Rozdział 36

2.9K 146 7
                                    

To wszystko nie tak, to wszystko nie tak do jasnej cholery! Jak ja mogłam dać mu się tak podejść jak dziecko. Nie powiem, żeby nie ucieszyła mnie wiadomość, że to jednak nie jego dziecko, ale i tak nie wierzę że pisane jest nam żyli długo i szczęśliwie. Czy marzę o tym, aby wrócić do naszego domu i żyć jak by się nic nie stało? Jasne, kocham go owszem, ale boję się, boję się jak cholera tego, że znów coś pójdzie nie tak.

— Dzieciaki kolacja! — krzyczy ciocia z dołu. Nie zejdę, nie będę z tym człowiekiem siedzieć przy jednym stole! Właśnie pokazał mi ile dla niego znaczne, jak mógł mnie zostawiać w takim stanie. Zawsze musi postawić na swoim, a ja mam gówno do gadania. Odwróciłam się na drugi bok i głaskałam po brzuchu. Sama już nie wiedziałam co robić, może powinnam do niego wrócić i dać nam szansę. Może, ale niech się postara, niech nie myśli że pójdzie mu ze mną tak łatwo. Jeszcze będzie mnie błagał o litość. Niczego nie będzie tak żałować jak tego, że przerwał w momencie kulminacyjnym. Szybko wcielam w życie, swój plan zemsty. Przekręcam drzwi na klucz i rzucam się w stronę szafy. Wszystko wyżucam na podłogę i poszukuję czegoś odpowiedniego. Na szczęście większość moich ubrań, sprzed tym jak zostałam żoną Kuby, nadal tu jest. Szybko wybieram kusą piżamkę w kolorze lawendowym, bluzeczka na ramionczkach i krociótkie spodenki. Na głowie związuje niedbałego koka, odkrywając szyję. Nakładam troszkę kremu BB na twarz, nakładam róż na policzki i tuszuje rzęsy. Efekt mnie zadowala, owszem schudłam i to sporo, ale nie wyglądam jak anorektyczka.

— Nie dąsaj się na mnie, chodź zjeść coś, musisz dbać o moje dziecko — kto by pomyślał że z niego taki troskliwy tatuś będzie. Podciągam spodenki, odrobinę wyżej tak aby odsłaniały moje pośladki i otwieram drzwi.

— Nie schlebiaj sobie, nie mam zamiaru głodzić się z twojego powodu — mijam go i udaję się korytarzem w kierunku schodów. Idzie za mną, więc postanowiłam jeszcze bardziej w ruch wprawiać swoje biodra. Usłyszałam jak z sykiem wciąga powietrze. No i co cwaniaczku, jeszcze będziesz mnie błagał o litość.

Siadam do stołu, on obok mnie, a na przeciwko ciocia.

— Boże,drogie dziecko zmarzniesz — wstaje by podać mi swój sweter.

— Nie, nie gorąco mi! — ciocia patrzy na mnie zdezorientowana, a Kuba uśmiecha się pod nosem — Wiesz w ciąży te napady duszności.

Ciocia patrzy to na mnie to na Kubę, na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech, gdy zdaje sobie sprawę, że on wie o ciąży.

— Wspaniale, to może pójdziecie razem na pierwszą wizytę do lekarza — gromię ją wzrokiem.

— Nie byłaś jeszcze u lekarza? — mój mąż zwraca się do mnie.

— Nie, sama się dopiero co dowiedziałam o ciąży...

— Świetnie, jutro się umówimy — wywróciłam oczami, bo znów próbuje układać mi życie.

— Dzieci, a możecie mi wyjaśnić co stało się z moim ukochanym wazonem? — o cholercia, postanawiam zrzucić winę na Kubę.

— Tak, Kubuś sierota zachaczył o niego i stukł się, wielka szkoda, a taki piękny był — mówiąc to patrzę mu w oczy.

— Tak, to prawda. Przepraszam odkupię — tym razem to on mnie zaskakuje. Nie spuszcza ze mnie wzroku.

— Fantastycznie, na Krupówkach jest takie stanowisko i moja koleżanka je sprzedaje, powiedz że jesteś ode mnie to dostaniesz rabat. No jedzmy już — to się wąż podstępny wywinął sprytnie.

Zaczęliśmy jeść w ciszy, na kolację ciocia zrobiła dla mnie sałatkę, a dla nich jajecznice, jestem w ciąży, ale to chyba nie znaczy że muszę jeść jak królik. Też mam ochotę na jajecznice.

Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz