15

324 21 8
                                    

Obudziłam się znowu w jakiejś piwnicy. Za chuja nie wiedziałam gdzie jestem, ale przynajmniej czułam się odrobine lepiej niż wcześniej.

Rozglądając się, zauważyłam, że piwnica jest nieco inna niż ta wcześniejsza. W tej zdecydowanie nie było już żadnej kratki na suficie, przez co szanse na uratowanie mnie wynosiły poniżej zera. Światło jedynie dawała jakaś słaba żarówka, która za niedługo i tak pewnie przestanie świecić.

Czasem naprawdę zastanawiam się po co tak właściwie się urodziłam. Niedość, że jestem kompletnym beztalenciem to w dodatku pokraką i mam niezłe szczęście do pakowania swojego dupska w kłopoty.

Jedno pytanie nurtuje mnie najbardziej, kogo tym razem przygarnie Oliwier? Jestem pewna, że napewno chce mnie zabić. To akurat jest logiczne. Szczerze mówiąc, chyba jestem za tym, aby mnie zabił. Nie oszukujmy się, po co światu taki pasożyt jakim jestem ja. Tylko potrafię wszystko spierdolić.

Nie wiedziałam jaka jest godzina i zapewne w najbliższym czasie się nie dowiem. Mimo, iż dzisiaj miałam odrobinę więcej siły niż ostatnio to i tak nie czułam się najlepiej. Od szarpaniny z Oliwierem plecy bolały mnie jeszcze bardziej.

Podniosłam się, podpierając się o lodowatą ścianę. Gdy moja ręka zderzyła się z zimną powłoką przeszedł mnie okropny dreszcz. Nie lubię tego uczucia, a wręcz nienawidzę. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i mogę stwierdzić, że jest nieco większe od tamtej piwnicy.

Chwiejnym krokiem podeszłam w kąt piwnicy. Tam czuje się najbezpieczniej, chociaż i tak nie potrafię się czuć bezpiecznie, mając kilka metrów od siebie psychopatę, który chce cię zabić.

Usiadłam w kącie, obejmując ramionami nogi. Pozwoliłam łzą tworzyć przeróżne ścieżki na moich policzkach. Czułam się bezsilna.


Obudziłam się w tym cholernie zimnym pomieszczeniu. Podniosłam się z betonu, podpierając się rękami o ścianę. Spojrzałam na metalowe drzwi, które były otwarte. Zmarszczyłam brwi na ten widok, ale po chwili stwierdziłam, że może to być jedyna szansa na ucieczkę.

Rozglądnęłam się po piwnicy, sprawdzając czy nikogo w niej nie ma, bo wiadomo, że mógłby tu ktoś być kto obserwowałby moje poczynania. Nikogo nie było, więc uznałam, że mogę wyjść.

Po cichu podeszłam do wyjścia, po czym rozejrzałam się czy w długim korytarzu nikogo nie ma. Skręciłam w lewo, bo tylko tamtędy prowadził korytarz. Po kilkunastu krokach w oddali zobaczyłam bramę garażową, która prawdopodobnie została zamknięta, abym nie wyszła, ale cóż... warto spróbować.

Pokonałam resztę korytarza, stając przed bramą. Gdy miałam już chwytać za klamkę, usłyszałam czyjś głos. Głos, który z pewnością należał do Oliwiera. Jestem tego pewna. Od razu odsunęłam rękę od klamki i zmarszczyłam brwi, próbując usłyszeć coś z rozmowy. Nie byłam pewna do kogo kieruje słowa, a sam ze sobą napewno by nie rozmawiał.

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę źródła odgłosów. Co z tego, że jakby Oliwier mnie zauważył mógłbym zginąć na miejscu śmiercią tragiczną. Machnęłam na to w duchu ręką.

Stanęłam jak wryta, widząc Pawła z którym rozmawiał brunet. Na moje szczęście nikt mnie nie zauważył. Schowałam się za ścianą dokładnie obserwując poczynania chłopaków i wsłuchując się w ich rozmowę. Słowa, które padały z ich ust były niewyraźne. Zupełnie, gdyby bali się, że ktoś ich usłyszy. Po Oliwierze od razu można było wywnioskować, że jest zdenerwowany. Spojrzałam na Pawła, który... był przywiązany? Tak, zdecydowanie jego ręce były związane z tyłu, a sam był przywiązany do jakiejś rury.

Nagle  obudziła się we mnie  moja odwaga. Po prostu postanowiłam wyjść i wmieszać się w tą jakże zacną konwersację.

- Paweł? - drżącym głosem wypowiedziałam imię chłopaka, który stał z dwa metry przede mną. Oliwier spojrzał na mnie rozzłoszczonym wzrokiem i zacisnął pięści. Jednak ja spojrzałam na niego z bólem.

- Lara. -  Paweł wyszeptał moje imię, jakby bał się, że Oliwier go usłyszy. - Uciekaj stąd, proszę. - spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu.

Pierwszy raz widzę takiego Pawła. Przecież ten człowiek nie ma uczuć. Ból? Przerażenie? Smutek? Błagam.

- Tylko spróbuj. - warknął Oliwier, piorunując mnie wzrokiem.

- Dlaczego? - postanowiłam zabrać głos, który załamał się bardziej niż podejrzewałam. - Dlaczego to robisz? Rozumiem, masz zadanie mnie zabić to zrób to. Przecież jestem zwykłą dziwką nic nie wartą. - wzruszyłam ramionami, obserwując bruneta, który z chwili na chwile stawał się coraz bardziej rozzłoszczony. - Zabij mnie, jak tak bardzo tego chcesz. Ale pamiętaj, karma wraca.

- Zamknij się ty pusta suko! - w końcu krzyknął, mierząc mnie wzrokiem. - Myślisz, że zatrzepiesz rzęskami i cię skąd wypuszczę? - parsknął śmiechem, wkładając ręce do kieszeni jasnych jeansów. - Mylisz się. Najpierw zabije ciebie, później jego. - uniósł prawy kącik ust do góry. - Albo nie, czekaj, na odwrót. - uśmiechnął się, a następne co usłyszałam to strzał.

Spojrzałam na Pawła, który dosłownie zwijał się z bólu. Został postrzelony w brzuch. Spojrzałam na Oliwiera spojrzeniem pełnym bólu i rozczarowania.

- Spokojnie wykrwawi się i umrze. - pokiwał lekko głową i poklepał mnie po ramieniu, po czym opuścił pomieszczenie.

Podbiegłam do Pawła.

- Pamiętaj, zawsze... - zaczął, ale nie było dane mu dokończyć.

- Paweł! - krzyknęłam, zrywając się.

To był błąd, bo odrazu złapałam się za obolałą głowę. Rozejrzałam się po piwnicy i nigdzie nie zauważyłam Pawła. Jedyne co dostrzegłam to Oliwiera siedzącego w przeciwnym rogu. Siedział z rękami opartymi na podłokietnikach krzesła i regularnie uderzał opuszkami palców o siebie. Od razu na jego twarzy dostrzegłam chytry uśmieszek, na co przełknęłam przestraszona ślinę.

- Widzę, że już nawet śni ci się po nocach. - przeniósł wzrok na mnie z podłogi.

- Zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam, opierając się o ścianę.

Brunet tylko pokiwał z rozbawieniem głową i wstał z krzesła, ruszając w moją stronę. Gdy tylko znalazł się przede mną, przykucnął. Dwoma palcami uniósł mój podbródek, zmuszając mnie tym, abym na niego spojrzała. Na jego dotyk od razu się skrzywiłam.

- Skarbie, to nie takie proste jak myślisz. - czułam jego oddech na moich ustach, przez co myślałam, że zaraz zwymiotuje. Jednak on postanowił nachylić się do mojego ucha. - Pobawimy się, a później pomyśle co z tobą zrobić. - wyszeptał, przegryzając subtelnie płatek mojego ucha.

Posłał mi ostatni uśmiech i wyszedł z pomieszczenia. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że przez cały czas wstrzymywałam powietrze.

- Paweł! - krzyknęłam nagle, przypominając sobie.

+++++
olvckk
Witam was bardzo. Ogólnie to muszę wam powiedzieć, że myślałam, że zwariuje z tym rozdziałem. Chciałam już po części napisać, że ją odnajdą... ale wiem jak bardzo Melcia chce to napisać, więc zostawię to dla niej.

Z tym rozdziałem wyjątkowo się męczyłam. Za nic nie wiedziałam co mam napisać + dodatkowo myliły mi się te cholerne czasy. Ja pisze przeszłym, a nie teraźniejszym. Przeczytałam książkę, która została napisana teraźniejszym i przez te 55 rozdziałów zdążyłam się do takiego przyzwyczaić. Na początku męczyłam się z tym bardzo, że aż musiałam wracać do poprzednich rozdziałów, aby ogarnąć. Więc jeżeli na początku są pomieszane te dwa czasy to bardzo, ale to bardzo was przepraszam. Oczywiście sprawdzam rozdział, ale dalej nie jestem co do tego pewna.

Następny rozdział do Melci, papa! ❤️

devil love || zeamsone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz