Rozdział 30

2.8K 151 5
                                    

Stałam jak słup soli nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, dostałam wolność o której kiedyś tak bardzo marzyłam. Kiedyś - nie teraz. Mój mąż, który właśnie dał mi do zrozumienia, że mogę odejść, że mu już nie zależy na mnie - poddał się. Zniknął w łazience, a ja przetarłam dłońmi twarz zrezygnowana. Zbiegłam na dół, wyszłam przed dom i usiadłam bez sił na schodach, nie zważając na chłód jaki panował na dworze.

Kiedy to wszystko zdążyło się tak pokomplikować, on mnie okłamał, później próbował wziąć siłą, a ja głupia zamiast iść w swoją stronę i zacząć wszystko od nowa siedzę tu i myślę, że go kocham, że ja chyba wcale nie chcę odchodzić. Dama tak naprawdę nie wiem czego chcę. Czuję się taka beznadziejna i mam świadomość tego, że źle robię, ale marzę o tym aby dać mu szansę, aby dać szansę nam. Ostatni raz wyciągnę do niego rękę, a jeżeli mnie odrzuci jakoś przeżyję to upokorzenie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on będzie mieć dziecko z inną kobietą. Dziecko, była bym w stanie zaakceptować, ale nie to, że ono zbliży ich do siebie, a ona już na zawsze będzie obecna w naszym życiu.

W tym samym momencie uświadomiłam sobie, że powinnam odejść. Ta myśl wywołała ból w moim sercu, ale tak będzie dla nich najlepiej, będą mogli być razem, a dziecko dostanie szansę na pełną rodzinę. Nie mogę być tak egoistyczna, aby zostawić go dla siebie.

Wstałam pewnie ze schodów, aby ostatni raz omieść spojrzeniem nasz dom, więc się odwróciłam. Wiem co muszę zrobić i już jestem tego pewna jak niczego na świecie. Już chciałam się odwrócić i odejść, gdy drzwi do domu się otworzyły, a gotowy do wyjścia wyszedł Kuba. Spojrzałam na niego i smutno się uśmiechnęłam, z palca ze sunęłam obrączkę i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.

- Nie spodziewałem się jeszcze ciebie tu zastać...

- Tak właściwie to już idę, życzę ci szczęścia - podałam mu moją biżuterię ślubną.

- Nie chcesz sobie zostawić na pamiątkę - próbował zażartować, ale mi wcale nie było do śmiechu - wręcz przeciwnie .

- Nie, chyba jednak wolę zapomnieć -wiem ile to zapominanie będzie mnie kosztować. Odwróciłam się, z zamiarem opuszczenia tego miejsca, nie chciałam się oglądać za siebie. Sztywnym krokiem ruszyłam przed siebie. Nie próbował mnie zatrzymywać, więc to właśnie tak miał wyglądać nasz koniec. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, więc szybko otarłam je rękawem płaszcza.

- Skarbie zaczekaj - pochłonięta swoimi myślami, nawet nie wiem kiedy mnie dogonił - Wiem, że obiecałem pozwolić ci odejść, ale kurwa nie potrafię. Nie mogę już wyobrazić sobie życia bez ciebie. Kocham cię i choć jest to po pieprzone...

- Przestań, to już nie ma sensu rozumiesz i mimo, że ja ciebie też kocham, to nie uda nam się tego już naprawić - odwróciłam się i tym razem chciałam pobiec, bo wiedziałam że dłużej już nie wytrzymam w jego towarzystwie.

- Proszę - pociągnął mnie za rękę, a ja zderzyłam się z jego twardą klatką piersiową, mocno przytulił mnie do siebie - Ostatni raz wysłuchaj mnie.

- Zajmij się teraz swoim dzieckiem i jego mamą, oni bardziej ciebie potrzebują ode mnie - chciałam jak najszybciej stąd uciec, bałam się że się załamie .

- To pojedź ze mną chociaż do rodziców, chyba zasługują na to aby im powiedzieć o naszej decyzji...- oboje odwróciliśmy głowę w tym samym momencie, bo nadjechał samochód.

- To chyba nie będzie konieczne - spojrzałam na samochód Eryka, który się zatrzymał przy nas.

- Oboje do domu, bez dyskusji - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Pierwszy raz w życiu widziałam go tak zdenerwowanego. Podjechał pod dom nie czekając na naszą odpowiedź.

- No teraz to już nie masz wyjścia - Kuba pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Wiedziałam, że tonie będzie łatwa rozmowa, bo zdania nie zmienię i wiem, że to koniec.

Kuba otworzył drzwi i weszliśmy całą czwórką do domu, bo Erykowi towarzyszyła Eliza. Nie zdążyliśmy dobrze wejść, gdy Eryk zabrał głos.

- Czy możecie mi to do jasnej cholery wytłumaczyć?! - rzucił w naszą stronę gazetą z dobrze znanym nam artykułem.

- Może usiądźmy - zaproponowała Eliza, o wiele bardziej opanowana niż jej mąż.

Zrezygnowana podeszłam do stołu i zajęłam miejsce, obok mnie Kuba, a na przeciwko Eliza i Eryk, który był purpurowy na twarzy.

- Takiego skandalu jak wy wywołaliście nie było nigdy, możesz mi wytłumaczyć co to za kobieta, z którą się spotykasz? Bo na pewno nie nasza klientka.

- To nikt taki...- Kuba, znów próbował kręcić, a ja miałam dosyć. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

- Ta kobieta to matka waszego, wnuka lub wnuczki - moi teściowie spojrzeli na mnie zdezorientowani - Tak to przyjaciółka waszego syna, która zaszła z nim w ciąże, gdy był za granicą.

- Możesz nam to wytłumaczyć?! - Eryk wstał zdenerwowany od stołu i zaczął krążyć w tę i z powrotem. Już wiem po kim Jakub to ma, Eliza milczała.

- Nie mam zamiaru się tłumaczyć, stało się i już. A teraz Maria niech wam powie o swojej decyzji - ich oczy zwróciły się w moją stronę, na początku nie wiedziałam co Jakub miał na myśli i krótką chwilę trwało zanim się zorientowałam.

- O czym Kuba mówi? - tym razem to Eliza zwróciła się do mnie zaniepokojona.

- Chcę odejść, chcę...rozwodu - mówiąc to zamknęłam oczy, by było mi łatwiej.

- Jezusie przenajświętszy, dziecko zastanów się jeszcze. Jesteś zbulwersowana to zrozumiałe, ale ochłoń i zastanów się jeszcze - w jej oczach stanęły łzy, a mi zrobiło się jej zwyczajnie żal.

- Eliza tak będzie najlepiej. To dziecko będzie miało szansę na normalną rodzinę. Jakub powinien się teraz nimi zaopiekować, ja im stoję na przeszkodzie. Przepraszam nie chciałam was zawieść, ten mężczyzna to tylko mój przyjaciel, spałam u niego bo byłam zbyt wzburzona, aby na spokojnie porozmawiać z Kubą, gdy dowiedziałam się że zostanie ojcem... - z moich oczu pociekły łzy, bo znów będę samotna, a tak bardzo pragnęłam mieć rodzinę.

- Wiec to dlatego chcesz ode mnie odejść? Nie dlatego, że o mało...- pokręciłam szybko przecząco głową, aby nie skończył tego co miał zamiar powiedzieć - I ty uważasz, że jeżeli odejdziesz to ja z nią stworzę rodzinę? Czyli mam pozwolić odejść mojej żonie, którą kocham, a próbować stworzyć z kobietą do której nic nie czuję to o czym marzę z Tobą.

- Sam mówiłeś, że nie chcesz mieć dzieci - naszej rozmowie przysłuchiwali się Eliza i Eryk.

- Chcę ciebie i wszystko co z tobą związane.

- Zrozum, za późno. Nie mogę z tobą zostać, miała bym wyrzuty sumienia do końca życia względem tej kobiety - wstałam, bo uważałam rozmowę za zakończoną. W pewnym sensie poczułam pewną ulgę, że wyrzuciłam wszystko z siebie.

- Usiądź, kupiliśmy ciebie abyś została żoną naszego syna i czy ci się to podoba czy nie to nią jesteś i nadal będziesz.

- Co znaczy kupiliśmy? - spojrzałam na całą trójkę, która milczała,a ja nic kompletnie z tego nie rozumiałam - Kupiliście mnie?! Jak jakąś rzecz?! Jak samochód?!

Miałam dość, zrobiło mi się nie dobrze, ale nikt nie zaprzeczył, a wręcz przeciwnie Eliza i Kuba zaczęli krzyczeć na Eryka, za to że mi to powiedział, ale do mnie już dochodziły tylko stłumione dźwięki jak bym stała za szybą szczelnie zamkniętą. Wiedziałam tylko jedno, że muszę poznać prawdę, i wiedziałam gdzie muszę jej szukać. Wybiegłam z domu, otworzyłam drzwi samochodu Eryka,a że kluczyki były w stacyjce ruszyłam z piskiem opon.


Wiem spieprzyłam to po całości, trzy godziny pisałam ten rozdział, a i tak nie udało mi się go uratować. Niestety bywa i tak. Bardzo mi przykro z tego powodu i muszę podjąć decyzję co dalej. Buziaki


Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz