Rozdział 39

3.2K 151 3
                                    

Kurwa, że też akurat w takim momencie musieli przyjechać moi rodzice. Nie mam ochoty jeszcze kończyć.

— Kuba zejdź ze mnie proszę — nie mam takiego zamiaru. Nagle słyszę kroki po schodach. Szybko schodze z mojej żony i kładę się obok. Do drzwi rozlega się pukanie.

— Proszę — mówi moja żona, przykrywając nas po samą brodę. Drzwi do pokoju się otwierają, a w nich staje cały jebany komitet powitalny. Moi rodzice i ciotka Lucyna.

— Śpicie sobie? — moja matka promienie się uśmiecha na widok mojej żony.

— Kochanie, mi się wydaje że oni wcale nie spali — mój ojciec powstrzymuje śmiech, moja żona się rumieni, a ja już mam dość tej maskarady.

— Och — wydobywa się z ust mojej matki.

— Czy możecie być tak mili i poczekać na nas na dole?! — nie jestem w stanie dłużej utrzymać nerwów na wodzy.

— Oczywiście synku — mówi moja matka zażenowana. Wszyscy wychodzą,a my zostajemy w końcu sami.

— Możemy skończyć to co zaczęliśmy — przyciągam Marie do siebie.

— Nie ma takiej opcji. Nie będę z tobą tego robić gdy twoi rodzice są tam na dole.

— Oj skarbie nie bądź taka, mój przyjaciel jest gotów do akcji.

— To powiedz przyjacielowi, że akcja odwołana — moja żona wchodzi do łazienki i zostawia mnie samego. Podnosze kołdrę do góry i "zwracam się" do mojego sterczącego pienisa.

— Słyszałeś przyjacielu? Spocznij.

Jesteśmy gotowi i schodzimy razem na dół. Wszyscy siedzą przy stole i czekają na nas popijając herbatę.

Osiem miesięcy później...

Przewiązałem mojej żonie hustą oczy. Wsadziłem ją do samochodu i ruszyłem w miejsce, gdzie umówiłem się z moimi rodzicami.

— Proszę, zdejmij mi to... — moja żona była bardzo podekscytowana. Zbliżał się termin porodu, a jej hormony buzowały. Raz była miła i kochana, a za chwilę zmieniała się w jędze. Znosiłem wszystko dzielnie. I tak ją kochałem najbardziej na świecie. Wiedziałem, że wkrótce to się skończy.

— Nie proś, bo i tak ci nie zdejme, to niespodzianka — usmiechnąłem się choć nie mogła tego zobaczyć.

— Przez ciebie zaraz urodze — za każdym razem mnie tak szantażowała, podła istota.
Pokręciłen z rozbawieniem głową.

Po piętnastu minutach jazdy, zajechałem na parking pod budynkiem, który był naszym celem.

Parterowy budynek w centrum miasta w kolorze białym i dużymi oknami oraz kolorowym szyldem.

Otworzyłem drzwi mojej żonie i złapałem za rękę. Wprowadziłem Marysie do sali głównej i zdjąłem jej przepaske z oczu.

— Niespodzianka! — krzyknąłem wraz z rodzicami, ciotką Lucyna i Justyną.

Moja żona zaskoczona rozejrzała się po sali, gdzie stało kilka pianin w kolorze czarnym i białym. Ściany natomiast zdobiły kolorowe nuty, a na podłodze wyłożona była niebieska wykładzina.

— O mój Boże, czy to?... — mija żona była w totalnym szoku.

— Tak kochanie, to twoja szkoła — powiedziałem, a moja żona rzuciła mi się na szyję.

— Aaaa... Dziękuję — powiedziała, dziękując każdemu po kolei.

Usiadła do pianina i zaczęła grać Twilight - The meadow. Wszyscy słuchaliśmy oczarowani, gdy w pewnym momencie chlupła woda pod moją żoną. Przestała grać, a my dopiero się zorientowaliśmy co się dzieje.

Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz