Rozdział 11

3.2K 170 5
                                    

Wyszliśmy z hotelu gdzie stała już zamówiona limuzyna. Szofer otworzył nam drzwi i puściłem przodem Marie. Usiadłem na przeciwko niej, aby nie myślała że chce wykorzystać sytuację. Patrzyłem na jej piękna twarz, gdy podziwiała widoki za oknem. Z tą recepcjonistką to na prawdę nie tak. Stałem w łazience i doszło do mnie że zachowałem się w stosunku do Marii jak cham i prostak, rządza posiadania jej przyćmiła mój zdrowy rozsądek. Zbyt bardzo jej pragnę, aby trzeźwo myśleć do tego ten strój kąpielowy... Wyszedłem z łazienki z zamiarem aby ją przeprosić, ale nie zastałem jej w pokoju. Zszedłem do recepcji i tam mi powiedziała recepcjonistka, że moja narzeczona wybiegł z hotelu. Zaczęła insynuować, że chętnie ją zastąpi i wielka szkoda, aby taki facet spędzał samotnie wieczór. Dowiedziałem się też, że zaraz kończy zmianę i będzie wolna. Nie zareagowałem na jej zaczepke. Poszedłem do pokoju i myślałem o tym jak przeprosić Marie. Stwierdziłem, że najlepszym rozwiązaniem będzie wspólna kolacja, ale chciałem porozmawiać z nią na spokojnie. Zamówiłem ją do pokoju i chciałem abyśmy zjedli ją razem na balkonie. Zastanawiałem się gdzie się podziewa, ale szukanie jej tu to jak szukanie igły w stogu siana, więc pozostało mi tylko czekać. Ktoś zapukał do drzwi i przez chwilę nawet pomyślałem, że to Maria, ale okazało się że to ta recepcjonistka z kolacją, bo kończyła pracę, a kelnerzy mieli dziś bardzo dużo gości. Nie wiem czy to prawda czy tylko wymówka. Poprosiłem ją aby położyła kolacje na stole, a ona gdy to zrobiła, rzuciła mu się na szyję czym zupełnie mnie zabiła z pantałyku. Byłem w takim szoku, że nie zdążyłem zareagować. Na moje nie szczęście w tym samym momencie wróciła Maria do pokoju.

- Gdzie jedziemy? - moje rozmyślania przerwała dziewczyna.

- Tam gdzie będę miał szansę zacząć wszystko od nowa - puściłem jej oczko i w tym samym momencie samochód się zatrzymał - Jesteśmy na miejscu.

Szofer otworzył nam drzwi więc wysiadłem, podałem rękę Mari która chwilę się zawahała, ale w końcu pozwoliła sobie pomóc wysiąść.
Wszystko wyszło super i byłem zadowolony z efektu końcowego. To kobieta która sprzedawała mi bukiet poleciła mi to miejsce. W recepcji udało mi się sprawnie wszystko załatwić. Zeszliśmy z urwiska schodami na plażę gdzie stała tylko oświetlona wypożyczona altana, pod którą stał stół z naszą kolacja. To moja szansa. Spojrzałem na kobietę i zobaczyłem w jej oczach zaskoczenie i zachwyt.
Zanim usiedliśmy, podszedłem do niej podając rękę.

- Jestem Kuba - na prawdę chciałem wykorzystać szansę którą mi dała.

- Maria - odpowiedziała niepewnie dziewczyna podając mi rękę.

- Piękne imię dla pięknej kobiety, czy pozwolisz że zaproszę cię na kolacje? - uśmiechnąłem się, ale tak naprawdę to bardzo się denerwowalem, że pomyśli o mnie jak o psychopacie.

- Tak

Uff... Kamień spadł mi z serca, a i jej chyba się to spodobało. Podszedłem do stołu i odsunąłem jej krzesło, kiedy usiadła zająłem swoje.

- Zapomnijmy o tym co było i zacznijmy od nowa, zgadzasz się? - zapytałem z nadzieją.

- To nie jest takie proste - powiedziała patrząc mi w oczy.

- W takim razie jedzmy, bo z pełnym żołądkiem lepiej podejmuje się trudne decyzję - puściłem jej oczko, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Próbowałem być zabawny, ale chyba z marnym skutkiem.

Zaczęliśmy jeść spaghetti, bo wiem że bardzo lubi. Nalałem nam w kieliszki białego wina.

- Wyrosłaś na piękną kobietę - powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Dziękuję, tobie też niczego nie brakuje i wyrosłeś z tych pryszczy.

- Jak możesz tak ranić moje serce moja miła, ale jeden zero dla ciebie - zrobiłem smutną minę - opowiedz mi coś o sobie.

- Ale co, że byłam sierotą to wiesz...

- Wiem, ale bardziej bym chciał usłyszeć kilka rzeczy o tobie np jaki kolor lubisz? - zapytałem nawijając makaron na widelec.

- Czerwony, a ty? - ciągnęła rozmowę, a to dobry znak.

- Granatowy, muszę ci coś powiedzieć - zacząłem.

- Słucham - przyglądała mi się uważnie.

- Chciałbym ci wyjaśnić dzisiejszą sytuację i przeprosić.

- Nie musisz mi niczego wyjaśniać dla mnie to skończony temat.

- Daj mi szansę wszystko wyjaśnić, proszę - chwilę mi się przyglądała i następnie skinęła głową na znak, że się zgadza.

Po kolei wszystko jej wyjaśniłem, a ona słuchała mnie uważnie. Przeprosiłem za swoje zachowanie i że musiała być świadkiem tej żenującej sytuacji. Ona również przeprosiła mnie chodź nie miała za co. Postanowiliśmy o wszystkim zapomnieć i dać sobie jeszcze jedną szansę.

- Jesteś taka piękna, że przy tobie tracę rozum - podsumowałem mówiąc jej całą prawdę.

- Dziekuję.

- Nie dziękuj, pragnę cię jak jeszcze żadnej kobiety.

- No z tym to raczej będziesz musiał poczekać do nocy poślubnej - powiedziała pewnie, a ja postanowiłem zaryzykować teraz, albo nigdy.

Wstałem i podszedłem do niej klękając na jedno kolano. Z kieszeni Marynarki wyciągnąłem czerwone pudełeczko, w którym leżał ten sam pierścionek po mojej babce, który Maria rzuciła mi pod nogi.

- Mario - złapałem ją za rękę - nie mogę ci ofiarować nic więcej oprócz siebie. Wiem że bywam totalnym dupkiem, ale nie wyobrażam sobie już innej kobiety u mojego boku. Na razie nie zagwarantuje ci miłości, ale poczucie bezpieczeństwa tak, czy zostaniesz moją żoną?

I zapadła cisza, która była moją karą. Nie wiedziałem, czy się zgodzi ale za cel chyba obrała sobie mnie wykończyć tą ciszą, aż usłyszałem upragnione tak.

- Tak - poczułem duża ulgę i wsunąłem pierścionek na jej palec.

- Cieszę się bardzo, a teraz może się przejdziemy? - pewnie nie tak sobie to wyobrażała, ale to wszystko co mogłem jej ofiarować i dać na ten moment.

- Jasne - powiedziała i ruszyliśmy wzdłuż brzegu.
Postanowiłem zaryzykować i złapałem ją za rękę, nie protestował i splotła nasze palce ze sobą.
Szliśmy już około kilometra rozmawiając o tym co lubimy, a czego nie, poznawaliśmy się i to była bardzo miła rozmowa.

Stanęliśmy. Na dworze już świtało.
- Zrozumiem jeżeli odmówisz, ale czy mogę cię pocałować?
Nie odpowiedziała, tylko zbliżyła swoje czoło do mojego. Musiała stanąć na palcach, bo byliśmy na boso. Delikatnie musnąłem jej usta, a ona lekko uchyliła je dając mi zielone światło. Wsunąłem język do jej ust i nieśpiesznie badałem jej podniebienie moim językiem. Na początku nie oddała pocałunku i już chciałem zrezygnować, kiedy mi się przypomniały jej słowa o tym że nigdy się nie całowała. Po chwili ona również zaczęła swoim językiem badać moje podniebienie. Pocałunek był wolny, a namiętny jednocześnie. Mimo braku jej doświadczenia, był to mój najlepszy pocałunek w całym życiu, a trochę ich było.
Niechętnie oderwałam się od niej, bo się bałem że znów mnie poniesie.

- Wracajmy do hotelu pewnie jesteś zmęczona?
- Tak, jak diabli ledwo stoję na nogach - powiedziała, a ja długo nie myśląc przeżuciłem ją sobie przez ramię i zaniosłem do samochodu. Gdy ruszyliśmy do hotelu, Maria zsnęła z głową na moich kolanach, a ja poczułem satysfakcję, bo zgodziła się za mnie wyjść, a to znaczyło że mój plan podziałał i muszę trochę się zmienić, dopóki przed ołtarzem nie powie mi tak muszę poskromić swoją skurwysyńską naturę, a później utemperuję moją małą kocicę.

Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz