Rozdział 13

3K 161 2
                                    

Zostawiłem Marie w salonie sukien ślubnych, a sam pojechałem wybrać garnitur na mój ślub. Udało mi się bez problemu wybrać go w moim ulubionym kolorze czyli granatowym. Do tego dobrałam granatową muchę i śnieżnobiałą koszule. Do odbioru będzie na jutro. Postanowiłem zrobić prezent mojej małej, za to że jest w miarę grzeczna więc wstąpiłem do jubilera. W oczy rzuciła mi się na wystawie piękna biżuteria delikatny naszyjnik z diamentem w kształcie łezki i do tego takie same kolczyki. Mam zamiar dziś ją zabrać na fajną wycieczkę i jej to dać. Mam cichą nadzieję, że trafiłem w jej gust.
Wczorajszy wieczór był bardzo miły i wiem że obiecałem jej że się nie będziemy spieszyć, ale szczerze mówiąc nie wiem ile jeszcze wytrzymam przy niej. Wystarczy jak wczoraj w nocy jej dotyk i zapach, a mój fiut na zawołanie stoi na baczność. Nie chciałem jej dogryzać, ale wczoraj ciężko było mi zasnąć przy niej, bo całą noc się do mnie tuliła. Jej oliwkowa skóra jest taka aksamitna, a jak przezuciła nogę przez moje to musiałem wyjść do łaznienki wziąć zimny prysznic.
Zapłaciłem za biżuterię dziękując ekspedientce. Wsiadłem do auta i pojechałem pod salon, w którym zostawiłem moją narzeczoną.

- Przyszedłem po moja boginie - powiedziałem zadowolony do właścicielki salonu.

- Marija wyszła jakieś pół godziny temu - no, pięknie ciekawe gdzie ja ją znajdę.

- W która stronę poszła? - miałem nadzieję, że właścicielka zwróciła na to uwagę.

- Jakiś mężczyzna jej pomachał ochoczo przez to okno, pożegnała się i wyszła do niego, poszli w lewo. Wyglądało na to że się znają - kurwa, jaki mężczyzna z kim mogła pójść przecież tu nikogo nie znała. Żeby to nie był czasem jakiś handlarz turystkami.

- Dziękuję - powiedziałem i wybiegłem szybko w kierunku który mi wskazała Monique.

Szedłem bardzo szybko długą ulicą w centrum co chwilę zaglądając przez szyby sklepów czy gdzieś jej tam nie ma.

Po piętnastu minutach już chciałem zrezygnować i wrócić po samochód gdy zobaczyłem ją w kawiarni. I to z kim z tym jebanym hiszpankiem, z którym flirtowała nad basenem. Mój puls niebezpiecznie przyspieszył i dostałem szczękościsku. Moja kobieta siedziała w najlepsze śmiejąc się pewnie z jakiegoś tantednego dowcipu którym raczył ją ten frajer.
To ja myślałem, że jesteśmy na dobrej drodze żeby się dogadać. Starałem się naprawdę być miły, nie byłem nachalny a ona co? Ma mnie w dupie. Koniec z dobrym Kubusiem. Przez chwilę naprawdę cholernie się o nią bałem, ale nie potrzebnie. Bez zbędnych ceregieli podszedłem do nich nawet się nie witając z tym eleganckiem, który był w znów w garniturze i złapałem ja za przed ramię ciągnąć, wcale nie dbałem o to by być przy tym delikatny.

- Twój czas już się skończył, wychodzimy - powiedziałem przez zęby.

- Aua, puść to boli - zaprotestowała, ale na mnie to nie działa.
W jednej chwili szybko podszedł do mnie eleagancik, grożąc mi abym ją puścił. Nie myśląc wiele wymierzyłem cios w jego prosty nos. Zaotoczył się i z hukiem opadł na stoliki. Pociągnołem Marie za sobą i udałem się w stronę samochodu. Prosiła abym ją puścił, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. W pewnym momencie zobaczyłem w kamienicy wejście do bramy prowadzące na podwórko, więc skręciłem w ten zaułek i spostrzegawszy, że nikogo tam nie ma przycisnąłem kobietę do ściany.

- Moja narzeczona nie będzie mnie wystawiać na pośmiewisko rozumiesz?!

- Nie zrobiłam nic złego, ja...

- Zamknij się i słuchaj - przerwałem jej - nie wiem co ty sobie myślisz, ale powiem ci coś i słuchaj uważnie bo nie będę się powtarzać. Koniec z dobrym Kubusiem i od dziś będziesz zachowywać się jak przykładna narzeczona, a jeżeli nie, spotka cię kara. Udajesz cnotkę, a przy pierwszej lepszej okazji flirtujesz z jakimś facetem.

- To tylko kawa, ja czekałam na ciebie i...

- ciii... - położyłem jej palec na ustach, przymknąłem na chwilę oczy, aby się uspokoić, ale to nic nie dało. Musiałem dać upust swoim emocją, więc wpiłem się zachłannie w te piękne usta, nie pozwalając odwzajemnić jej tego pocałunku.

- Idziemy - warkąłem odrywając się od niej i popychając w stronę wyjścia z bramy.

Całą drogę do hotelu jechaliśmy w ciszy. W pokoju również ze sobą nie rozmawialiśmy. Przypomniałem sobie o biżuterii.

- Kupiłem ci prezent, ale nie potrzebnie się starałem. Chciałem ci dać go w innych okolicznościach, ale na nic więcej nie zasłużyłaś - rzuciłem jej go na łóżko na którym siedziała i wyszedłem z pokoju.

***
Cały pobyt w Hiszpanii minął nam na unikaniu siebie nawzajem. Co prawda ona próbowała ze mną rozmawiać kilka razy, ale nie mogłem tak łatwo odpuścić. Mimo, że mnie przeprosiła, nie dałem za wygraną. Teraz z perspektywy czasu nie wiem czy za ostro nie zareagowałem. Wyszliśmy z lotniska i kierowaliśmy się w stronę samochodu, gdzie czekali na nas rodzice. Gwałtownie stanąłem i złapałem ją za rękę, aby i ona się zatrzymała.

- Nie kombinuj nic i bez żadnych numerów. Zakochałaś się we mnie bez pamięci. Jesteś dobrą aktorką. A teraz mnie czule pocałuj na pokaz, no już - wspięła się na palce i zarzuciła mi ręce na szyję, po czym dotknęła moje usta swoimi. Pogłębiłem pocałunek i na chwilę świat się dla mnie zatrzymał, zapomniałem że robiliśmy to na pokaz, a cała moja złość na nią przeszła. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie. Byłem pewien, że będzie chciała jak najszybciej skończyć ten pocałunek, ale tak się nie stało. Chodź przez chwilę miałem wrażenie, że to jest jak najbardziej szczere musiałem to przerwać.

- Dobra dziewczynka - spojrzała na mnie, a jej oczy wyrażały złość, gdyby nie to że moi rodzice na nas patrzą pewnie za te słowa by mnie spoliczkowała. Uśmiechnąłem się do niej sztucznie, a ona odpowiedziała mi tym samym.

- Kochani, wyglądacie cudownie, ta opalenizna i ta miłość - przywitała nas moja matka.

***

Jutro dzień ślubu. Z Marią nie rozmawiałem od tamtej pory na lotnisku, nie licząc tych rozmów i pocałunków na pokaz, ale już były inne niż ten na lotnisku.

Postanowiłem dziś z nią porozmawiać więc udałem się do jej pokoju. Zapukałem, ale nikt mi nie odpowiedział więc postanowiłem wejść. W pokoju było ciemno więc, zapaliłem lampkę i zobaczyłem, że Maria musiała zasnąć. Do piersi przytulała jakieś zdjęcie, więc delikatnie postanowiłem jej wyjąć fotografie z ręki i jej się przyjrzeć. Na zdjęciu była śliczna kobieta z oczami jakie posiadała Maria i prawdopodobnie jej mąż. Po środku siedziała Maria, taka jaką ją zapamiętałem. Słodka jak pączuś.
Odłożyłem fotografie na szafkę nocną i zacząłem delikatnie ją budzić. Gdy otworzyła oczy zauważyłem, że są opuchnięte więc musiała płakać.

- Co się dzieje? - zapytała nieprzytomnie.

- Nic, chciałem...- chwilę się zatrzymałem - z tobą porozmawiać.

- O czym? - przetarła oczy i już wydała się bardziej przytomna.

- Dom już jest gotowy do odbioru więc jutro z rana dopełnie wszelkich formalności, mam nadzieję że ci się spodoba i będzie wszystko po twojej myśli.

- Wybraliśmy najlepszą ekipę remontową więc musi - odpowiedziała rzeczowo.

- W poniedziałek pojedziemy po wyposażenie wnętrza jeżeli chcesz? - ona zrobiła duże oczy, a ja poczułem się zmieszany.

- Chcę - krótko skwitowała.

- To ja już pójdę, a i jeszcze jedna rzecz mniej przyjemna - spojrzała na mnie wyczekująco - nie mam zamiaru dalej pościć, więc jutro chcę abyś mi się oddała i pogódź się z tą myślą rozumiesz.

Spojrzała na mnie oburzona i już chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i tylko grzecznie pokiwała głową. Uznałem, że zasłużyła na nagrodę więc podszedłem do niej i delikatnie złapałem jej twarz w dłonie po czym złożyłem delikatny pocałunek na jej cudownych ustach.

- Spójrz mi w oczy - poprosiłem, a ona wykonała moja prośbę - Będę delikatny obiecuję, nie zmienię zdania ale obiecuję, że zrobię wszystko abyś była szczęśliwa.

Jeszcze raz pocałowałem jej usta po czym wróciłem do swojego pokoju.

Miłość przychodzi z czasem(Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz