Rozdział 26

597 19 5
                                    

Podążałam za chłopakiem wąską ścieżką. Było strasznie ciemno, więc praktycznie nie widziałam Wood'a. Nagle coś zacisnęło się na mojej nodze. Ból był niemiłosierny. Złapałam się za obolałą kostkę. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Odruchowo zaczęłam szukać telefonu. Kiedy już wydobyłam go z tylniej kieszeni moich czarnych rurek, zapaliłam latarkę. Moim oczom ukazała się żelazna pułapka na niedźwiedzie. Zaczęłam się z nią siłować jednak to było bez sensu. Wtedy zobaczyłam umięśnionego mężczyznę idącego w moją stronę. Jego wyraz twarzy był obojętny. Zaczęłam próbować wyciągnąć nogę na siłe jednak sprawiało mi to coraz gorszy ból. Mężczyzna podszedł do mnie po czym dokładnie mi się przyjrzał. Bez słowa otworzył pułapkę. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wtedy chłopak wziął mnie na ręce i ruszył w kierunku Wood'a. Moja noga krwawiła. Coraz bardziej czułam się senna. W końcu moje oczy się zamknęły, a ja przestałam myśleć co może się teraz ze mną stać.

Kiedy się obudziłam było już jasno. Podniosłam się do siadu opanował mnie strach. Leżałam na podłodze w opuszczonym domu. Był on w większości spalony. Moja noga była starannie obowiązana nieskazitelnie białym bandażem, na którym można było widzieć krew. Chwile późnej mężczyzna, który wczoraj uratował mi życie ukucnął przy mnie. Nie wiedząc co zrobić podałam mu rękę.

- L-laura.- Powiedziałam po chwili.
- Derek. - Rzucił obojętnie chłopaka, a następnie puścił moją rękę.

Przez chwile jeszcze mi się przyglądał po czym wstał i odszedł. Opadłam bezsilnie na ziemie. Bolało mnie całe ciało. Zamknęłam oczy na chwile. Kiedy rozmyślałam usłyszałam warczenie. Zerwałam się na równie nogi patrząc na bestie przede mną. Był to czarny wilk z niebieskimi jak ocean oczami. Niebezpiecznie się zbliżał. Kulejąc cofałem się do tylu. Nagle przede mnie wyszedł Wood. Spojrzał na wilka, a ten od razu odszedł. Byłam w szoku.

- Czy ty się kurwa bawisz w pocahontas?! Urządzasz sobie jebane spacerki po lesie i rozmawiasz w duchu ze zwierzętami! Ochujałeś do końca.- Warknełam niemiło.

Chłopak jedynie się zaśmiał,ale nie odpowiedział. Wiązał mnie na ręce a następnie zszedł po praktycznie rozpierdolonych schodach. Kiedy miał już wyjść wszedł do jakiegoś dużego pomieszczenia.

- My już lecimy. Do zobaczenia Derek.- Rzucił.
- Widzimy się niebawem.- Odpowiedział mężczyzna siedząc na spalonym fotelu.

Ja już naprawdę wolałam nie wnikać. To co dzieje się tu w ostatnim czasie to jakieś jebane żarty. Ten obóz miał pomóc mi się odstresować, a stało się na odwrót. Mam już jakieś halucynację. Przymknęła na chwile oczy, a kiedy się obudziłam siedziałam już na miejscu pasażera w czarnym mustangu.

- Gdzie teraz?- Zapytał Wood nie odwracając wzroku od drogi.
- Do domu.- Rzuciłam.
- Czyli do mnie.- Dokończył sobie po cichu.
- No debil.- Powiedziałam śmiejąc się.

Chłopak uniósł jeden kącik ust po czym przyspieszył. Chodź wiele razy dzisiaj spałam i tak się kurwa nie wyspałam. Chciałam już wrócić do domu. Schować się w swoim pokoju i mieć na wszystko wyjebane. Jednak nie było to możliwe. Nie dla mnie. Jechaliśmy w ciszy. Chłopak myślał o czymś gorączkowo kiedy przez maskę samochodu przeskoczył ogromny jeleń. Byłam w szoku. Zaczęłam krzyczeć. Lecz długo mi to nie zajęło gdyż chłopak przybliżył się i zaczął całować moje usta.

(Nie) kocham cię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz