14

367 39 30
                                    

Ja pierdole! Dziękuję wam! 200 gwiazdek! *Pisk Fangirl*

#fell!Goth

Mój oddech znacznie przyspieszył, a w głowie usłyszałem nie miły wysoki pisk. Czułem jak przez moją głowę przelatuje milion małych igiełek. Wyjątkowo ostrych igiełek. Wydawało się że zaraz mógł bym zemdleć.
Wziąłem głęboki wdech by następnie wypuścić powietrze uspokajając się. Dawno nie miałem takiego ataku. 

- Lotus, co jest? - zapytał Rurik z którym oglądałem jakiś serial.

Chyba nazywał się "Hanna"...

- Tak, jest okej. Zaraz wracam, idę do toalety - mruknołem nie chcąc go martwić.
Wstałem powoli i skierowałem się na górę. Zamiast do toalety ruszyłem do "mojego" pokoju. Skierowałem się powoli do biurka.

Kto zgadnie co idę robić? To jest zapewne oczywiste...

Otworzyłem szufladę wyciągając z niej paczkę chusteczek.

Zbiłem was z tropu?

Otworzyłem je a z środka wyciągnąłem małą metalową płytkę.
To wydaje się takie żałosne i bądź co bądź takie jest.
Zacząłem szukać jakiegoś powodu by to zacząć.

- Jesteś żałosny... - mruknołem do siebie siadając na łóżku - Nie umiesz się nawet kurwa ciąć...

To była jebana prawda.
Gdy poczułem chłód metalu na nadgarstku zastygłem w bez ruchu. Nie mogłem tego zrobić. Miałem jakiś pieprzony hamulec. Jestem potrzebny. Ink jak i Rurik mnie potrzebują... Nie mogę znowu poświęcić swoje życie przypadkowi. Nie dziś i nie w najbliższym czasie. Nie zrobię im tego. Gdy wszystko zacznie się polepszać wtedy zdechnę. Nie będę już potrzebny. Znowu będę samotny ale chcę by czuli się dobrze. Nawet jeśli to oznacza całkowite zostawienie mnie.
Rurik znowu stanie się moim "wrogiem", ja wrócę do domu i zacznę prowadzić moje bezsensowne życie rzucone na wiatr.
To brzmi żałośnie.
Do oczodołów zaczęły cisnąc mi się łzy a żyletka mocniej przyległa do kości.
To będzie tylko mała ranka... Nic poważnego...
Przejechałem delikatnie ostrzem po nadgarstku czując jak ból że mnie upływa.

Stało się coś czego za wszelką cenę wolałem uniknąć.

- Co ty odpierdalasz?! - krzyknął ze złością Rurik wchodząc do pokoju.

Spanikowany zacząłem wymachiwać żyletką by po chwili rzucić ja na drugi koniec pokoju.

- Co to jest?! - krzyknął jeszcze raz podchodząc do mnie. Złapał za moją rękę ciągnąc mnie do góry.

Jęknąłem cicho na nagły ruch który spowodował u mnie ból.

- Um... To kot? - zacząłem mordować się w myślach przez moje pieprzone słowa.

- Chyba kod - warknoł ze złością popychając mnie z powrotem na łóżko.

- J-jaki kod? - zająkałem się czując strach.

- Kreskowy kurwa - warknoł - Po cholerę to robisz?

- Um jestem masochistą? - to chyba logiczne... Co nie?

- Są inne sposoby - żucił patrząc na mnie z mordem w oczach - Po za tym masz jeszcze jakiś inny powód. Gadaj.

Odwróciłem wzrok i zacisnąłem mocniej moje nie istniejące wargi.

- Bo... Nie wiem... Czuje że powinienem. Po za tym, tak, jestem załamany ale kogo to kurwa obchodzi?-

- Mnie - przerwał mi ostro a ja popatrzyłem na niego w szoku. Jego twarz zaczęła niebezpiecznie szybko się zbliżać a po chwili zaatakował moje "usta" wbijając się w nie.

Zastygłem w bez ruchu patrząc w szoku na chłopaka. Po chwili nie pewnie i lekko niezdarnie odwzajemniłem gest. Poczułem że mimowolnie jego kącik ust się uniósł.

To nie tak miało się skończy.
Miałem nadzieję że po prostu na mnie nawrzeszczy i zostawi a nawet dobiję. Chwila... Źle to ująłem. Nie że miałem nadzieję bo to ci się dzieje jest o wiele lepsze od moich "przewidywań".

Szkielet oderwał się ode mnie i spojrzał mi w "oczy".

- Skarbie, powiedz proszę czemu się tniesz.

bad time |fell poth|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz