17

333 19 22
                                    

- Stop! Przestańcie! - usłyszałem znajomy głos, jednak go zlałem. Dalej okładałem pięściami Oliwiera, jednak po chwili siłą zostaliśmy od siebie oderwani.

- Co do kur... - wkurzony przekręciłem głowę w bok, aby zobaczyć komu aż tak bardzo nie podoba się nasze zachowanie. - Paweł? - spojrzałem na chłopaka, marszcząc brwi.

- Nie kurwa, Adolf Hitler. - wywrócił oczami. - Gdzie ona jest?!

- Badają ją. Nie wiem co z nią jest.

pov. Paweł

- Badają ją. Nie wiem co z nią. - wzruszył ramionami.

- Dobra, nieważne. Poczekam na nią. - machnąłem ręką i ruszyłem w stronę krzesełek.

Mam nadzieje, że policja zjawi się tu jak najszybciej. Tak, zdążyłem powiadomić policję, że wiem kto porwał Lare.

Wyciągnąłem telefon, bo stwierdziłem, że powiadomię o tym jej rodziców. Wiem jak teraz się martwią, więc uspokoję ich trochę.

Wybrałem numer do mamy Lary i przyłożyłem telefon do ucha, przecierając twarz ręka.

- Halo? Paweł? - odebrała. Już po pierwszych słowach, było słychać, że się martwi.

- Dzień dobry. Chciałem pani powiedzieć, że z Larą wszystko w porządku i niech się pani nie martwi. Jest w dobrych rękach, niedługo wróci do domu. - oznajmiłem.

- Dzięki Bogu... - szepnęła. - Powiedz jej, że czekamy na nią.

- Dobrze. Do widzenia. - odpowiedziałem i się rozłączyłem.

Schowałem telefon i zaraz po tym do szpitala przyjechała policja. Patrzyłem jak zabierają Oliwiera i mam nadzieje, że tym razem już nie ucieknie.

Takich skurwysynów trzeba trzymać w więzieniu, no nie?

pov. Lara

Byłam badana. Robili wszystko, dosłownie. Od pobierania krwi, aż po sprawdzanie tych innych pierdół. A ja chciałam być już w domu, po prostu w domu i, żeby już zamknęli tego psychopatę.

Leżałam na małym szpitalnym łóżku, w dodatku w szpitalnej koszuli. Oślepiało mnie jasne światło, ale w końcu czego ja się spodziewałam skoro kilkanaście godzin spędziłam w całkowitej ciemności?

Sala była dosyć mała i tyle szczęścia, że jestem na niej sama. Naprawdę nie lubię leżeć z kimś na sali. W ogóle nie lubię ludzi.

Przymknęłam oczy w celu zaśnięcia, ale ktoś perfidnie postawił mi przeszkodzić. Zirytowana otworzyłam oczy i kogo tam zobaczyłam? Oczywiście, że Świdnickiego.

- Wyjdź, nie mam ochoty się z tobą kłócić. - przymknęłam oczy, marszcząc lekko brwi, jednak Paweł nic sobie z tego nie zrobił i przysunął plastikowe krzesełko obok mojego łóżka.

- Nie chce się kłócić. - w jego głosie można było dostrzec... troskę?

Miałam już coś powiedzieć, ale coś mi się przypomniało.

- Przecież ty nie żyjesz. - spojrzałam na niego, a oczy momentalnie mi się zaszkliły.

- Jak to nie żyje? Przecież siedzę tu. - zaśmiał się lekko.

- Przecież on cię zabił... - z moich oczu wyciekło kilka łez.

- Lara, hej. - złapał mnie za rękę. - Ja żyje, musiało ci się coś przyśnić.

devil love || zeamsone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz