Rozdział 22

3K 152 4
                                    

Weszłam wściekła do domu i rzuciłam torebkę na podłogę. Co jest z tym facetem nie tak. Zachowuje się jak pan i władca. Jeżeli tak właśnie ma wyglądać nasze małżeństwo, to ja dziękuję bardzo. Nie jestem niczyją własnością niech sobie to wybije z głowy. Gdy mu się oddałam, myślałam że poczuje się bezpiecznie. Powinien wiedzieć że dałam mu wszystko co mogłam na ten moment i mimo, że się nie kochamy to oddałam mu swoje ciało. Niech mnie dalej tak traktuje to zobaczy na co mnie stać. Jaja mu pękną. Boże co ja mówię.

- Dość - powiedziałam sama do siebie w momencie, w którym rozległ się dzwonek do drzwi.
Podeszłam i otworzyłam.

- Dzień dobry my od pana Karola.

- Tak proszę. Na górze w sypialni jest łóżko, ale to pomyłka bo nie to chciałam.

- Tak, szef nam wszystko przekazał na samochodzie mamy właściwe. Przepraszamy za pomyłkę.

- Nie szkodzi.

- Chłopaki, dawajcie - z drugiego samochodu wyszło sześciu mężczyzn w różnym wieku.

Mężczyźni tamto łóżko znieśli, a właściwe wnieśli i składają.
Ja również postanowiłam się wziąć za pracę. Poprosiłam Pawła, aby mi pomógł. Również mężczyźni się zaangażowali i po trzech godzinach nasz dom zaczął wyglądać jak dom, a nie pustostan.

- Dziękuję - wyjęłam portfel, aby zapłacić mężczyzną.

- Nie trzeba szef już nam zapłacił a i jeszcze coś. Chłopaki zbieramy się - podeszłam do drzwi, aby odprowadzić mężczyzn.

Ten z którym rozmawiałam, wyciągnął z samochodu bukiet czerwonych róż i mi wręczył.

- To od szefa... My już będziemy lecieć. Do widzenia.

Wzięłam się szybko za czytanie liściku.

ZASŁUGUJESZ NA O WIELE WIĘCEJ...
TWÓJ K.

Powąchałam pięknych pięć róż...

- Szef, nie był by zachwycony... - usłyszałam za swoimi plecami głos Pawła.

Zdążyłam już go polubić. Okazało się że ma żonę i dwie córeczki. Są w trakcie wykończenia domu. Jego żona z córkami siedzi za granicą, bo tam znalazła dobrą pracę i zjeżdża co trzy miesiące na dwa tygodnie.

- Teraz to ja jestem twoją szefową i jestem bardzo zadowolona, a czego oczy nie widzą temu sercu nie żal. Sam przyznaj, że piękne - odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam.

On nie odpowiedział tylko patrzał, za moimi plecami w bliżej nie określony punkt.

- A co jak oczy widzą i sercu żal? - usłyszałam za sobą głos mojego męża.

Kurwa, to jestem w czarnej dupie. Niech to szlag, nie miał kiedy wejść?

- To tylko zwykłe kwiaty - zaczęłam się zgrywać.

- Mogę? - podszedł i wyciągnął po nie rękę.

Niepewnie podałam mu bukiet.
Do ręki wziął liscik i zaczął na głos czytać.

- Zasługujesz na o wiele więcej... Twój Karol - spojrzał na mnie - Paweł czy możesz zostawić nas na osobności?

Kierowca wyszedł, a mój mąż podszedł do mnie i pogłaskał mnie kciukiem po policzku.

Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz