniłem się z cienia i zapukałem do pokoju Polaka.
Żyła otworzył mi po krótkiej chwili.
- Co tu robisz młody? Peter wie że tu jesteś?
Jezus, dlaczego wszyscy myślą że ja jestem ubezwłasnowolniony.
- Peter nie jest moim duchem świętym, na Boga. – warknąłem.
- Czego potrzebujesz? Papryki, ogórków kiszonych, pomidorów, a może czegoś mocniejszego? Mam...
- Jedyne czego potrzebuję to twojej pomocy. I nie dla siebie a dla Kamila.
- Co odprevcował tym razem? Coś z twoim braciszkiem, no nie?
Bezceremonialnie wpakowałem mu się do pokoju.
- Słuchaj mnie teraz uważnie. – zacząłem. – Jutro przeprowadzamy ostateczne uderzenie w sprawie zeswatania Kamila i Petera. I ty jako dobry kumpel Stocha, pragnący jego szczęścia bierzesz w nim udział. Z chęcią i bez dyskusji.
Chyba pierwszy raz w życiu Piotrka wmurowało w ziemię.
- Robimy tak: Po kolacji rzekomo umawiamy się na jakieś gry w karty itd. Ty bierzesz Kamila, ja natomiast Petera, w międzyczasie musimy zabrać im telefony – to już zostawiam tobie do wymyślenia jakim sposobem – i pod pretekstem skrótu zaciągamy ich do hotelowej pralni na pierwszym piętrze. Tam razem zamykamy, po czym grozimy im, że nie wyjdą stamtąd dopóki szczerze nie porozmawiają i nie wyznają sobie uczuć. Jasne?
Żyła ochoczo pokiwał głową.
- Powiem ci Domen.... Że ty to masz łeb.
- Wiem. – wzruszyłem ramionami, starając się zapanować nad obezwładniającą mnie dumą. – Wieczorem napiszę ci sms-a i pokażę dokładnie którą drogą macie iść z Kamilem. Jutro rano dostaniesz szczegóły i konkretną godzinę. Będę cię informował na bieżąco.
Żyła nadal gorliwie kiwał głową.
- No młody... Peter były z ciebie dumny.
- Wątpię.
- Idź już lepiej, żeby cię nikt nie zobaczył, bo będziemy mieli oboje problemy, a ja wykombinuję jak zabrać Kamilowi telefon.
Na palcach, ciągle się rozglądając wyszedłem z pokoju Żyły. Wszystko zapowiada się doskonale. Proszę państwa, o to zbliżamy się do końca mojej misji.
_________________
Popłakałam się kiedy wczoraj Peter wziął Domena na barana i go przeniósł po całym odjeździe, przysięgam... szczęśliwy Pero to najpiękniejsza rzecz na świecie.
I Domen uratował rekord brata!
Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!
Ola
CZYTASZ
With a little help from my friends
HumorCzyli o tym jak Domen wpada na genialny pomysł i postanawia pobawić się w swatkę