#fell!Goth
Lekki powiew wiatru targał moim kapturem. Dawał przyjemne uczucie lekkości i wolności. Miałem wrażenie że mogę oderwać się od ziemi i odlecieć. Odlecieć gdzieś daleko od tego miejsca. Wreszcie być wolnym. Naprawdę wolnym.
Ruszyłem w stronę miasta. Chodziłem tam bardzo rzadko. Chyba około raz na miesiąc... Chodziłem tu do biblioteki. Musiałem z kądś brać książki... Nie lubiłam tu przebywać. Może dlatego że jestem aspołeczny? A może z powodu panujących to zasad? Albo inaczej. Z powodu ich(zasad) braku. Dla niektórych byłby to raj. Hah... Zdziwili by się... Ten świat działa na specyficzny sposób. Gdy chcesz kogoś zabić proszę bardzo! Nikt nie zareaguje a jak nawet... to też umrze!
Zacząłem mieć szare częściowo zniszczone kamienice. Uch... Były jak potężne cementowe pudła. Każde takie samo jak w męczącej grze luster. Pozbawione tarasów a nawet balkonów. Rzędy kwadratowych okien. Za każdym z nich malutkie mieszkanie, wszystkie takie same, zamieszkane przez takie same potwory...
- Proszę zostawcie nas! Mamy dzieci! - usłyszałem krzyk mężczyzny dobiegający z jednej z tych ślepych uliczek. Zatrzymałem się momentalnie.
Głupek. Tu litość nie istnieje.
- Na pewno obejdą się bez ojca - usłyszałem chrypki śmiech jednego z ich oprawców. Zacisnąłem ręce w pięści i zacząłem iść.
- Błagam! - krzyknęła kobieta.
- Nie martw się kochana, nie poturbójemy cię tak mocno - zaśmiał się obleśnie drugi z facetów.
Przeszedłem obok uliczki krzyżują się spojrzeniami z rozpaczoną kobietą. Widziałem w jej oczach błaganie o pomoc, żałosną rozpacz i strach.
Kurwa, Goth! Nie jesteś taki jak oni! Nie jesteś taki jak wszyscy!
Szybko zawróciłem i wybiegłem w zaułek stając przed małżeństwem.
- Zostawcie ich - warknołem.
Mam małe szanse... Jest ich pięć a ja jeden.
- Uhuhu, a co nam zrobisz dzieciaku? - zaśmiał się nie doszły gwałciciel.
- Spieprzajcie - rzuciłem do rodziców o mało nie osieroconych dzieci.
Oni od razu zerwali się i zaczęli uciekać.
Teraz muszę liczyć tylko na siebie... Żadna nowość... Tylko tym razem mogę zginąć.
- Zepsułeś nam zabawę, teraz czeka cię kara - jeden z nich mówiąc to sprośnie się oblizał.
Obrzydliwa świnia...
W mojej ręce pojawiła się kosa. Z mojego oka poleciałaa fioletowa smuga. Szkoda że nie odziedziczyłem mocy po ojcu... Zabijanie dotykiem musi być zajebiste...
W moją stronę z niebywałą prędkością poleciał nóż. Odsunąłem się ostrze drasnęło mnie w ramię. To tylko zadrapanie... Zamachnąłem się a ostrze mojej kosy ścięło głowę jednemu z nich i po chwili jego martwe ciało bezwładnie spadło na podłogę plamjąc chodnik.
Jeden z nich próbował mnie zaatakować lecz ja zadałem następny cios powodując jako nagłą śmierć. Krew trysła plamjąc mi twarz. Skrzywiłem się czując na twarzy ciepłą posokę. Chwila mojej nie uwagi i już stałem przyszpilony z nożem przy gardle do ściany, a moja nie zawodna kosa znikła.
- Zajebie cię jak psa! - krzyknął mój oprawca.
Usłyszałem krzyk jednego z facetów, a po chwili stałem wolny.
-Lubisz się pakować w kłopoty, co nie, pomyłko?
Palette.
- Nie musiałeś mi pomagać - warknołem wycierając twarz z krwi.
- A ty nie musiałeś pomagać tym frajerom...
#fell!Palette
Szedłem przez miasto pogrążony w myślach. Od niedawnego czasu moją głowę zaprzątał jeden mały szkielet. Uch... Ale dlaczego akurat on? Tak bardzo nim gardzę.
- Proszę! Pomóżcie! - usłyszałem czyjś krzyk. Odwróciłem się znudzony. Przede mną stanęła dwójka dorosłych potworów. Nie są tutejsi... Stawiam na undertale...
- Pomóż temu chłopczykowi! Jest tam - kobieta wskazała na dość oddalone kamienice.
Jakoś nie rwie mnie do pomocy. Odwróciłam się nie wzruszony i zacząłem iść.
- Błagam! On tam zginie! Zabiją go! Błagamy! On nas uratował! - krzyczała załamana kobieta.
Co? Uratował? Ktoś im pomógł? Nie ma takiej osoby w underfell która pomaga. Nie ma tu osób które współczują. Zaraz... Jeśli to on to przysięgam że zginie z mojej ręki.
- Jak wygląda?! - krzyknąłem odwracając się gwałtownie - Szybko, kurwa!
- B-był ubrany na czarno. Miał na sobie czerwony szalik - wydusił przerażony mężczyzna.
- Kurwa! - przeklnołem soczyście i rzuciłem się biegiem w kierunku kamieniec.
Jesteś pierdolonym pojebem Goth!
- Zajebie cię jak psa! - słyszałem głośny krzyk z jednej z uliczek. Wbiegłem tam. Jest ich trzech. z prędkością światła wyciągnąłem nóż i wbiłem pierwszemu w głowę. Jego ciało spadło a z rany z głowy zaczęła się krew zmieszana z mózgiem. Wyciągnąłem następna ostrzej i tamtemu wbiłem je 6 razy w brzuch. Skurwiel zdążył krzyknąć. Niby ten ostatni ogarnął co się stało przebiłem jego klatkę piersiową. Spotkałem się z zdziwionym wzrokiem Gotha.
- Lubisz pakować się w kłopoty, co nie, pomyłko? - rzuciłem.
- Nie musiałeś mi pomagać - warknął.
- A ty nie musiałeś pomagać tym frajerom - odwarknąłem ze złością. - Jesteś pierdolonym samobójcom, Lotus
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- I co się szczerzysz?! - krzyknąłem. Jego uśmiech jest irytujący...
- Aaa... Tak bez powodu...
_______________________________________________________________
Jeśli są jakieś błędy to przepraszam! Nie miałam czasu sprawdzić!
~Sayo

CZYTASZ
bad time |fell poth|
AcakPo prostu fell!poth Zawiera przekleństwa, przemoc, dużo przemocy... Nie wiem co mogę tu jeszcze napisać... Po prostu miłego czytania...