Stanęłam przed drzwiami do sali piętnastej. Bartek dołączył do mnie chwilę później, bo karton, który dźwigał, spowalniał znacząco jego ruchy. Nie chapałam się, by otwierać i wchodzić do środka. Właściwie to bałam się tego i czekanie na niego traktowałam jako wymówkę do przedłużenia chwili, w której nie widziałam Magdy. Szczerze, odkąd nastąpił nawrót nie odwiedziłam jej ani razu. To wstyd i hańba, ale przerażenie brało górę. Nie umiałam znaleźć w sobie odwagi, aby spojrzeć na nią chylącą się ku śmierci.
Bartek uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, bo rozumiał, że tego potrzebowałam. Poczułam się jednak znacznie gorzej, bo to ja powinnam pocieszać jego. To on był bratem, który w każdej chwili mógł stracić małą iskierkę, jaką obserwował od momentu narodzin. Ja poznałam ją ledwo rok temu, a na myśl, że mogła umrzeć histeryzowałam, jakbym wychowywała się wraz z nią.
Zaniedbywałam wszystko, co się dało. Jedyna moja uwaga była poświęcana pracy, bo już dwa razy zdarzyło mi się pomylić zamówienia. Na wszystkich innych płaszczyznach po prostu nawalałam. Ten wyjazd do Łodzi zadział na mnie uspokajająco i relaksująco, a przynajmniej tak było do momentu, w którym dowiedziałam się o Patryku. Pomijając jednak jego historię, Bartka i wszystko co związane z Magdą, pozostawała przecież Iza, której nie odwiedziłam od lipca ani razu. Nie byłam w stanie. Od Fabiana również się odcięłam. Ot, taka była ze mnie świetna przyjaciółka.
Otworzenie głupich drzwi do sali mnie przerastało, a co dopiero zdobycie się na spędzenie z Magdą czasu. Wymiękałam i jeszcze długo się wahałam, zanim znalazłam coś na pozór odwagi i mogłam wejść do środka.
Bartek wcześniej wspominał, że podczas ostatniej wizyty Magda wyglądała nadzwyczaj dobrze. Jeśli to co zastałam, to według niego „dobrze", bałam się zobaczyć ją, kiedy byłoby naprawdę źle.
Leżała przykryta kołdrą do pasa, z ramionami ułożonymi wzdłuż ciała. Jej blada skóra połyskiwała w świetle jarzeniówek. Dochodziła dwudziesta, a w jej sali już było ciemno. Chyba przysypiała, bo na twarzy widniał stoicki spokój, jakby wcale nie chorowała. Peruka leżała na szafce nocnej, przez co tym bardziej obawiałam się, że przyszliśmy, kiedy chciała odpocząć.
Otworzyła kontrolnie jedno oko i dostrzegając mnie, a później swojego brata, natychmiast się ożywiła. Choć to zbyt wygórowane określenie, ponieważ nie tryskała entuzjazmem. Zdobyła się na delikatny uśmiech i pomachała nam ręką. To jak na nią było naprawdę sporo.
- Cieszę się, że przyjechałaś – oznajmiła, przyglądając się, jak podstawiam krzesło obok jej łóżka. Później zerknęła w stronę Bartka, który kładł karton w rogu na podłodze. – Macie go... Połóż to na łóżku.
Bartek spełnił jej prośbę. Kiedy próbowała sięgnąć karton, ułożył go bliżej niej i z moją pomocą ustawiliśmy wszystko tak, by Magda mogła bez problemu wyciągnąć jego zawartość. Podwyższyłam jej oparcie, poprawiłam poduszkę i kołdrę, za co posłała mi uśmiech pełen wdzięczności.
Otworzyliśmy karton wspólnie i samodzielnie przystąpiła do przeglądania jego zawartości. Zapełniła go po brzegi i choć do tej pory tego nie trzymałam, uznałam, że musiał być naprawdę ciężki. Magda zebrała tu całe swoje życie, które wolałaby wieść. Bez białaczki, bez całej otoczki zagrożenia śmiercią.
Z niewyobrażalną przykrością stwierdzałam, że nie sądziłam, iż tego było tak dużo.
- Czy to Gacek? - wypalił nagle Bartek, sięgając do kartonu po pluszową fokę z czapką żeglarza. - Skąd ty go masz?
- Kiedyś ci zabrałam. Chciałam go oddać, ale przeprowadziliśmy się i zacząłeś zachowywać się... No, także Gacek przez ten cały czas był u mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/87533728-288-k126784.jpg)
CZYTASZ
Para życzeń
Ficção Adolescente*jest to kontynuacja starej wersji "23 życzeń", obecna na Wattpadzie jedynie w ramach możliwości nadrobienia nowych rozdziałów dla osób, które zdążyły się zaznajomić z pierwszą wersją* Weronika to dziewczyna, która doświadczyła wiele zła. Być może...