Rozdział 3

230 27 9
                                    


Olek

,,Jeżeli chcesz mieć coś na zaw­sze, to naj­le­piej zrób tatuaż, in­ne rzeczy lub uczu­cia lu­bią zawodzić.''

Wczorajszy dzień był bardzo wyczerpujący. Stypa trwała dosyć długo, bo rodzina Rafała zjechała z różnych stron, a dawno się nie widzieli. Tak więc byłem zmuszony siedzieć tam prawie do dwudziestej. Co prawda dzisiaj mam wolne, ale muszę ogarnąć trochę w domu. Zrobiła się sterta prania i powinienem temu zaradzić. Miałem dużo na głowie w ostatnim czasie szczególnie po wypadku Rafała. Jego rodzice zadzwonili do mnie z sali operacyjnej, żebym jak najszybciej przyjechał. Akurat był u mnie stały klient, który zrozumiał mój pośpiech i pozwolił mi zamknąć wcześniej. Jechałem roztrzęsiony do szpitala i modliłem się, żeby wszystko było dobrze. Cieszyłem się, że po drodze nie zatrzymała mnie policja, bo mandat miałbym murowany. Gdy byłem już na miejscu, płakałem razem z nimi, jak tylko powiedzieli nam, że umarł. Operacja niestety się nie powiodła. Rafał doznał krwotoku, którego nie dało się zatamować. Potem odwiozłem ich do domu, bo przyjechali taksówką z tego stresu. Zostałem z nimi i wspierałem ich w tych ciężkich chwilach. Rafał był niesamowitym facetem. Zawsze potrafił wszystkich wesprzeć dobrym słowem i dodać otuchy. Potrafił wysłuchać, jak i dać kopa w dupę. Był moim najlepszym przyjacielem.

Roksana całą stypę przesiedziała na moich kolanach. Bawiła się jedzeniem i układała most z frytek. Malowałem z nią po talerzu ketchupem, żeby zająć czas. Edyta siedziała obok mnie i patrzyła z czułością na córeczkę. Później wujek z ciocią się nią zajęli, a my z Edytą wspominaliśmy stare czasy. Rozmawialiśmy o zabawach na drzewie, polewaniu wodą latem i jedzeniu lodów prosto z pudełek w naszej ,,tajnej'' bazie. Wspominaliśmy uśmiech Rafała, to, jak kochał Agatę i jak czuły był w stosunku do małej. Spędziliśmy kilka dobrych minut we dwoje i wróciliśmy do Roksany.

Idę wzdłuż alei i spoglądam na pomniki, które właśnie mijam. Nachodzą mnie myśli o krótkości i kruchości naszego życia. Ludzie umierają w różnym wieku, w każdej minucie dnia. Najgorzej boli, gdy jest to niespodziewane. Wtedy ból jest większy. Nie mamy szansy, żeby się pożegnać i powiedzieć drugiej osobie, ile dla nas znaczyła. Na początku nie możemy w to uwierzyć, a później do nas to dochodzi. Szybko jak przy uderzeniu pioruna. Jak do mnie właśnie teraz, gdy stoję i patrzę na kopiec wiązanek na miejscu, gdzie spoczywa Rafał. Do jasnej cholery, straciłem przyjaciela. Upadam na kolana i płaczę żałośnie jak małe dziecko. Łzy spływają po mojej twarzy i moczą mi koszulkę. Tyle lat razem nierozłączni i zawsze uśmiechnięci. Na każdym zdjęciu, na każdym filmie i w każdej chwili. A teraz już go nie ma. Nie uśmiechnie się do mnie, nie będzie dawał rad i nigdy więcej nie pomoże mi w sprawach, w których nie mam doświadczenia. Przez kilka minut pozwalam sobie na płacz, aż wstaję i dotykam zdjęcia, które oparte jest o wiązankę. Uśmiecha się na nim szeroko do aparatu. Robię to samo i przesuwam palcem po fotografii.

- Żegnaj przyjacielu. – odchodzę z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową. Nie mogę się obejrzeć. Nie odwracaj się! – krzyczę w myślach na siebie. Mam zaraz klienta i muszę się ogarnąć, a nie znowu rozklejać.

Tydzień po pogrzebie spotykamy się z chłopakami na kolacji w barze. Zazwyczaj opijaliśmy tutaj koniec tygodnia, ale chyba nie wypadałoby. Niedawno zginął nasz najlepszy przyjaciel i powinniśmy uczcić jego pamięć. Ja, Rafał i Krystian znaliśmy się jeszcze za czasów dzieciństwa, kiedy to interesowały nas sport i motoryzacja. Bawiliśmy się samochodami i ganialiśmy po podwórku jako policjanci. Łapaliśmy na niby przestępców i zakuwaliśmy ich kajdanki, które Krystian ukradł rodzicom z sypialnianej szuflady. Szczerze mówiąc, nie wiem kto był bardziej zdziwiony oni czy my, kiedy nakryli Rafała zakutego w różowe pluszowe kajdanki. Mieliśmy wtedy niezłe kłopoty. Nasze dzieciństwo było pełne śmiechu i miłości, a rodziny dogadywały się wspaniałe. Moja może trochę martwiła się, że zamiast zostać policjantem tak jak Krystian, wybrałem bycie tatuatorem. Kochałem od zawsze rysować i po technikum postanowiłem jednak otworzyć coś własnego. Tak też się stało. Stworzyłem własne studio tatuażu, które było najlepsze w mieście. I byłem z tego powodu dumny. Łukasza i Patryka poznałem właśnie w pracy. Kilka razy byli u mnie na sesji tatuowania. Tak też kilka lat temu staliśmy się paczką przyjaciół. Różniliśmy się nieco od siebie nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru. Ja i Patryk byliśmy dość wybuchowi, a reszta raczej spokojna. Patryk za to słabo znosił alkohol i czasem pakował się w jakieś śmieszne sytuacje, które Łukasz musiał łagodzić. Jednak to naprawdę dobry chłopak. Dogadywaliśmy się świetnie i w każdej sytuacji staliśmy za sobą murem. Krystian i Łukasz byli naszymi nudziarzami. Wiecznie zamyśleni i zapracowani. Stronili od dziewczyn i woleli iść do siłowni niż na randkę. Łukasz miał delikatnie rude włosy, co czasem wprawiało go w zakłopotanie. Średnio je lubił. Kiedy śmiali się z niego, ale teraz, miał już to gdzieś.

Tom 1 ,,Jesteś dla mnie wszystkim''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz