Rozdział 14

789 19 20
                                    

POV Laura

Weszłam do domu. W kuchni siedzieli chłopacy. Olałam istnienie każdego na tym świcie i szybko wbiegłam do pokoju. To co dzisiaj się wydarzyło zniszczyło mi psychikę bardziej niż Wood by chciał. Rzuciłam się na łóżko po czym weszłam pod kołdrę. Byłam już wykąpana więc mogłam iść spać. Nałożyłam kołdrę na głowę po czym zasnęłam.

***

Obudziłam się około 13:15. Byłam ledwo żywa. Wyszłam z łóżka. Zabrałam dwa ręczniki oraz ubrania (szarą bluzkę na ramiączka oraz krótkie czarne spodenki). Z przygotowanymi rzeczami powędrowałam do łazienki. Zamknełam drzwi i zasłoniłam rolety na oknie. Zdjełam ubrania, które wczoraj dostałam od Wood'a po czym weszłam do wanny. Odkreciłam gorącą wodę i nalałam ją do maksimum. Mogłam tak leżeć do końca życia ale niestety muszę coś ze sobą zrobić inaczej moje własne myśli mnie zajebią. Nalałam do wody dużą ilość płynu do ciała. Umyłam je dokładnie po czym namoczylam włosy i zrobiłam to samo. Wyszłam z wanny i dokładnie się wytarłam. Ubrałam wcześniej przyszykowane ubrania. Włosy uczesałam i wysuszyłam. Nałożyłam na twarz maseczkę, a następnie wyszłam z łazienki. Udałam się do kuchni. Zastałam tam Alex'a i Christian'a.
Oboje spojrzeli się na mnie jak bym im pół rodziny zabiła. Przewróciłam oczami na ich miny po czym podeszłam do lodówki. Stałam tak jakieś pięć minut kiedy w wybieraniu jedzenia przeszkodzi mi głos Alex'a.

- Dlaczego mu na to pozwoliłaś? - Zapytał z wielkim wyrzutem. Wyprostowałam się i odwróciłam w jego stronę.
- O chuj ci chodzi? - Zapytałam unosząc jedną brew do góry.
- Przez to, że najebałaś się z tym całym Isac'em Nathan ma przejebane. - Zaczął. - Jak przegra ten cały jebany wyścig to psy mają go w garści.
- Piłam z nim, bo w jak zwykle mieliście mnie głęboko w pizdzie, a tak w ogóle ja nawet nie wiem o jaki wam wyścig chodzi. - Powiedziałam oschle.
- Musi wygrać wyścig żeby White się od ciebie odjebał. - Powiedział Christian.
- Że co kurwa?! Kiedy przychodzi Wood?! - Wrzasnełam.
- Nie wiem czy w ogóle przyjdzie.

* I po chuj on się na to godził? Kiedyś Isac i tak by się odjeba.* Rozmyślałam wchodząc na górę. Postanowiłam zjeść na mieście. Weszłam do pokoju. Wyciągnęłam czarne jeansy z dziurami i do tego czarną bluzkę crop-top. Było dość ciepło ale postanowiłam wziąć jeszcze skórzaną kurtkę w tym samym kolorze. Ubrałam czarne vansy. Z biurka wzięłam telefon, portfel i czerwone malboro z zieloną zapalniczką. Zeszłam na dół po czym weszłam do kuchni.

- Biorę samochód. - To mówiąc poszłam do holu.

Z półki wzięłam kluczyki. Po czym wyszłam z domu. Otworzyłam czarne ferarii stojące na podjeździe po czym do niego wsiadłam. Odpaliłam maszynę i ruszyłam w stronę centrum miasta. Jechałam dosyć szybko. Chciałam pochodzić po sklepach. Dawno nie byłam na zakupach, a w sumie by się przydało. Zaparkowałam przed galerią handlową. Zamknełam samochód i ruszyłam przed siebie. Nagle zatrzymał mnie znajomy głos.

- Dziewczyna idzie do sklepu bez przyjaciółek? - Zapytał Leo opierając się o złote RS7.
- Kiedy dziewczyna się przeprowadza nie ma miliona przyjaciółek. - Rzuciłam delikatnie się uśmiechając.
- Jak chcesz to ja mogę zostać twoją psiapsi. - Powiedział ze śmiechem odbijając się od samochodu. Zamknął go po czym podszedł bliżej mnie. - To jak mogę? - Zapytał poruszając dwuznaczne brwiami.
- Nie przyjąć takiej propozycji to niewybaczalny grzech. - Powiedziałam śmiejąc się.

Chłopak uśmiechnął się. Weszliśmy do galerii. Wchodziliśmy do każdego sklepu, który zainteresował mnie lub chłopaka. Co chwila się śmialiśmy przez co ludzie patrzyli na nas jak na debili. Kiedy weszliśmy na piętro zobaczyłam pizzerie. Nie musiałam długo namawiać chłopaka na pójście do niej. Od razu poprosiłam kelnerke o dwie margaritty oraz dwie duże pepsi. Zajęłam wraz z Leo stolik w końcie pomieszczenia. Oboje nie przepadaliśmy za ludźmi.

- Dowiedziałem się dzisiaj z rana o tym wyścigu Wood'a. - Zaczął chłopak. - Skoro na każdym kroku przypomina ci jak bardzo cię nie nawidzi to właściwie po co zgadzał się na to wszystko?
- Gdybym to wiedziała to bym teraz spokojnie siedziała w domu przed telewizorem. Niestety tak nie jest, ponieważ męczą mnie te wszystkie pytania. - Powiedziałam wzruszając ramionami.

Po moich słowach do naszego stoliku podeszła kelnerka z pizzą i piciem. Po godzinie wyszliśmy z pizzerii. Była już 18:20.

- Zwijamy już do domu? - Zapytał Leo poprawiając swoją bluzę.
- Chyba tak. Kupiłam to co chciałam. - Rzuciłam patrząc na wyświetlacz mojego telefonu.
- O 22:00 będę u chłopaków więc się jeszcze zobaczymy. - Powiedział otwierając złote RS7. - Pa. - Rzucił zamykając drzwi od strony pasażera.

Ruszyłam w stronę swojego Ferrari. Wtedy poczułam uścisk na nadgarstku. Gwałtownie się odwróciłam. Już miałam zacząć krzyczeć jednak się powstrzymałam.

- Czego chcesz Isac? - Warknełam patrząc na chłopaka ubranego na czarno.
- Wood już Ci powiedział? - Zapytał z kpinął.
- Nie on. - Rzuciłam wyszarpując nadgarstek z jego wielkiej dłoni. - A teraz spierdalaj, bo nie mam czasu.
- Slochaj słońce. Jak ten frajer przegra ten wyścig to i tak będziesz na mnie skazana. Po prostu przyzwyczaj się lepiej do mojego towarzystwa. - Powiedział uśmiechając się sztucznie.
- Już kurwa wolałabym się zajebać niż być "TWOJA". - Dałam specjalny nacisk na ostatni wyraz.
- To radzę już szykować sznur, bo szansę na to, że on to wygra są minimalne. - To mówiąc odwrócił się i ruszył przed siebie.

Przwrociłam oczami i wsiadłam do samochodu. Musiałam jeszcze zajechać do sklepu po szlugi. Odpaliłam maszynę i ruszyłam. W cieszy przemierzałam ulice. Było już ciemno, a droga była praktycznie pusta. *Jutro Wood będzie się ścigał. Nie wiem po co i dlaczego. Mam nadzieję, że przemyślał to w co się właśnie wyjebał.* Rozmyślałam kiedy w końcu byłam przy sklepie zgasiłam silnik. Wsiadłam zamykając samochód. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę małego sklepiku na obrzeżach miasta. Weszłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Przy kasie mogłam zobaczyć Wood'a, który właśnie kupywał Marlboro oraz barmańską. Zignorowałam jego obecność i ustawiła się w kolejce.

- Co ty tu robisz? - Zapytał patrząc na mnie z góry.
- To samo co ty. - Powiedziałam bez uczuć.
- Jak zrobisz zakupy to sobie pogadamy. - To mówiąc wziął swoje rzeczy i opuścił pomieszczenie.

Wypuściłam głośno powietrze z ust po czym poprosiłam dwie paczki czerwonych Marlboro i nową zieloną zapalniczke, ponieważ poprzednia gdzieś się zgubiła. Wzięłam rzeczy chowając je do kieszeni skórzanej kurtki. Wyszłam ze sklepu. Rozejrzałam się po okolicy szukając wzrokiem Nathana. W końcu go znalazłam. Chłopak stał przy drzewie paląc szluga. Podeszłam do niego.

- A więc o czym chciałeś ze mną pogadać? - Zapytałam patrząc na palącego się papierosa trzymanego przez chłopaka w ustach.
- Zapewne wiesz, że zgodziłem się na wyścig.. - Nie dokończył, bo mu przerwałam.
- No właśnie i po co to zrobiłeś?! - Warknełam.
- To ja mam zniszczyć ci życie, a nie Isac. Jeżeli będziesz chciała to zobaczyć to przyjedz jutro o 23:30 na most przy Long Acer. - To mówić chłopak zaczął iść w stronę czarnego Mustanga.
- Tylko tyle masz mi do powidzienia? - Zapytałam zirytowana.
- Ta. - Rzucił po czym wsiadł do samochodu.

Odpalił silnik i ruszył z pieskiem opon. Z tych nerwów uderzyłam z pięści w drzewo. Zrobiłam to tak mocno, że po chwili po moich kostkach zaczęła płynąć krew. Zignorowałam to. Wyciągnęłam paczkę papierosów wyciągając z niej jednego. Włożyłam go do ust po czym odpaliłam. Zaciagnełam się nikotyną. Powoli miałam dość tego pieprzonego życia.

-----------------------------------------------------------

Jest kolejny rozdział. Nie jest zabardzo ciekawy ale lepsze zostawiam na później. Możliwe, że dzisiaj wleci kolejny.

(Nie) kocham cię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz