Kochałam go, tak cholernie go kochałam. Uświadomiłam sobie to dopiero teraz, kiedy on umarł. Nie mogę w to uwierzyć. Oddałabym wszystko, aby móc z nim porozmawiać, przytulić, podziękować za całe życie, za to co dla mnie robił, cokolwiek.
- To twoja...
-japierdole...-szepnęłam sama do siebie ocierając oczy.
-Kto coś ode mnie znowu chce?-spytałam samą siebie, ale jestem zjebana...
Odwróciłam telefon i zobaczyłam sms:
Świdnicki ten kutas: Lara kurwa rozmyślam i chce od ciebie uzyskać odpowiedz masz do mnie spine żal?
Do: Świdnicki ten kutas: Tak, znasz ten wierszyk? Na gorze róże na dole akacje...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-Żegnaj Pawełku.-powiedziałam i zasnęłam.
Ileś godzin później...
-Lara ktoś do ciebie...-usłyszałam głos mojej matki. Uchyliłam głowę w gore i zobaczyłam czarną postać z okularami na nosie.
-Na gorze róże na dole akacje, nie możesz odpowiedzieć na tą konwersacje? Zachowałaś się jak dziecko!-powiedział Paweł.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do garderoby. Nałożyłam na swoje ciało okryte jedynie za dużą koszulką brata szlafrok i wyszłam do tego pajaca.
-Wypierdalaj mi stad!-powiedziałam pokazując palcem na drzwi.
-Masz do mnie żal?-spytał podchodząc do mnie.
-Wy-pie-r-da-laj!-warknelam.
-Wiesz ze to było po pijaku...-westchnął i jego głos się tak jakby załamał. Schyliłam głowę w dol i czułam łzy na moich policzkach. Nie chciałam wracać do tego czasu jak była pierwsza klasa liceum i byliśmy parą...
-Trzeba było nie zapraszać do łóżka pierwszej lepszej wyjazd z mojego domu!-krzyknęłam i wyszedł.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam tonąc w łzach. Zabrałam kubek z kawą i poszłam do pokoju Damiana. Wszystko w idealnym stanie, tak jakby on tu był...jakby dopiero co tu odkurzał...moje serce pękło na pół nie mam brata odebrano mi go.
-Halo?-odebrałam telefon.
-20 za dworcem bądź sama albo cię załatwimy tak jak twojego braciszka.-usłyszałam zmodulowany głos.
Nie przeraziłam się bo uczył mnie Damian jak się zachowywać w takich sytuacjach. Była już 19 wiec wyszłam z domu, zakluczyłam drzwi i wezwałam ubera.
-Dzień dobry poproszę na dworzec kolejowy.-powiedziałam do kierowcy mercedesa.
Już po zaledwie dziesięciu minutach wysiadłam z pojazdu dziękując kierowcy. Stałam za dworcem około dwudziestu minutach i moim oczom się ukazała czarna postać. Podeszłam zakrywając bluzką pistolet.
-Znasz mnie?-spytał zdejmując maskę.
Zamurowało mnie był to mój chłopak z którym ostatnio zerwałam bo się dowiedziałam ze był w poprawczaku za prześladowanie i uprowadzenie dwóch dziewczyn.
-Paul to ty zabiłeś Damiana?!-wykrzyczałam.
-Nie drżyj się! Nie ja mój szef, mogl to tez zrobić z twoim kochasiem Świdnickim.-złapał mnie za rękę i zaczął szarpać.
Wyjęłam szybko ze spodni broń ale uderzył mnie bardzo mocno w rękę i pistolet mi wypadł z ręki. Wziął mnie na plecy jak worek zaczęłam krzyczeć po czym mnie puścił przed schodami na most pod którymi były tory. Wzięłam z torebki nóż i zaczęłam mu grozić. Na nic...wyrwał mi go z ręki i usłyszałam uderzenie tak jakby z jakiegoś talerza lub jakiejś łopaty, chłopak stracił przytomność i upadł na podłogę zaczęłam piszczeć i z przerażenia płakać.
-Uspokój się spokojnie...-ktoś mnie uspokajał odwróciłam się i zdjęłam z ramienia torebkę zaczęłam okładać Pawła torebką.
-Kobieto uratowałem ci dupę!-wykrzyczał a ja zarzuciłam torebkę na ramie z powrotem.
-A TY TYLKO O JEDNYM MYSLISZ O DUPIE! NIE MOŻESZ POWIEDZIEĆ ZYCIA TYLKO DUPĘ!-wywrzeszczałam.
-Pojedziesz ze mną jesteś tak roztrzęsiona ze zabiłem na twoich oczach człowieka i będziesz spała u mnie.-powiedział wskazując na leżącego Paula.
-ZABIŁEŚ GO?!-przeraziłam się i zaczęłam krzyczeć.
-Nie, żartowałem. To jak wsiądziesz do auta po dobroci czy z buta idziesz?-spytał.
-Nigdy z tobą nigdzie nie pojadę!-warknęłam.
-Dobrze.-westchnął i powoli zaczęłam się oddalać.
Usłyszałam szybkie kroki i poczułam jak ktoś mnie zakłada ponownie na plecy jak worek...był to Świdnicki.
-PUSZCZAJ!!!-zaczęłam się wydzierać.
-Zapnij pasy.-rozkazał. Zapięłam pasy i odjechaliśmy.
Wyszłam z czarnego bmw i zobaczyłam plaże i rzekę. Przypomniało mi się ze spędziłam tu moje 16-naste urodziny z Pawlem.
-Nie zostanę tu ani chwili dłużej!-powiedziałam.
-Spokojnie usniesz w aucie ja rozłożę sobie namiot.-uspokajał mnie.
-Jak się w nocy obudzę i będziesz obok mnie zapierdole.-burknęłam.
Założyłam na siebie bluzę i położyłam się na siedzeniu z tylu, podłożyłam sobie pod głowę moją bluzkę i usnęłam.
-Która jest godzina?-szepnęłam ale poczułam na sobie czyjaś dłon był to Paweł już chciałam się drzeć na niego ale położyłam się i mimowolnie uśmiechnęłam.
-Dzień dobry.-powiedział otwierając drzwi od samochodu.
-Paweł...-westchnęłam.
-Spałeś obok mnie?-dodałam po chwili.
-Wstałaś w nocy?-spytał patrząc się na mnie dziwnie.
-Tak...-odpowiedziałam patrząc na niego.
-Sory nie mogłem usnąć na tym twardym podłożu...-odpowiedział ze smutkiem.
-Nic się nie stało w sumie.-odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
-Naprawdę?-pytał niedowierzając.
-Tak,naprawdę...-odpowiedziałam i zamknęłam oczy.
-Dzień dobry.-powiedział.
O kuzwa to był sen...
-Hej.-powiedziałam patrząc przez okno czy namiot stoi i stał.
-Gdzie spałeś?-spytałam.
-Umm w namiocie jak mi kazałaś.-powiedział śmiejąc się pod nosem.
-Ok...a teraz odwieź mnie do domu.-powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie.
-Coś się stało?-spytał.
-Nie, po prostu jedzmy.-burknelam.
-Nie ratuj mnie nigdy więcej nigdy po mnie nie przyjeżdżaj nie dzwon ani nic.-powiedziałam i wyszłam.
-Ale ja cię dalej...-krzyknął ale nie skonczyl...odjechał.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Hejka poziomki! Tu idk_synku Mam nadzieje ze mi wyszedł ten rozdział troszkę pare akcji wyszło spontanicznie kompletnie a pare było zamierzone❤️ Zapraszam do mnie serdecznie zobaczymy się w czwartym rozdziale buźka ❤️