Rozdział 15

775 19 11
                                    

W domu byłam około 20:07. Wysiadłam z samochodu po czym go zamknełam. Skierowałam się w stronę domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Ściągnełam buty i odłożyłam klucze. Przeszłam przez hol po czym zatrzymałam się w drzwiach od salonu. Na kanapie siedział Alex, Jacob i Lucas. Jako iż Alex zrobił mi pieprzonął awanturę olałam go i skierowałam się na górę. Weszłam do pokoju rzucając skórzaną kurtkę na oparcie krzesła. Usiadłam na skraju łóżka przeglądając social media. Odpisywanie znajomym z dawnego kraju zajęło mi około godzinę. W międzyczasie oglądałam filmiki i zdjęcia na insta. Kiedy skończyłam była już 21:30. Wzięłam dwa ręczniki oraz piżame po czym skierowałam się w stronę łazienki. Zamknełam drzwi i zasłoniłam rolety na oknie. Zdjełam ubrania. Stwierdziłam, że wezmę prysznic, bo jestem zmęczona. Tak jak postanowiłam tak i zrobiłam. Po dwudziestu minutach byłam już wykąpana. Wyszłam z pomieszczenia. Sprawdziłam jeszcze powiadomienia, a następnie poszłam spać.

***

Następnego dnia wstałam o 11:00. Pierwszy raz się chyba wyspałam. Jednak mój zajebisty humor popsuła świadomość, że właśnie dzisiaj Wood bierze udział w wyścigu. Przetarłam oczy, rozciągnełam się po czym ruszyłam na dół. Byłam kurewsko głodna. Kiedy byłam już w kuchni od razu podeszłam do lodówki. Dzisiaj dosyć szybko zdecydowałam się na posiłek. Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyciągnęłam potrzebne składniki. Przystąpiłam do robienia swojego jedzonka. Rozrobiłam masę po czym zaczęłam smażyć ją na patelni. W kółko nuciłam pewną piosenkę, która chodziła mi od wczoraj po głowie. Podskoczyłam do góry oblewajac jedną z dłoni gorącym olejem kiedy usłyszałam ten niski zachrypnięty głos. Syknełam pod nosem odwracając się do chłopaka.

- Ale słoneczko uważaj na siebie, bo jak będę miał cię tylko dla siebie to chcę mieć cię bez skaz. - Powiedział udając troskę i przerażenie.
- Zapomnij Wood, że kiedy kolwiek po dobroci będę twoja. - Rzuciłam odwracając się do kuchenki.
- Nie rozśmieszaj mnie. - Powiedział, a ja miałam świadomość, że na jego twarzy właśnie znajduje się ten złośliwy uśmiech.
- O co ci chodzi? - Zapytałam nawet się nie odwracając. Wtedy usłyszałam kroki i jak właśnie ktoś kładzie dłonie na moich biodrach.
- Każda chciałaby być moja. - Powiedział kładąc brodę na moim ramieniu. Wtedy poczułam ten zapach. Papierosowy dym, ostre perfumy, zło i pewność siebie. - Kochanie czuję jak drżysz kiedy jestem blisko ciebie.
- Bo nie wiem idioto czy nie chcesz mnie przypadkiem zajebać. - Powiedziałam odwracając się tak aby stać na przeciwko niego. - A zresztą słońce ja nie jestem każda.
- No w sumie tak. Jakoś z tych wszystkich tylko ty mnie tak wkurwiasz i tylko tobie niszcze życie. - Powiedział patrząc w moje oczy.
- Odjebiesz się kiedyś? - Zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Hmm niech to ja pomyślę. - Złapał się teatralne za brodę. - NIE.
- Hmm. - Udałam, że również się zastanawiam. - CHUJ CI W DUPĘ. - Powiedziałam odwracając się.
- Słuchaj no skarbie. - Szepnął wprost do mojego ucha po czym ręką zjechał na moją dupę. - Czekam tylko na wygranie tego pieprzonego wyścigu abym mógł zrobić z tobą co tylko chcę i na ile sposobów tylko się da. - Dokończył po czym mnie puścił i wyszedł z kuchni.

Stałam cała sparaliżowana nie wiedząc co się właśnie odjebało. Z transu wyrwał mnie zapach spalenizny. Przez tego debila spaliłam naleśniczka.

- Ty jebany chuju przez ciebie spaliłam naleśniczka! - Wydarłam się wiedząc, że ten bezbożnik dalej jest w moim domu.
- Też cię kocham.. - Krzyknął z salonu. Ale jako iż siedział tam z chłopakami. - WKURWIAĆ! - Dodał śmiejąc się.
- Pierdol się! - Warknełam. Nalewajc masę na patelnię.

Po około 10 minutach usmażyłam wszystkie naleśniki. Położyłam je na talerzyku. Wszystkie polałam syropem klonowym. Usiadłam na jednym z krzeseł przy stole. Zabrałam się za jedzenie.
Po skończeniu umyłam naczynia. Wyszłam z kuchni kierując się w stronę swojego pokoju. Weszłam po schodach, a następnie poszłam do swojego pokoju. Przygotowałam w nim ubrania, które miałam założyć na ten cały jebany wyścig. Z szafy wyciągnęłam czarne rurki z wysokim stanem oraz bluzkę crop-top na ramiączka w tym samym kolorze. Miałam jeszcze kilka godzin więc zaczęłam oglądać filmiki. Wciągnęłam się w to tak bardzo, że oglądałam je do 21:30. Miałam jeszcze półtorej godziny na pojawienie się na Long Acre. Zeszłam na dół. W pokoju siedział Alex, Jacob i Christian.

- Siema. - Rzuciłam wchodząc do pomieszczenia. Usiadłam na fotelu w rogu pomieszczenia.
- Cześć. - Powiedzieli chórem.
- Idziesz dziś na ten most? - Zapytał Alex.
- Ta. Jak coś biorę samochód. - Rzuciłam po czym wstałam z zamiarem wyjścia z pokoju.
- Jadę z tobą. - Powiedział Jacob.
- Nie bawię się w niańkę. - Rzuciłam.
- Już chociaż raz bądź miła, a tak w ogóle to nie było pytanie.
- Więc 22:45 przy samochodzie. - Powiedziałam wychodząc z pomieszczenia i wspinajac się po schodach.

Weszłam do pokoju. Była już 22:10. Siadłam przy toaletce aby poprawić makijaż. Nałożyłam korektor, poprawiłam brwi i pomalowałam usta matową pomadką. Założyłam czarną skórzaną kurtkę. Upewniłam się czy na pewno mam papierosy i zapalniczke. Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju równo o 22:40.
Zbiegłam po schodach. Kiedy byłam już w holu założyłam swoje czarne vansy i wyszłam z domu. Jacob stał już przy czarnym Ferrari.

- Widzę, że ksiażniczka przychodzi na czas. - Powiedział patrząc na mnie. Otworzyłam samochód pilotem podchodząc do niego.
- Zamknij pizde i mnie nie wkurwiaj, bo zaraz na pieszo będzie tam zapieradalał. - Rzuciłam wsiadając do samochodu.

Po chwili to samo zrobił chłopak. Jechaliśmy w cieszy. Przyspieszyłam kiedy zostało nam 5 minut do 23:00. Chłopak chciał coś powiedzieć ale pokazałem mu ręką żeby nawet nie próbował. Na liczniku było już 210km/h. Samochód ledwo wchodził w zakręty. Jednak jechałam ze stałą prędkością. Kiedy wybiła 23:00 na zagarze wjechałam pod most przy Long Acre. Wysiadłam z samochodu tuż po mnie zrobił to też chłopak. Dla bezpieczeństwa zamknełam maszynę. Wtedy podszedł do mnie Isac uśmiechając się złośliwie.

- Witaj skarbie. - Powiedział oblizując dolną wargę.
- Spierdalaj słońce. - Warknełam.

Wtedy podszedł do nas Wood. Zeskanował mnie wzrokiem od dołu do góry. Kiedy zatrzymał się na mojej twarzy jego kąciki ust delikatnie się uniósły. We czwórkę podeszliśmy do samochodów. Wood wraz z White'm wsiedli do samochodu. Wtedy zobaczyłam czarnowłosą dziewczynę. Była ubrana w miniówke i bardzo krótką bluzkę. Stanęła między samochodami odliczając od 10 do 0.
- Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden i ZERO!! - Wykrzyczała kręcąc dupą. No typowa blachara.

(Nie) kocham cię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz