Epilog

4.5K 205 16
                                    

Nie wiem właściwie co się stało, ale gdy weszłam do gabinetu i złapał mnie silny skurcz, a wraz z nim po moich nogach zaczęła lecieć krew. Zrobiło mi się słabo i ostatnie co poczułam to ręce Sebastiana, chroniące mnie przed upadkiem. Usłyszałam mojego męża, ale nie byłam w stanie otworzyć oczu, ani mu odpowiedzieć. Chciałam mu powiedzieć, że ze mną wszystko wporządku, że go słyszę i żeby się nie martwił, ale nie byłam w stanie. Słyszałam zapewnienia mojego męża, że wszystkio będzie dobrze i uwierzyłam mu. Słyszałam głosy lekarzu, jak rozmawiali między sobą. Dostałam jakiś zastrzyk i poczułam dziwne uczucie rozpychania w moim brzuchu. Po chwili usłyszałam płacz dziecka, i jak Sebastian mówi do mnie, że mam córeczkę. W tym samym momencie jest mi  błogo i nie czuje, ani nie słyszę już nic...

Trzy lata później...

Właśnie weszłam do domu, po pracy. Nikogo nie zastałam więc udałam się do ogrodu. Przy grillu stał mój seksowny mąż i przewracał steki na drugą stronę.

— Wróciłam! — krzyknęłam, podeszłam do mojego męża i go pocałowałam. W moja stronę przybiegły nasze dzieci i rzuciły mi się na szyję przewracając mnie na trawę.

— Teskniliśmy — powiedziała Ania, moja córeczka. Dzisiaj są jej trzecie urodzinki.

— Adaś, a ty za mamą teskniłeś? — zapytałam naszego zaadoptowanego synka.

— Tak mamusiu — pocałował mnie w policzek. Adasia zaadoptowaliśmy dwa lata temu z tego samego klasztoru w którym byłam ja. Okazało się, że nie mogę mieć więcej dzieci, więc zdecydowaliśmy się na adopcje. Adasia rodzice nie żyją. Matka umarła przy porodzie, a ojciec popełnił samobójstwo. Kochamy go jak rodzonego syna. Adaś ma pięć lat.

— A grzeczni byliście? — nie zdążyłam uzyskać odpowiedzi, bo w tym samym momencie do ogrodu weszli, Eliza z Erykiem oraz ciocią Lucyną i Justyna z Sebastianem.
Gdy Justyna odwiedzała mnie w szpitalu, wpadli sobie w oko, zaczęli się spotykać i są zaręczeni.

— Dziadziuś, ma coś dla moich skarbów — Eryk totalnie oszalał na punkcie swoich wnucząt. Eliza wzruszyła tylko przepraszająco ramionami.

Przywitałam się z nimi, a następnie poszłam przebrać w zwiewną sukienkę.

Całe przyjecie, przebiegało w rodzinnej atmosferze. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Eryk pozwolił dziecią zrobić z siebie konia i na czworaka na plecach przewoził ich po trawie. Kto by pomyślał, że poważny biznesmen będzie taki podatny na wpływ dzieci.

— Chcemy wam coś dać — moja przyjaciółka wręczyła mi kopertę. Otworzyłam i zobaczyłam że to zaproszenie na ślub.

— Aaaa... Tak się cieszę! — rzuciłam jej się na szyję.

— Ja też — odpowiedziała.

Wieczorem, gdy położyliśmy dzieci do spania siedziałam wraz z Kubą w ogrodzie popijając lampkę wina.

— Wiesz skarbie, kocham cię — mój mąż posadził mnie sobie na kolanach i zaciągnął się moim zapachem.

— Ja ciebie też, jestem naprawdę szczęśliwa.

— Chodź, trzeba to uczcić — wstał biorąc mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni.

Postawił mnie na podłodze i zaczął namiętnie całować, ja nie pozostawałam mu dłużna. Rozbieraliśmy się wzajemnie do ostatniego materiału, okrywającego nasze ciała. Mój mąż usiadł na łóżku, a ja na nim nadziewając się na jego twardego członka. Z moich ust wydobył się zduszony jęk. Zaczął się powoli poruszać we mnie patrząc mi w oczy. Zaczęłam go całować po szyi, i czułam jak jego członek pulsuje we mnie. Przewrócił mnie szybko na plecy i wyszedł ze mnie zastępując swojego przyjaciela językiem. Ponownie wszedł we mnie i kochaliśmy się, aż oboje dosiegneliśmy spełnienia wyznająć sobie przy tym miłość.

Mój mąż zasnął i w sypialni było słychać tylko jego miarowy oddech. Zaczęłam myśleć o swoim życiu jak bardzo się zmieniło, teraz już nie byłam sama, teraz miałam swoją rodzinę. Czułam się spełnioną matką i żoną. Jest takie powiedzenie "Miłość przychodzi z czasem" i w moim wypadku ono okazało się prawdą. Nie wiedziałam jak mogę pokochać mężczyznę wybraną nie przeze mnie, ale teraz już wiem. Pokochałam go bo to mężczyzna z wadami, ale mój i kocha mnie, tak jak ja jego.

Usłyszałam z korytarza tupot czterech stópek i już po chwili w drzwiach zobaczyłam moje dzieci.

— Możemy spać z wami? — zapytał Adaś na co zachęcająco odchyliłam kołdrę. Dzieci usadowiły się w środku, wszyscy się  przytuliliśmy i zasnęliśmy...


Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz