6

492 42 26
                                    

#fell!Goth

Moje ciało drżało pod dotykiem metalu. Cały zarumieniony próbowałem tłumić moje zduszone jęki. Masochizm który do tego dnia świetnie kontrolowałem dawał coraz bardziej o sobie znać. Nie miałem pojęcia że moje ciało tak zareaguję. W końcu Rurik robił to często ale zazwyczaj umiałem kontrolować mój masochizm.

Po chwili chłopak przestał "rysować" po moich kościach i usiadł obok mnie na drugim końcu kanapy.

- Widzisz nie było tak źle - zrzucił nie patrząc na mnie ale i tak okratkiem zauważyłem jego chamski uśmiech.

Zakryłem twarz szalikiem starając się zakryć rumieńce.

- Jesteś chujem - warknołem odwracając speszony wzrok.

- Phi... Mnie Bóg stworzył bo lubi piękno, a ciebie bo ma poczucie humoru. Pomyśl kto jest prawdziwym chujem - zaśmiał się z drwiną.

- Tia... Nadal ty - odpowiedziałem po chwili zastanowienia. I pomyśleć że ten idiota w dzieciństwie był taki pocieszny... Pamiętam jeszcze te cudowne dni dzieciństwa... Gdy bawiliśmy się w berka i chowanego. Gdy on nie był jeszcze takim dupkiem. Gdy wszystko było z pozoru dobrze... Te słodkie lata niewiedzy...

- Co się tak szczerzysz pomyłko? - warknął a ja w jednej chwili przyłapałem się na lekkim uśmiechu.

- A... Nic... Po prostu wspominam... - mruknąłem patrząc pusto przed siebie.

- Wyrażaj się jaśniej... Przerażasz mnie - prychnoł ze śmiechem.

- Wspominam dzieciństwo - powiedziałem spoglądając szybko na Palette by następnie znowu wrócić pustym wzrokiem na bardzo interesującą ścianę.

- Szczenięce lata... Nic ciekawego - rzucił jakby od niechcenia.

- Serio nie pamiętasz jak byliśmy blisko? - zapytałem patrząc już ciągle na niego. Czy on ma amnezję?

Szkielet wstał powoli i podszedł do mnie. Spiołem się gdy nachylił się nade mną. Poczułem na swoich kręgach szyjnych jego oddech przez co przeszedł po mnie miły dreszcz.

- Pamiętaj jedno,pomyłko - wyszeptał - dla mnie już dawno nie istniejesz

Zabolało. Nieznacznie ale jednak. No przyjaźniłem się z tym chujem i więź została.

- Hej moje pierdoły jebane! - drzwi do domu otworzyły się z hukiem a przez nie wszedł pan Ink z siatką zakupów.

Ech... Nie ogarniesz gościa...

- Weź wchodź trochę ciszej stary pierniku! - odkrzyknoł mu na powitanie Rurik.

- Tak się zwracasz do żywiciela? - Ink mówiąc to wszedł do salonu a gdy zobaczył Rurika całego wysmarowanego krwią wypuścił siatkę z rąk.

- Piggy! Znowu bawiłeś się w mordercę? - rzucił jakby rozczarowany.

Zaśmiałem się krótko przez słowa wypowiedziane przez malarza ale szybko napotkałem się z wkurwiony wzrokiem Rurika.

- Nie nazywaj mnie tak - warknoł z złością.

- Czemu? Przecież z ciebie taka ładna świnka! Hahah! Pewnie świnka Peppa to twoja siostrzyczka! - zaśmiał się rozbawiony Ink a ja znowu się zaśmiałem ale tym razem dłużej.

- Lepiej zacznij spierdalać!! - wrzasnął Palette.

Ink wybuch śmiechem i zaczął biec na górę a za nim młodszy szkielet.

- Zajebie cię kurwiu! - usłyszałem jeszcze głos Rurika i śmiech pana Inka.

Śmieszna z nich rodzinka...

∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅∅

Więc siemanko kochani i niekochani! Jest rozdział trochę pierdolnięty ale jest! Weź mi ktoś to ocen w kom (chodzi mi o całą książkę) bo nie mam pojęcia czy to jest wystarczająco dobre...

-Sayo

bad time |fell poth|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz