#fell!Goth
Wstałem powoli i wyszedłem z pokoju zostawiając śpiącego Rurika samego. Zszedłem powoli na dół.
Na kanapie w salonie siedzieli moi rodzice i pan Ink.
Gdy Geno mnie zauważył od razu do mnie podszedł.- Zostaniesz tu tak? - zapytał kładąc rękę na moim ramieniu.
Pokiwałem lekko głową na potwierdzenie, a mama smutno się uśmiechnęła.
- Pojedziemy na spotkanie w tej sprawie... Obawiam się że nie obejdzie się bez walki... - żucił a ja momentalnie zastygłej.
- Z k-kim? - wydukałem ledwie słyszalnie.
- Z Nightmarem, on jest odpowiedzialny za śmierć Dreama... - mruknoł a mnie zmroziło.
Jaki ten świat jest zjebany. Brat zabić brata? A gdzie pierdolone poczucie moralności? Gdzie współczucie? Gdzie poczucie winy? Gdzie jest ta pierdolona miłość? Czemu tak to do kurwy działa? Czy to nie powinno być inaczej? Przecież byli rodzeństwem. Nie powinni się wspierać? Nie powinni okazywać sobie tej pięknej braterskiej miłości? Czemu tak się stało? Czemu musieli być wrogami? Czemu los ich tak podle potraktował?
- Zaopiekuj się nimi... - powiedział Geno i podszedł do drzwi.
Czemu życie jest tak kurwesko niesprawiedliwe?
Moi rodzice wyszli a ja momentalnie wszedłem do kuchni. Zaparzyłem kawy i poszedłem do salonu.
- Jak on się czuje...? - zapytał Ink gdy koło niego usiadłem podając mu wcześniej sporządzony napój.
- Kto? - zapytałem z niezrozumieniem.
- Rurik...
Spuściłem wzrok na podłogę.
- Nie jest źle... Właśnie poszedł spać... - mruknołem i podniosłem wzrok na malarza - A co z panem?
- Nah, nie mów do mnie "pan" czuję się przez to taki stary... - wysilił się na lekki uśmiech po czym dodał - Trzeba żyć dalej... Tylko szkoda że bez niego...
Niezręczna cisza. To właśnie nam teraz towarzyszyło.
On siedział pogrążony w swoich myślach a ja patrzyłem tępo w obraz na ścianie.Był wyjątkowo piękny. Mimo iż dominowały w nim kolory zimne zdawał się być taki żywy i wesoły co było dziwne iż przedstawiał on dziewczynę. Dziewczynę o czarnych włosach i oczach. Z lekkim tajemniczym uśmiechem. Jej blada cera idealnie kontrastowała z krwiście czerwoną różą na jej głowie. Tło było błękitne i od czasu do czasu przechodziło to na białe to na szare.
- Jesteś dobrym dzieciakiem Goth...
Odwróciłem się lekko zdziwiony w stronę szkieleta.
- Um... Nie wydaje mi się...
- Ale masz kurwesko niską samoocenę- zaśmiał się po czym westchnął cicho - Dziękuję.
- Hym? Za co? - zapytałem z niezrozumieniem
- Za to że jesteś... To dużo dla mnie znaczy. Pomagasz Rurikowi i szczerze to gdy się "wprowadziłeś" zaczął dawać wrażenie żywszego. Uśmiechał się. I to nie tak psychicznie jak zwykle tylko tak szczerze... Wiesz jak ja dawno nie słyszałem jego śmiechu? To się zmieniło gdy ty tu się zjawiłeś... Wszystko stało się żywsze ale teraz... - jego głos zaczął się załamywać.
- Musisz żyć dalej - wypaliłem nim zdarzyłem pomyśleć zaskakując tym samego siebie - Musisz żyć. Jak nie dla siebie to dla Rurika. Nie mogę ci powiedzieć że wszystko się naprawi, że będzie dobrze. Nie mogę ci tego obiecać. To ty musisz zadecydować czy będziesz pogrążać się w rozpaczy czy podniesiesz się i będziesz żyć dalej. Wiem że po tym nie mógł byś żyć jak kiedyś, tak jakby nic się nie stało ale postaraj się funkcjonować jak najbardziej po staremu. Jesteś teraz największym oparciem dla twojego syna. W końcu jesteście rodziną. Musicie to przeboleć razem a ja będę starał się pomóc.
Szkielet patrzył na mnie ze zdziwieniem po czym lekko się uśmiechnął.
- Jesteś na prawdę miły - zaśmiał się - Cud że istnieją takie osoby...
Uśmiechnołem się szeroko z radością przyjmując te słowa.
Będę z wami, obiecuje.
CZYTASZ
bad time |fell poth|
CasualePo prostu fell!poth Zawiera przekleństwa, przemoc, dużo przemocy... Nie wiem co mogę tu jeszcze napisać... Po prostu miłego czytania...