Rozdział 11 - Tokio

658 53 63
                                    

(Polecam AMV na górze ⬆️)

Tłum ludzi szedł w stronę cmentarza. Towarzyszył im wszystkim deszcz, który zaczął padać zaraz po wyjściu z kościoła. Mimo to znaczna część osób szła przed siebie w ogóle nie zwracając na niego uwagi.

Na samym początku grupy szli uczniowie Aoba Johsai wraz z nauczycielami i dyrekcją. Zaraz za nimi rodzina, znajomi...

W końcu, gdy dotarli na miejsce, ksiądz zaczął swoją ,,mowę". Znaczna część osób patrzyła na trumnę, która za chwilę miała zniknąć w ziemi. Oikawa obracał w rękach czerwoną różę. Również patrzył na drewniany przedmiot.

- Ona nie zasłużyła sobie na taki los... - szepnął.

- Hmm...

Popatrzył na płaczącą Sayuri, która stała między nim a Matsukawą. Dziewczyna ścisnęła mocniej kwiat trzymamy w rękach, w ogóle nie zwracając uwagi na kolce. W końcu zebrała się na odwagę i popatrzyła na trumnę.

- Dlaczego akurat ona...?

~☆~
▪Krótki Time Skip▪
Wszyscy ludzie opuścili już cmentarz. No, prawie wszyscy...

Przed nowym grobem, ze spuszczoną głową, stała różowowłosa w towarzystwie Toru. Reszta poszła, ponieważ wiedziała mniej więcej, jak to wszystko się skończy.

Szatyn patrzył na płaczącą przyjaciółkę, nie wiedząc co ma zrobić. Porozmawiać? Przytulić? Spróbować pocieszyć?

- To moja wina... - usłyszał nagle.

- Sayu-chan...

- To moja wina! - krzyknęła, po czym popatrzyła na oprawione w ramkę zdjęcie swojej przyjaciółki. - Gdybym tutaj nie przyjechała, Koyuki by tutaj też nie było! Wtedy mogłaby mnie zabić na spokojnie w Tokio! A tak to tylko niszczę innym życie! - popatrzyła na chłopaka, swoimi czerwonymi od łez, oczami. Nie zwracała już nawet uwagi na to, że niektóre wyrazy były dla niej zbyt trudne do wymówienia. Chciała po prostu je wykrzyczeć. - Czemu...? Czemu świat mnie nienawidzi i robi wobec mnie wszystko na odwrót?!

- Sayuri! To nie jest twoja wina do cholery! - krzyknął tym razem Oikawa i złapał ją za ramiona. - W niczym nie zawiniłaś! To Hanawa jest wszystkiemu winna! To ona zeszła na złą ścieżkę i...

- Nie prawda! Gdyby nie mój ojciec i cała nasza rodzina, nic takiego by się nie wydarzyło!

- Przestań tak mówić!

- Ale to prawda! Najlepiej by było dla wszystkich gdybym wreszcie umarła! - wrzasnęła i rozpłakała się na dobre.

Rozgrywający Aoba Johsai przytulił ją do siebie i, głaszcząc ją po plecach, dał się jej wypłakać.

- Ty idioto! Powinieneś ją pocieszać, a nie kurna stoisz i nic nie robisz! Ona tutaj o śmierci mówi, a ty patrzysz na nią, jak na pieprzonego ducha! Zrób coś! - krzyczało jego sumienie.

- Sayu-chan - zwrócił się do niej.

Fioletowooka podniosła na niego nos i wytarła łzy rękawem od marynarki.

- Co?

Siatkarz położył swoją dłoń na jej policzku, po czym wbił się w jej usta. Teraz nasuwało się pytanie: Kto był bardziej zdziwony?

Sayuri, ponieważ nie wiedziała, co ma zrobić, czy Toru, który sam był zdziwiony tym, co zrobił.

Ostatecznie czekał tylko, aż dziewczyna odwzajemni jego pocałunek.

Ale...

Nie doczekał się...

Kasukabe lekko go od siebie odepchnęła i wytarła usta. Popatrzyła na zbitego z tropu chłopaka. Posłała mu przepraszające spojrzenie, po czym odwróciła wzrok i przegryzła wargę.

✔ Pokaż mi swoje słowa || Oikawa Toru X OC [Do Poprawki] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz