3

572 44 5
                                    

#fell!Goth

Lekki powiew wiatru targał moim kapturem. Dawał przyjemne uczucie lekkości i wolności. Miałem wrażenie że mogę oderwać się od ziemi i odlecieć. Odlecieć gdzieś daleko od tego miejsca. Wreszcie być wolnym. Naprawdę wolnym.

Ruszyłem w stronę miasta. Chodziłem tam bardzo rzadko. Chyba około raz na miesiąc... Chodziłem tu do biblioteki. Musiałem z kądś brać książki... Nie lubiłam tu przebywać. Może dlatego że jestem aspołeczny? A może z powodu panujących to zasad? Albo inaczej. Z powodu ich(zasad) braku. Dla niektórych byłby to raj. Hah... Zdziwili by się... Ten świat działa na specyficzny sposób. Gdy chcesz kogoś zabić proszę bardzo! Nikt nie zareaguje a jak nawet... to też umrze!

Zacząłem mieć szare częściowo zniszczone kamienice. Uch... Były jak potężne cementowe pudła. Każde takie samo jak w męczącej grze luster. Pozbawione tarasów a nawet balkonów. Rzędy kwadratowych okien. Za każdym z nich malutkie mieszkanie, wszystkie takie same, zamieszkane przez takie same potwory...

- Proszę zostawcie nas! Mamy dzieci! - usłyszałem krzyk mężczyzny dobiegający z jednej z tych ślepych uliczek. Zatrzymałem się momentalnie.

Głupek. Tu litość nie istnieje.

- Na pewno obejdą się bez ojca - usłyszałem chrypki śmiech jednego z ich oprawców. Zacisnąłem ręce w pięści i zacząłem iść.

- Błagam! - krzyknęła kobieta.

- Nie martw się kochana, nie poturbójemy cię tak mocno - zaśmiał się obleśnie drugi z facetów.

Przeszedłem obok uliczki krzyżują się spojrzeniami z rozpaczoną kobietą. Widziałem w jej oczach błaganie o pomoc, żałosną rozpacz i strach.

Kurwa, Goth! Nie jesteś taki jak oni! Nie jesteś taki jak wszyscy!

Szybko zawróciłem i wybiegłem w zaułek stając przed małżeństwem.

- Zostawcie ich - warknołem.

Mam małe szanse... Jest ich pięć a ja jeden.

- Uhuhu, a co nam zrobisz dzieciaku? - zaśmiał się nie doszły gwałciciel.

- Spieprzajcie - rzuciłem do rodziców o mało nie osieroconych dzieci.

Oni od razu zerwali się i zaczęli uciekać.

Teraz muszę liczyć tylko na siebie... Żadna nowość... Tylko tym razem mogę zginąć.

- Zepsułeś nam zabawę, teraz czeka cię kara - jeden z nich mówiąc to sprośnie się oblizał.

Obrzydliwa świnia...

W mojej ręce pojawiła się kosa. Z mojego oka poleciałaa fioletowa smuga. Szkoda że nie odziedziczyłem mocy po ojcu... Zabijanie dotykiem musi być zajebiste...

W moją stronę z niebywałą prędkością poleciał nóż. Odsunąłem się ostrze drasnęło mnie w ramię. To tylko zadrapanie... Zamachnąłem się a ostrze mojej kosy ścięło głowę jednemu z nich i po chwili jego martwe ciało bezwładnie spadło na podłogę plamjąc chodnik.

Jeden z nich próbował mnie zaatakować lecz ja zadałem następny cios powodując jako nagłą śmierć. Krew trysła plamjąc mi twarz. Skrzywiłem się czując na twarzy ciepłą posokę. Chwila mojej nie uwagi i już stałem przyszpilony z nożem przy gardle do ściany, a moja nie zawodna kosa znikła.

- Zajebie cię jak psa! - krzyknął mój oprawca.

Usłyszałem krzyk jednego z facetów, a po chwili stałem wolny.

-Lubisz się pakować w kłopoty, co nie, pomyłko?

Palette.

- Nie musiałeś mi pomagać - warknołem wycierając twarz z krwi.

- A ty nie musiałeś pomagać tym frajerom...

#fell!Palette

Szedłem przez miasto pogrążony w myślach. Od niedawnego czasu moją głowę zaprzątał jeden mały szkielet. Uch... Ale dlaczego akurat on? Tak bardzo nim gardzę.

- Proszę! Pomóżcie! - usłyszałem czyjś krzyk. Odwróciłem się znudzony. Przede mną stanęła dwójka dorosłych potworów. Nie są tutejsi... Stawiam na undertale...

- Pomóż temu chłopczykowi! Jest tam - kobieta wskazała na dość oddalone kamienice.

Jakoś nie rwie mnie do pomocy. Odwróciłam się nie wzruszony i zacząłem iść.

- Błagam! On tam zginie! Zabiją go! Błagamy! On nas uratował! - krzyczała załamana kobieta.

Co? Uratował? Ktoś im pomógł? Nie ma takiej osoby w underfell która pomaga. Nie ma tu osób które współczują. Zaraz... Jeśli to on to przysięgam że zginie z mojej ręki.

- Jak wygląda?! - krzyknąłem odwracając się gwałtownie - Szybko, kurwa!

- B-był ubrany na czarno. Miał na sobie czerwony szalik - wydusił przerażony mężczyzna.

- Kurwa! - przeklnołem soczyście i rzuciłem się biegiem w kierunku kamieniec.

Jesteś pierdolonym pojebem Goth!

- Zajebie cię jak psa! - słyszałem głośny krzyk z jednej z uliczek. Wbiegłem tam. Jest ich trzech. z prędkością światła wyciągnąłem nóż i wbiłem pierwszemu w głowę. Jego ciało spadło a z rany z głowy zaczęła się krew zmieszana z mózgiem. Wyciągnąłem następna ostrzej i tamtemu wbiłem je 6 razy w brzuch. Skurwiel zdążył krzyknąć. Niby ten ostatni ogarnął co się stało przebiłem jego klatkę piersiową. Spotkałem się z zdziwionym wzrokiem Gotha.

- Lubisz pakować się w kłopoty, co nie, pomyłko? - rzuciłem.

- Nie musiałeś mi pomagać - warknął.

- A ty nie musiałeś pomagać tym frajerom - odwarknąłem ze złością. - Jesteś pierdolonym samobójcom, Lotus

Chłopak uśmiechnął się lekko.

- I co się szczerzysz?! - krzyknąłem. Jego uśmiech jest irytujący...

- Aaa... Tak bez powodu...

_______________________________________________________________

Jeśli są jakieś błędy to przepraszam! Nie miałam czasu sprawdzić!

~Sayo

bad time |fell poth|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz