20

295 20 17
                                    

-to jak KOCHANIE, opowiedz mi co cię boli.-powiedział Paweł podkreślając wyraźnie trzeci wyraz.

-Od kiedy ty kurwa jesteś lekarzem?-spytałam donośnym tonem.

-Od zawsze moje pierwsze słowo to było Kardo, nie Kardiog, nie czekaj przypomnę sobie.-powiedział łamiąc sobie język przy tym.

-Kardiologia?-spytałam śmiejąc się lekko.

-TAK! Dobra koniec pierdolenia więcej robienia.-warknął.

Chwyciłam gazetę która leżała na szafce nocnej bo nie chciałam już słuchać Pawła. Znudziło mi się. Zaczęłam przekładać stronę po stronie od prawej do lewej.

-Jesteś sławny.-powiedziałam dając Pawłowi do ręki gazetę  która była otworzona na stronie z artykułem o nim.

-Młoda gwiazda która osiągnęła dużą sławę, czy Reto lub Bedoes są zagrożeni?-zaczął czytać na głos.

-Oczywiście ze są zagrożeni!-krzyknął z miną dumnego pawia.

-Kiedyś skończysz być egoistycznym dupkiem?-spytałam przewracając oczami.

-Nigdy.-powiedział opierając nogi na moim łóżku.

-Paweł kiedy mnie stad wypuszczą?-spytałam łapiąc się za głowę przez ból.

-Idę się spytać czekaj tu.-powiedział pokazując na łóżko.

-Kurwa nigdzie się nie ruszę bo nie mogę...-warknelam.

Chwyciłam telefon który leżał na szafce nocnej i zaczęłam przeglądać social media. Zapatrzona w telefon nie zauważyłam ze ktoś wchodzi do mojego pokoju. Była to mama Pawła.

-Dzień dobry?-przywitałam się zdziwiona pytającym tonem.

-Dzień dobry Lara, jak się czujesz?-spytała kładąc torebkę na krzesełku.

-Dobrze, co tu pani robi?-zapytałam podnosząc się powoli.

-Przyjechałam bo...twoi rodzice mnie o to poprosili.-powiedziała podając mi dłon.

-Czyli znowu mają mnie głęboko gdzieś?-spytałam odpychając dłon pani Teresy.

-Nie, po prostu interesy im przeszkodziły w podróży do ciebie...-powiedziała broniąc ich, a ja myślałam ze zaraz mnie krew zaleje. Dlaczego pani Teresa broni tych ludzi? Dlaczego taka miła opiekuńcza, kochana osoba broni takich osób jak moja matka i ojciec?

To nie ma kompletnie sensu...

-Im zawsze interesy przeszkadzają!-krzyknęłam i poczułam mocne ukłucie w klatce piersiowej.

Syknęłam z bólu i zaczęłam się powoli kłaść na poduszkę, myślałam ze nie wytrzymam, ból mogl byc porównywany do bóli porodowych, chociaż nigdy nie rodziłam.

-Paweł ci nie powiedział?!-powiedziała wystraszona pani Teresa.

-PAWEŁ WIEDZIAŁ?!-krzyknęłam dusząc się.

-LARA!!-krzyknął Paweł wbiegając do pokoju w którym leżałam.

-Oszukałeś mnie...-powiedziałam i zamknęłam oczy.

Słyszałam głosy ale nie mogłam otworzyć oczu, nie miałam po prostu siły.

-Nie spij!-krzyczał doktor.

Starałam się nie odpływać, było mi coraz ciężej czułam zmęczenie, wściekłość i smutek. Jak Paweł mogl mi nie powiedzieć ze moi rodzice mają mnie już po raz kolejny w dupie. Wie jaka jest moja reakcja na kłamstwa, gdyby powiedział mi od razu bym pewnie inaczej zareagowała, po prostu machnęłabym ręką.

-Panie doktorze, nie chce umierać.-powiedziałam obracając się z lewej na prawa stronę.

-Nie umrzesz nie na moim stole operacyjnym.-powiedział pewnie.

Tyle razy układałam sobie w głowie jak będzie wyglądała moja smierć...chciałam umrzeć w ciszy i aby mnie nikt nie ratował. Gwarantowana smierć, chciałam jako duch ujrzeć mojego brata nad moim grobem, a nie kurwa on mnie nad swoim...moje całe życie posypało się przez pare nabojów z pistoletu...jakim trzeba byc draniem żeby zastrzelić człowieka?!

Usłyszałam tylko słowa pielęgniarki:

-Teraz usniesz...-powiedziała zakładając mi maskę na usta i nos, zanim zdążyłam się odezwać, cokolwiek powiedzieć oczy mi się zamknęły i zasnęłam. Połowa mnie wiedziała ze przeżyje, ale druga mówiła ciagle ze to koniec mojego żałosnego zycia.

8 godzin później...

Otworzyłam ledwie oczy widziałam rozmyty widok, nikogo przy mnie nie było. Miałam na nosie i ustach maskę z tlenem. Zobaczyłam jak rozchylają się drzwi od sali w której leżałam z innymi chorymi.

-Jak się czujesz?-zapytał lekarz.

-A jak mam się czuć, przypietą do stosu kabli i do tego rodzice mają na mnie wyjebane.-powiedziałam sarkastycznym tonem.

-Okej...-powiedział wpatrując się w dokumenty pewnie w kartę pacjenta.

-Tak szybko nie wyjdziesz stad.-powiedział opuszczając teczkę.

-kurwa...-szepnęłam sama do siebie.

Byłam załamana, myślałam ze pare jebanych dni i wyjdę z tego chujstwa.

Obrocilam się na bok i wpatrywałam się w lampe która stała na szafce nocnej. Chciałam usnąć ale nie mogłam... usłyszałam obok mojego łóżka męski głos.

-Lara...

-Daj mi spokój.-powiedziałam ocierając łzy.

Było mi przykro ze mnie oszukał...niby nie było mi przykro w chuj tylko czułam żal do Pawła. Myślałam ze możemy sobie wszystko mówić on mnie tyle razy bronił. Dbał o mnie a tu chuj takiej rzeczy mi nie powiedział.

Paweł POV

Było mi głupio jeszcze przychodzić do Lary na sale...wiedziałem jaka będzie reakcja. Miałem racje, widząc ją przypietą do tych różnorodnych kabli, a ja debil jeszcze do niej idę...gdzie z mojej winy miała znowu operacje. Czemu zawsze muszę coś zjebac? Nie chciałem znowu próbować nawet nawiązać z nią kontakt bo mogła we mnie czymś jeszcze rzucić. Jedyne co potrafiłem z siebie wydusić to:

-Przepraszam...

Wstałem z miejsca i opuściłem sale.

XXXXXXXX
idk_synku
Weny nie mam i chuj Sory

devil love || zeamsone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz