Rozdział 24

643 17 3
                                    

Kiedy chłopak miał zdjąć mój stanik ktoś pociągnął za klamkę u drzwi. Spojrzałam na niego pytająco, ale jego mina nie wyrażała żadnych emocji. Wood zepchnął mnie z siebie zakładając koszulkę leżącą na krześle obok.

- Ubieraj się. - Rzucił obojętnie lecz ja nawet się nie ruszyłam. Patrzyłam na niego w szoku. - Głucha kurwa jesteś?! - Wykrzyczał na co pośpiesznie zapiłam swój stanik, a następnie założyłam swoją bluzę.

Chłopak otworzył drzwi, a do pokoju weszła wysoka brunetka. Spojrzała na mnie pogardliwie po czym zwróciła się do chłopaka.

- Kolejną kurwe na jedną noc sobie przyprowadziłeś? - Zapytała ze śmiechem. Chłopak nie odpowiedział.
- Wypraszam to sobie. Nie jestem żadną kurwą! - Syknełam do dziewczyny patrząc na nią.
- To jak to inaczej nazwiesz? Przychodzisz do chłopaka żeby się z nim pieprzyć, a później idziesz do kolejnego. - Powiedziała śmiejąc się.
- Po pierwsze jestem kurwa dziewicą, a po drugie nie pójdę do drugiego tleniona dziwko. - Rzuciłam w nerwach. Sprawdziłam czy mam telefon, a następnie ruszyłam w kierunku drzwi. Nie miałam zamiaru siedzieć tu ani minuty dłużej. Kiedy już miałam wyjść poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.

Odwróciłam się i zobaczyłam wkurwionego Wood'a. W sumie standard. Wyrwałam swoją dłoń z jego piekielnie mocnego uścisku, a następnie uderzyłam go w policzek. Nikt nie będzie traktował mnie jak zwykłą szmate, którą można pieprzyć kiedy tylko się komuś podoba. Kiedy chłopak złapał się za policzek wbieglam z pomieszczenia. Pośpiesznie szukałam wyjścia z tego pierdolonego mieszkania. Długo mi to nie zajęło. Wyszłam trzaskając drzwiami. Szybko zbiegłam po schodach, a następnie ruszyłam w stronę najbardziej oświetlonej ulicy. Za chuja nie znałam tego miasta, ale musiałam coś wymyślić aby w końcu znaleźć się w hotelu z moim tatą i Alex'em. Sprawdziłam stan baterii w telefonie. Dziesięć procent. Nie jest tak źle. Szybko wybrałam numer mojego taty.

Jeden sygnał, drugi, trzeci...

- Laura słońce nic ci nie jest? - Usłyszałam zmartwiony głos mojego ojca.
- Nie wszytsko w porządku. Mógłbyś po mnie przyjechać? - Zapytałam łamiącym sie głosem.
- Oczywiście, że tak! Gdzie jesteś?! - Zapytał szczęśliwy.
- Carlastraße 55.
- Zaraz będę. - Powiedział po czym się rozłączył.

Miałam tylko nadzieję, że już nic mi się nie stanie. Rozejrzałam się po nieznanej mi okolicy. Co kilkadziesiąt metrów stał jakiś dom jednorodzinny. Była już druga rano, więc wszytskie światła w budynkach były zgaszone. Długie ulice były jedynie oświetlane latarniami znajdującymi się na chodnikach. Te miasto miało w sobie pewnego rodzaju urok, który posiadał nutkę tajemniczości. Coś cudownego. Z mojego rozmyślania wyrwał mnie dźwięk silnika. Odwróciłam się w stronę auta. Było to czarne ferarii. Kiedy zobaczyłam wysiadającego z auta Alex'a kamień spadł mi z serca. Wbiegłam w brata mocno go ściskając. To było jedyne czego w tym momencie potrzebowałam. Chłopak objął mnie swoimi dużymi dłońmi.

- Teskniłem za tobą wariatko. - Powiedział wycierając moje mokre policzki.
- Ja za tobą też wariacie. - Powiedziałam łamiacym się głosem.
- Dobra koniec tulenia wsiadaj do samochodu. Wracamy do hotelu. Każdy się już martwi.

Kiwnełam głową na znak, że rozumiem, a następnie ruszyłam w kierunku auta. Otworzyłam drzwi i następnie zajęłam miejsce pasażera. Chwilę później Alex usiadł za kierownicą. Czułam się przy nim bezpiecznie. Każda z dziewczyn napewno by chciała starszego brata, z którym miałaby zajebisty kontakt. Ja miałam naprawdę wielkie szczęście, że trafiłam właśnie na Alex'a. Poprawiłam sie na fotelu po czym zamknełam oczy. W tym momencie drugą rzeczą, której potrzebowałam był sen.

***

Kiedy się obudziłam auto było już zapakowane na parkingu przy naszym hotelu. Spojrzałam na Alex'a. On jedyne się uśmiechnął po czym opuścił samochód. Chwilę później zrobiłam to samo. Umiarkowanym tępem ruszyłam za chłopakiem. Kiedy weszłam do holu odrazu zobaczyłam mojego ojca. Kiedy jego wzrok spoczął na mojej twarzy uśmiechnął się. Podeszłam do niego przytulając się.

- Marry wróciła? - Zapytałam przypominając sobie o tym co widziałam w opuszczonej fabryce.
- Tak. Znaleźli ją wczoraj w bardzo ciężkim stanie. Teraz jest na badaniach w szpitalu, ale jutro już będzie.
- To dobrze. - Szepnęłam puszczając ojca. - Gdzie są chłopcy? - Zapytałam.
- Mają nocny trening. Ty idz na stołówkę, a ja zaraz z nimi przyjdę.
- No dobrze. - Rzuciłam idąc w stronę stołówki.

***

Kiedy skończyłam spożywać swój posiłek chłopacy weszli do pomieszczenia. Od razu zobaczyłam szczęśliwego Leo. Uwielbiałam tego chłopaka. Był inny niż reszta. Pobiegł do mnie mocno przytulając.

- Jezu jak ja się cieszę, że nic Ci nie jest. Wczoraj  policja odnalazła opuszczoną fabrykę. Znaleźli tam tylko Marry, która jest w ciężkim stanie. Przewieziono ją do szpitala. Tylko jest jedno pytanie. Gdzie byłaś ty? - Skończył puszczając mnie.
- Wiesz co jestem zmęczona porozmawiamy jutro. - To mówiąc wyminełam chłopaka i ruszyłam w stronę wyjścia.

(Nie) kocham cię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz