Ktoś lekko szarpał za moje ramię.
- Pierdol się. - fuknąłem do nawet nie wiem kogo, nie zmieniając swojej pozycji.
- Paweł, wstawaj. - usłyszałem i gwałtownie się podniosłem, przez co zabolała mnie głowa, ale olałem to.
- Mamo? - pomrugałem kilka razy. - C-co ty tu robisz?
Nie spodziewałem się jej w Gdańsku, a tym bardziej w szpitalu. Po co ona tu właściwie przyjechała? W dodatku potraktowałem ją jak śmiecia. Najpierw powinienem sprawdzić kto mną szturcha. Pomijając już fakt, że zobaczyła mnie z Larą... Doskonale wie, że nie przepadamy za sobą. Nie chce, żeby pomyślała sobie nie wiadomo co o nas.
- Co z Larą? - zlała moje wcześniejsze pytanie i spojrzała na dziewczynę z bólem.
Widziałem to. Widziałem, że było jej przykro.
- N-nie wiem. - dalej byłem zszokowany obecnością mojej mamy w szpitalu.
- Biedna.
- Mamo, a gdzie jej rodzice? - spojrzałem na nią, a w odpowiedzi usłyszałem tylko westchnięcie. - Mamo. Gdzie. Oni. Są?
- Paweł... Oni... Oni nie przyjadą. - przeniosła wzrok na swoje dłonie.
- Jak. To. Kurwa. Nie. Przyjadą? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby i olałem to, że właśnie przekląłem. Niby słyszy to, gdy śpiewam, ale to co innego.
- Paweł...
- Mamo! To są jej rodzice! Powinni tu być! Ich córka leży chora w szpitalu! W dodatku nie wiadomo czy przeżyje! - wstałem gwałtownie z krzesełka, które z hukiem upadło na podłogę.
- Paweł uspokój się! - również wstała.
- Mamo, ale przecież...
- Ogarnij się, dziecko. - powiedziała łagodnym tonem, po czym usiadła na swoim krzesełku.
Westchnąłem i podniosłem krzesełko na którym usiadłem. Może faktycznie mnie trochę poniosło. Przecież to jej rodzice, oni powinni tu być. Powinni siedzieć ze swoim - już jedynym - dzieckiem. Osobiście nie wyobrażam sobie straty drugiego dziecka na ich miejscu. A oni? Oni mają ją kompletnie w dupie. Mają w dupie mo... Lare, która cierpi.
Chcę, aby przeżyła. Nie chcę jej stracić.
Damiana też nie chciałem...
- Mamo, proszę cię, idź stąd. - położyłem rękę na jej dłoń.
- Paweł...
- Mamo naprawdę nie ma sensu, abyś tu siedziała.
- No dobrze... - westchnęła. - Jak się obudzi, zadzwoń do mnie.
- Dobrze. - posłałem jej uśmiech, na co przytaknęła i wyszła z sali.
Poczekałem, aż będzie na tyle daleko od sali, abym mógł powiedzieć coś do Lary. Nie chce, żeby słyszała słowa kierowane w jej stronę.
- Lara. Wstawaj, bo nie mam z kim się kłócić. - rzuciłem luźno. - Słyszysz kretynko? Masz się obudzić, bo kurwa mam tego dość.
To nie tak, że nie chciałem z nią siedzieć, bo uwielbiam z nią spędzać czas. Lubię te dziecinne kłótnie między nami, to takie urocze jak się denerwuje. Kiedy widzę jej rozbawione tęczówki od razu mam zaciesz na mordzie. Lubię słuchać jej śmiechu, jednak mimo to i tak mnie wkurwia. Bardzo wkurwia. Mam jej czasem dość. Dość jej głupiego pierdolenia od rzeczy. Nie wiem wtedy czy płakać, czy się śmiać. Jej sarkastyczne odpowiedzi, przez co czasem nie wiem czy są na poważnie, czy też nie, wkurwiają mnie chyba najbardziej. To chore, że jednocześnie lubię z nią spędzać czas, a jednocześnie nienawidzę.
CZYTASZ
devil love || zeamsone
FanfictionKochałam go, tak cholernie go kochałam. Uświadomiłam sobie to dopiero teraz, kiedy on umarł. Nie mogę w to uwierzyć. Oddałabym wszystko, aby móc z nim porozmawiać, przytulić, podziękować za całe życie, za to co dla mnie robił, cokolwiek. - To twoja...